Temat kontuzji wciąż na tapecie. Niestety słowa Marleny o 2 miesiącach bólu okazały się być prorocze, a przynajmniej prorocze na razie jest to, że na miesiącu się nie skończyło.
Któregoś dnia napiasała do mnie pewna babeczka, Janinka i zaproponowała, że przyśle mi korzeń żywokostu, który ponoć dobrze działa na stłuczenia, skręcenia i inne urazy, nawet na te na które nie pomagają już klasyczne leki. Przystałam na propozycje i pozwoliłam się obdarować tymże korzeniem.
Z paczuszki posiekanego korzenia żywokostu (nie wiem ile tego było, może 100, może 150 gram) oraz pół litra wódki sporządziłam nalewka do nacierania.
Dopiero zaczęłam ją stosować, więc nie mogę jeszcze zaświadczyć o jej skuteczności, ale przynajmniej kilka osób deklaruje, że jest skuteczna, więc chyba warto o tym napisać.
Nalewka nadaje się tylko do smarowania, gdyż żywokost został wycofany z użytku w formie doustnej, ze względu na zawarte w nim alkaloidy, odznaczają się wysoką toksycznością.
A noga (a właściwie stopa), hmm, no boli, zwłaszcza gdy jestem
zmuszona iść po wertepach, albo nadepnę na coś i stopa mi
się lekko wykrzywi. Chodzić mogę w jednych , masywnych butach, wysokich.
Z kolei orteza, która próbowałam nosić, owszem usztywnia i zabezpiecza staw skokowy, ale za to uciska
kontuzjowane miejsce na stopnie i przez to boli jeszcze bardziej - bez
sensu. Tak, że jak nie urok to...
W międzyczasie udało mi się wreszcie wykończyć gobelin (podwinąć i podszyć dla usztywnienia). Gobelin czekał sobie na wykończenie dobre pół roku, ale się doczekał. Nie może się tylko doczekać listewek, które Chłop kupuje już od tygodnia... Listewki wsuwa się w tunel powstały przez podszycie zarobienia. W ten sposób gobelin można powiesić i nie będzie się obwieszał.
Boki (jasny pasek) podszywa się po to by wzmocnić tkaninę i by schować nitki wątków, aby nie wystawały spod tkaniny. Szyć należy tak by przeszycia nie wychodziły na prawą stronę tkaniny. W prakyce wygląda to tak, że staramy się chwycić igłą za nici osnowy.
W ferworze przymusowej bezczynności, gdy moja aktywność ograniczała się do przekuśtykania z sypialni do kuchni i ewentualnie do toalety, gdy odpuściła mi już gorączka i przestały nawiedzać siódme poty, wyhaftowałam coś takiego. Na coś to wykorzystam, może na jakąś torbę albo makatkę, wciąż się waham.
Wyszywanka według wzoru z serii "Little House Needleworks" - dosc luźna interpretacja.
I jeszcze jedno. Odkąd nie moderuję komentarzy mam problem. Na maila nie przychodzą mi informacje o tym, że ktoś napisał komentarz do posta. Jedynym sposobem na dowiedzenie się tego, jest zaglądanie na bloga, a zaglądać zapominam. Przeryłam ustawienia bloga i nic, nie wiem gdzie mogę ustawić by bloger automatycznie wysyłał mi powiadomienia na maila o komentarzach. Gdy ustawiałam kiedyś, kiedyś tę funkcję, bloger "chodził" na innych ustawieniach. Potem coś tam pozmieniali i doopa blada. Jeśli by ktoś z Was wiedział jak to ustawić to proszę, niech mnie oświeci. Będę wdzięczna, a nawet bardzo wdzięczna :).