Ufff i po najgorszym. Kotek został wczoraj przywieziony do domu. Pomimo około tygodnia jaki minął od złamania nóżki, chirurgowi udało się ją poskładać i zespolić (zgwoździować). Kiciuś okazał się być kocurkiem, więc dostał imię Marcel - jakoś tak w nocy, leżąc w półśnie to imię mi przyszło do głowy i uznałam je za bardzo fajne.
Do ściągnięcia szwów Marcelek jest w kołnierzu (kołnierzyku właściwie), z którym wczoraj strasznie zaciekle walczył, dziś mu już nieco minęło.
Chłop postawił jeden "warunek" - rzekł do mnie - "Ale ty go oswajasz". No dobra, sobie myślę, dwa tygodnie podrapanych i pogryzionych rak... chyba ten czas nam wystarczy by się oswoić.
A tu niespodzianka, kiciuś jest tak przylepny, że na okrągło by siedział na rękach. Mruczy, łasi się, rozpływa się pod dotykiem ręki, choć jednocześnie jest bardzo ożywiony. Nawet po samym zabiegu, choć jego ruchy były nieskoordynowane to wciąż się wiercił.
Doktor zalecił by do momentu wyjęcia gwoździa kiciuś przebywał w klatce. Zresztą i tak nie można go puścić "na salony", bo jest przecież nieszczepiony. A na zaszczepienie trzeba poczekać minimum 2 tygodnie, by nie nadwyrężać organizmu osłabionego operacją. Więc klatka jest musowa, tak czy siak.
Zostawiony w klatce urządza koncerty, że przez dwoje drzwi słychać :) Staram się z nim przebywać często, ale nie za często, by nie nadwyrężał nóżki - on oczywiście chciałby już spenetrować wszystkie kąty.
Tyle o kocurku już było, więc wreszcie pora na fotkę.
oto Marcelek
Na łapce wciąż ma wenflon. Teraz czeka nas kilka dni wizyt u weta - kontrole, zastrzyki. Za 10 dni zdjęcie szwów , a potem jeszcze jakieś 4 tygodnie do momentu wyjęcia gwoździa.
Ostatnio blog zrobił się całkiem koci - mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Ale przędę, mam już ukręcone singielki, z których zrobię fraktala.
Cieszę się, że jest wszystko w porządku, że obyło się bez komplikacji:) Dobre masz serduszko:)
OdpowiedzUsuńMarcelek jest ślicznym kotkiem:)
Pozdrawiam, Marlena
Dobrze ,że się wszystko dobrze skończyło!Marcelek śliczny:)pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuńSpojrzenie ma jak James Dean! I chyba w ogóle talent do pozowania, a obiektyw go kocha. Jak to dobrze, że Ci się udało!
OdpowiedzUsuńPiękny Marcel! A jak Masza reaguje na takie towarzystwo?:)
OdpowiedzUsuńNa razie kotki są od siebie odizolowane. Masza ma jednak zdziwioną i jakby nieco przestraszoną minkę, słysząc Marcela przez drzwi. A kocurek ma głosisko jak dzwon ;)
UsuńŚliczny kiciuś! Dobrze, że udało się mu pomóc :-)
OdpowiedzUsuńJaki słodziak :-D Dobrze, że już najgorsze za Wami.
OdpowiedzUsuńZakocenie bloga robótkowego jakoś tak naturalne mi się wydaje ;-)
Kocurek śliczny. Dobrze, ze się udało tak dobrze to wszystko sfinalizować.
OdpowiedzUsuńNowy domownik jest uroczy:)
OdpowiedzUsuńBardzo wszystkim dziękuję za komentarze. Właśnie wróciliśmy z wizyty kontrolnej. Jest wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńA zakocenie bloga robótkowego - też mam takie wrażenie, że miłośniczki wełnianych kłębków są jednocześnie miłośniczkami kotów, a przynajmniej często się to zdarza.
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie :)
Ależ fajnie, że Wam się udało! Macel jest rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńJak nic musieliście się spotkać:)
Coś jest w tym co piszesz, od samego początku ten kociak był moim faworytem - coś do niego czułam, nie wiem dlaczego, bo to nie miało zupełnie znaczenia. Zanim kociak złamał nogę nie planowałam żadnego z nich brać do domu. Chłopu marzył się kocurek norweski i taki miał u nas z czasem zamieszkać. A tu los sam zdecydował :)
UsuńKochane maleństwo, kocham koty i boli mnie to, że tyle się nacierpi niewinne, bezbronne stworzonko. Cieszę się, że istnieją tacy ludzie jak Ty :)
OdpowiedzUsuńniech kotek i jego łapka wraca do zdrowia :)
Na szczęście złamanie nie było wynikiem przemocy i ludzkiego okrucieństwa. Dziekuję za życzenia w imieniu kotka :)
UsuńMarcelek jest śliczny i bardzo rezolutnie spogląda w obiektyw. Teraz będziesz miała dwoje pomocników przy przędzeniu :)
OdpowiedzUsuńNo, dopiero jedna wydoroślała, spoważniała i przestała się kłębkami interesować ;)
UsuńKoty boją się nas nie dziwne tyle krzywdy doznały od ludzi.To nie koty są zdziczałe to ludzie są zdziczali. Uważają się za bardziej rozwiniętych umysłowo a takie rzeczy jakie ludzie robią tym biednym kociakom , takie okrucieństwo może urodzić się w bardzo chorym umyśle.Nawet psychiatra nie pomoże.
UsuńSuper, że z kotkiem wszystko OK :)) Jak widzę i czytam, to gościu z charakterem :)))
OdpowiedzUsuńAno tak się wydaje. W przychodni wspominają go tak samo. Przymilne i słodkie kociątko, któremu trzech lekarzy musiało podawać zastrzyk, tak się buntował ;)
UsuńFajnie, że najgorsze już za Wami.
OdpowiedzUsuńA z kocurka przystojniacha:)
Niech się dobrze chowa!
Dzięki Izuś :)
UsuńAch jakie te skarpetki śliczne!!!!
OdpowiedzUsuńNo widzisz telepatia, właśnie u siebie na blogu się pytałam czy gwoździowali czy składali na płytkę ;)
Cieszę się że socjalizacja idzie jak po maśle, po raz kolejny sprawdza się powiedzenie mojej koleżanki- "zwierzęta uratowane się zawsze udają"
Szczęścia życzę :)
Gwoździowane były a właściwie była, bo tylko piszczel została złożona jak się należy, strzałka została jak była bo zdecydowanie za cienka na cokolwiek. Ale ponoć to nie ma znaczenia.
UsuńMłody zwierz , da radę :)
UsuńWiedziałam, że wszystko się dobrze skończy.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości i właśnie poznałam cała historię o ogrodowych kociakach. Dobrze, że dzięki Wam świat zubożał o jedno kocie nieszczęście. Ściskam mocno :-*
OdpowiedzUsuńNo tak, udało się, kiciuś jest coraz żwawszy i na szczęście cichszy, przyzwyczaja się do nas, nowego miejsca i braku mamy. A jaki z niego słodziarz i przylepa, tego się nie da opisać :)
UsuńPozdrówka cieplutkie dla Was i zwierzaków :*
fiu fiu, jaki przystojniak! życzę Marcelkowi zdrowia, coby się nóżka porządnie zrosła, a Tobie spokoju i odpoczynku po takiej ilości wrażeń. I zazdroszczę takie przylepy- ja choruję na zwierzaka od jakiegoś czasu, tylko nie udało mi sie Chłopa do tego pomysłu namówić jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńTo ja Tobie życzę, by Ci się udało Chłopa przekonać :)
UsuńJest śliczny. Cieszę się, że jest dobrze z jego kocią łapką. A propos "zakocenia" bloga, to nie znam ani jednej miłośniczki run, wełen i dzianin, która nie miałaby lub nie uwielbiałaby kotów. Serdecznie pozdrawiam Wszystkich
OdpowiedzUsuńTak, to jakoś naturalnie wychodzi z tą miłością do run, wełen i kotów. Pozdrówka serdeczne :)
UsuńJa za wszystko to Cię mocno, mocno ściskam! Ten kocio też Ci się trafił ładny jak diabli!
OdpowiedzUsuńTfu, tfu na muchę urok, niech szybko i mało pieniężnie do zdrowia dochodzi!
Marcelek ma śliczny pyszczek, to prawda. A co do pieniędzy to na szczęście udało nam się trafić na chirurga, który policzył nam za operacje i całą resztą "po kosztach" dlatego, że kotek bezpański był.
UsuńZa życzenia bardzo dziękuję :)
No to rzeczywiście miałaś szczęście do lekarza.
OdpowiedzUsuńMarcel jest uroczy, ale spojrzenie ma charakterne ;-) Mam nadzieję, że z Maszą szybko się dogadają, jak już będzie można Młodego na te salony wypuścić ;-)
Zobaczymy co z tą charakternością będzie. Na razie za Chłopem nie przepada, bo On małego łapał. Do mnie lgnie jak do mamuśki i się rozpływa mrucząc. Mam nadzieję, że z czasem się przekona również do Chłopa, bo on koty bardzo lubi.
UsuńJeszcze trochę wody upłynie zanim Masza i Marcel będą mogli się poznać i dogadać. Na razie kocik zajmuje się głównie spaniem, jedzeniem i przytulaniem :)
Co tam koci blog. W końcu to Twój blog i piszesz, co chcesz. A na ścisłość, 'kota' też pewnie dało by się wkręcić na wrzeciono ;-)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie, że koszty leczenia nie zabiły, a wiem, że potrafią. Ale szybkie, trafne diagnozy i dobre leczenie są warte tego.
Zdrowia dla Marcela.
No w sumie tak, to blog o rzeczach dla mnie ważnych, zresztą nie da się ciągle o włóczkach, czesankach itp. nudno by się zrobiło.
UsuńPrzychodnie dla zwierząt to jednak placówki komercyjne, istnieją po to by przynosić zysk, więc ceny potrafią powalać. A tu lekarz jasno nam powiedział, że weźmie tyle a tyle, bo wzięliśmy bezdomnego kota, ze złamaną nogą, którą trzeba operować i on nie będzie na nas zarabiał. Zastrzyki i leki też wszystko za niższą cenę. Przyjemnie czuć zrozumienie i wsparcie.
A kotek już zaczyna się bawić, choć za dużo mu nie wolno.
Pozdrówka Asiu i dziękuję za życzenia w imieniu Marcelka.
słodkie kocie :D jest podobny do kotki, którą kiedyś oddałam w dobre łapki:) uroczy! oby łapeczka szybko się goiła :))
OdpowiedzUsuń