Całej wełny miałam coś ok 300 gram, a właściwie to miałam 100 gram wcześniej pofarbowanego merynosa i nie bardzo wiedziałam co z nią zrobić, bo 100 gram to tak ni w pięć ni w dziewięć. Więc dofarbowałam jeszcze 200 gram. Farbowania niewiele się od siebie różniły, co w sumie i tak, przy tego typu nitce nie ma większego znaczenia. Świetne jest w niej to, ze każda szpulka może być inna. Wtedy też jest najfajniejsza zabawa w obserwowanie co też z tego wyjdzie i jak poukładają się kolory. Ale tym razem o żadnej niespodziance mowy być nie mogło.
W trakcie dublowania a właściwie trojenia, nakręciłam krótki filmik.
Dużą część okresu świątecznego, oraz całego Sylwestra i Nowy Rok spędziłam przy kołowrotku. I niech to będzie zapowiedzą nowego, bardzo prządkowego roku, w myśl przysłowia - jaki Nowy Rok, taki cały rok.
Powstały też bajeranckie zdjęcia kręcącej się szpulki - uwielbiam zdjęcia kręcących się szpulek, ale jako, że mieszkam sama, najczęściej nie ma ich kto robić, bo ktoś przecież jednocześnie musi pedałować. Ale z okazji obecności Chłopa w czasie świąt, była okazja i zdjęcia powstały.
No i trójnitka. 290 gram/870 metrów. WPI ok 20. 3 motki. Włóczka od razu znalazła chętną nową właścicielkę. A ja pokochałam trójnitki, takie właśnie, nie za grube i nie za cienkie, okrąglutkie i sprężyste, mocno skręcone. Jest w nich coś bardzo eleganckiego.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku :)
Kochana! To jest piękne! ♥ zakochawszy się na zabój!
OdpowiedzUsuńSzczęśliwości w Nowym Roku!
Dzięki :) I Tobie wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
UsuńJeszcze raz napiszę . Cuuuuuuudo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńpiękne, ze aż dech zapiera :))))
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :)
UsuńJuż gdy widziałam zdjęcie nitki na kołowrotku, śpiewało mi w duszy, ze wyjdzie coś pięknego. Nie pomyliłam się. Moje kolory! I nieważne, ze mam w domu masę włóczek, chętnie bym powitała jeszcze jedną. Żal, ze w portfelu hula wiatr...
OdpowiedzUsuńA jak tam wens?
Dziękuję :) Włóczka już ma nową właścicielkę, nie czekała długo.
UsuńWensa będę robić jak tylko dojdzie. Odezwę sie do Ciebie na fejsie jeszcze przed farbowaniem.
Kurczę, jakie super kolory wyszły w nitce! Dla mnie niesamowicie fascynujące jest to, jak różni się ufarbowane od tego, co przekształca się w uprzędzione i połączone.
OdpowiedzUsuńA zdjęcie wirującej szpulki strasznie mi się podoba :)
U mnie w rodzinie zawsze się mówiło - jaka Wigilia, taki cały rok. I takie myślenie jest mi bliższe (bez konotacji religijnych bynajmniej), magiczno-pierwotne, cykliczne - przesilenie zimowe (no, mniej więcej) jako początek nowego cyklu w naturze. Zupełnie inaczej niż Nowy Rok, który kojarzy mi się głównie z bezrefleksyjnym imprezowaniem na gwizdek, z piciem i hałasem.
Więc też przędłam, żeby nie było. A w Nowy Rok za to dziergałam :)
Tak, jest wielka nieprzewidywalność w tym jaka nam się ukręci nitka z danej czesanki. Efekt potrafi być bardzo zaskakujacy.
UsuńJednak się będę trzymała tego Nowego Roku, bo w Wigilię nieciekawie się czułam, za to Nowy Rok miałam genialny, tym bardziej, że Sylwester bezalkoholowy nam wyszedł i nie było żadnego jojczenia nad bolącą głową. I takiego roku całego sobie życzę.
Aaa, jak tak, to dla Ciebie tylko Nowy Rok - i takiego całego roku Ci życzę :)))
UsuńU nas Sylwester od kilku lat stoi pod znakiem - 'robimy wszystko, co wydaje zwyczajne i codzienne odgłosy' czyli pranie na najdłuższym cyklu, zmywarka, odkurzacz itp. - nasze koty panicznie boją się petard i taka metoda sprawdza się najlepiej. A od czasu, jak sąsiad wywołał mały pożar, strzelając fajerwerkiem w (swój) tujowy żywopłot, ochota na spędzanie tej nocy poza domem odeszła nam raz na zawsze. I pozostałym sąsiadom chyba też.
Oj, to sąsiad poszalał ;)
UsuńMoje koty na szczęście się nie boją, kocur się trochę zaniepokoił w tym roku, ale na krótko, na początku zmasowanego ataku hałasu, schował się i to chyba było dla niego najlepsze. Ale doskonale Cię rozumiem, bo miałam wcześniej dwa psy i oba bardzo się bały. Gdy raz wyszliśmy na krótko, po północy, złożyć życzenia sąsiadom, to jeden z nich obdarł nam tapetę koło drzwi, tak się chciał wydostać, więc też Sylwestra spędzaliśmy w domu, właściwie zajmując się psami.
No coś pięknego, chętnie udziergałabym coś z niej. Przepiękne kolory, moje ulubione :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńJakie cudo. Niesamowicie piękna nitka.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrego roku Ci życzę.
Pozdrawiam. Ola.
I Tobie wszystkiego co najlepsze w nowym roku. Wielu wspaniałych udziergów i nie tylko.
UsuńCudowna kolorowa włóczka! Dla mnie przędzenie jest takie magiczne, może dlatego że sama nie potrafię? Ale patrzeć i podziwiać mogłabym bezustannie. A rok 2017 zapowiada się przyjemnie pracowity☺
OdpowiedzUsuńPrzędzenie jest trochę magiczne. Coraz wiecej Polek przędzie, a ja zawsze namawiam do spróbowania, bo to bardzo ciekawa czynność, nie tylko pod względem typowo twórczym, ale i psychologicznym. Wycisza, pomaga pozbierać myśli, wprowadza w spokojny i dobry nastrój. Oby 2017 rok takim własnie, pracowitym i pełnym nowych ciekawych wyzwań, się okazał. Tego i sobie i Tobie życzę.
UsuńCudowna kolorowa włóczka! Dla mnie przędzenie jest takie magiczne, może dlatego że sama nie potrafię? Ale patrzeć i podziwiać mogłabym bezustannie. A rok 2017 zapowiada się przyjemnie pracowity☺
OdpowiedzUsuńTysiu, mnie niezmiennie urzeka kolorystyka uzyskiwana przez Ciebie farbowanej wełenki i pokazywana w postaci warkocza.
OdpowiedzUsuńPo prostu miodzio.
A uprzędzona olśniewa perfekcją wykonania.
Dobrego przędniczego (i nie tylko) Nowego Roku.
Dziękuję Izo :) Tak trochę jest, ze to bardziej małe dzieła sztuki wychodzą niż przedmioty totalnie użytkowe, jakim przecież są wełenki. Przez tę staranność wykonania. Zaobserwowałam trójnitki i jednej z prządek amerykańskich i bardzo mnie urzekły, miedzy innymi perfekcyjnością wykonania. I pomyślałam, że też tak chcę. Trochę mi jeszcze brakuje do perfekcji tej dziewczyny, ale wierzę, że doświadczenie czyni mistrza.
UsuńTobie również dobrego roku życzę i spełnienia we wszystkim czym się będziesz zajmować :)
Bajeczne kolory, lubię takie.
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńCudne kolory! Tysiu, masz talent. Mam sweterek wydziergany z Twoich farbowanek. Jeden motek jeszcze czeka na wykorzystanie. Czekam na kolejne Twoje dzieła.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Od pewnego czasu znów tworzę więcej i chciałabym by tak już zostało.
UsuńKolory jak z bajki. I w ogóle czyste piękno.
OdpowiedzUsuńPrześliczne kolory, jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńOstatnio coraz częściej myślę o kupnie kołowrotka Sonata. Parę lat temu próbowałam prząść na starym PRL-wskim, ale się zraziłam.
Szukam konkretnych melanżowych kolorów gotowych wełenek i mam problemy, więc postanowiłam sama je robić. Najchętniej zrobiłabym kur w Wolsztynie i po nim zakupiła sprzęt.
Czy Ty jesteś po takim kursie i co zadecydowało o kupnie od Kromskiego?
Pozdrawiam cieplutko :)
Witam! Przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale trochę mnie nie było w necie. Ja osobiście nie mam kołowrotka Kromskiego, ale znam te kołowrotki, bo sama prowadzę kursy przędzenia właśnie między innymi na kołowrotkach Kromskiego. Sonata to moim zdaniem najsensowniejszy wybór, jesli chodzi o kołowrotki tej marki. Jeśli masz ochotę to ja zapraszam na kurs do Poznania, choć nie wiem jak w tym momencie z miejscami. Prowadzę warsztaty w Hobby-welna w Poznaniu http://www.hobby-welna.pl/category/warsztaty-warsztaty-w-poznaniu
UsuńNo kochana, i tu zaklęłaś w nitce moje kolory! Oj będę zazdraszczać.
OdpowiedzUsuńNie zazdraszaj, bo do ludzi poszło :P
UsuńJeszcze sobie zamówię u Tysi :)
OdpowiedzUsuń:) :) :)
Usuń