Zawsze myślałam, że takie problemy dotyczą innych... Słyszy się raz po raz w mediach o przypadkach bezmyślności ze strony różnych firm wysyłających rachunki za nieistniejące telefony, za niezużytą energię itd. To jest jeden z takich przypadków.
W sierpniu ubiegłego roku kończyła mi się umowa na internet w Orange. Internet działaj kiepsko, bo mam słaby zasięg, ale dociągnęłam tę umowę do końca. Pod koniec rozdzwoniły się telefony z "miłym państwem" po drugiej stronie słuchawki. Miłe państwo namawiało, zachęcało by przedłużyć umowę, obiecywało gruszki na wierzbie i nie chciało odpuścić. Między innymi jeden miły pan zachwalał nowy modem, który niby to miał wybitnie dobrze działać. Ze wzgledu na to, że na moim osiedlu jest ogólnie kłopot z internetem, dałam się namówić na SPRÓBOWANIE jak ten ich nowyc modem działa. Pan zapewniał, że mam dziesięć dni na to by internet wypróbować i w tym okresie mogę go bez żadnych konsekwencji odesłać (to miała być rzekomo taka promocja!!!).
Internet wypróbowałam, nowy modem okazał się być taki sam jak stary, to znaczy zasięg lipny. W ciągu trzech dni roboczych (w międzyczasie był weekend) odesłałam modem, kartę oraz podpisaną rezygnację z umowy - wszystko tak jak było trzeba. Sprawę uznałam za zamkniętą.
Po jakimś miesiącu czy dwóch dostaję rachunek za internet. Telefon do Orange... okazuje się, że Oni nie mają zanotowanego żadnego zwrotu modemu - ja natomiast mam potwierdzenie nadania. Pani (po uprzednim wysłaniu jej skanu tegoż potwierdzenia), informuje, że w takim razie zamyka sprawę i my już nic nie musimy robić!!!
Po kolejnym miesiącu, półtora przychodzi pismo, że "Przykro nam bardzo... ale... no dobrze, może i modem wrócił i u nich zaginął, ale nie mają wypowiedzenia umowy (było razem z modemem wysłane jedną paczką). Informują nas, że trzeba uregulować należność (to już dwa rachunki za internet którego nie mam, bo nikt się nie spieszył z wysłaniem tego pisma) i wysłać wypowiedzenie umowy... Nic nie płacę, wysyłam KOLEJNE wypowiedzenie i skrzętnie chowam potwierdzenie nadania
Po jakiś dwóch tygodniach dzwoni do mnie Pani z Orange w sprawie wysłanego wypowiedzenia i znów tłumaczę od nowa, Pani (z głosu starsza) wydaje się być przejęta sprawą i współczująca. Uważa, że tak nie powinno się zdarzyć, że ona nie wie dlaczego tak się stało. I znów to samo, informuje mnie, że zamyka sprawę i już żadne rachunki ani takie tam nie powinny przychodzić - to było w okolicach początku roku.
Dziś rano otwieram skrzynkę na listy i wyciągam kopertę z Orange, a w środku wezwanie do zapłaty za fakturę za styczeń (której w ogóle na oczy nie widziałam) i bieżący rachunek za luty... płatną do 18-go marca... osz kurrrrr....
Ręce mi opadły do samej ziemi... Telefon do ORANGE, kolejny miły pan przyjmuje reklamacje i mówi, że tak nie powinno się zdarzyć i on nie wie dlaczego tak się stało!
Wiecie co, mam tego po dziurki w nosie, po czubek kucyka i po kokardę!!! Jest marzec, internet był zamówiony w sierpniu i odesłany po 3 dniach - mam potwierdzenie nadania. Modem i karta zostały odesłane, więc fizycznie nawet ich nie mam i nie mogę używać, wysłane zostały dwa wypowiedzenia umowy, wykonanych kilka telefonów, kilka osób zapewniało, że zamyka sprawę, a ja ciągle wyjmuję ze skrzynki nowe rachunki... i nie wiem już co dalej robić.
Mam wrażenie, że w tej firmie nikt nad niczym nie panuje, nikt nie ogarnia najprostszych spraw a o tym czy dostaniesz rachunek czy nie, decyduje KOMPUTER!!!
Piszę tego posta ku przestrodze, bo to co słyszycie przez telefon, od miłego państwa chcącego Was namówić na różne telefony, internety itd (że niby na próbę, że to nic Was nie będzie kosztowało, że możecie zrezygnować itd.) może być początkiem kilkumiesięcznego szarpania się , którego finał ciągle jest nieznany!!!
Pozdrawiam.
Jeśli chcecie się dowiedzieć co dalej się działo z moją sprawą, czytajcie TUTAJ
Nie wie prawa ręka co czyni lewa.....u mnie podobnie było z jednym zamówieniem internetowym od Panasonica. Przelew utknął, księgowość babrała się ze wszystkim ręcznie bo jakąś awarię systemu mieli i dwa tygodnie trwało zanim zamówienie zostało zamknięte. Milion telefonów, każdy oczywiście się tym zajmie i załatwi albo odsyła od jednego biura do innego biura. Bankowe potwierdzenia wykonanych przelewów są nic nie warte dla sklepów bo u nich się liczy fizyczny wpływ na konto. Nagrywanie rozmów jest nie po to, by odtworzyć rozmowę w celu ustalenia stanu faktycznego ale po to by klienci nie bluzgali i nie grozili obsłudze sklepu. Osobiście nie wierze w te terminy wypowiedzeń. Te firmy zrobią wszystko żeby pieniądze od ludzi wyciągnąć - wg zasady że najpierw płacisz fakturę, a potem się o nią możesz ewentualnie wykłócać. W przeciwnym wypadku postraszą Cię skarbówką, komornikiem i innym egzekutorem...eh szkoda gadać.
OdpowiedzUsuńMasz rację - nie wie prawica co czyni lewica. Za kazdym razem rozmowa z inną osobą, która oczywiście bladego pojęcia nie ma o sprawie, więc i za nic żadnej odpowiedzialności nie bierze. Tłumaczenie od nowa, zapewnienia, że wszystko będzie załatwione, potem miesiąc dwa spokoju i kolejne "kwiatki". No ile można....
UsuńRobi się równie ciekawie jako w UK. Tutaj taki sam bałagan, żeby móc porozmawiać z człowiekiem w firmie przez telefon najpierw musisz odsłuchać 20 min nagrań z automatu, wybierać poszczególne opcje, mam już się w końcu polaczymy z Żywą Osobą jest dokładnie to samo, niekompetencja, bałagan, przełączanie do działów zajmujących się danym problemem, w międzyczasie dochodzi do rozlaczenia i wszystko zaczyna się od początku. Często też firmy mają swe customer services za granicą i łączysz się z osobą, której nie możesz zrozumieć. Widzę, że w Polsce biorą przykład z takich rozwiązań. Najczęściej na korzyść firmy, nie klienta...
OdpowiedzUsuńA takie automaty to już norma, najlepsze jest jak odbierasz telefon a w słuchawce sekretarka - proszę czekać... Mnie to cholera na miejscu trafia, bo kto tu do kogo dzwoni i kto na kogo powinien czekać... Nigdy nie czekam.
UsuńDlatego jeśli tylko jest to możliwe, to umowy podpisuję i rozwiązuję z żywym człowiekiem w salonie stacjonarnym. A wszystkich akwizytorów spławiam na drzewo, zanim zdążą powiedzieć jaką to cudowną ofertę dla mnie mają. Możesz spróbować zwrócić się do rzecznika praw konsumenta, powinien takowy być w urzędzie miasta albo starostwie powiatowym.
OdpowiedzUsuńZ własnych doświadczeń podpowiem, że w razie korespondencji mailowej z nieżyczliwą instytucją warto maila z opisem sprawy wysłać do federacji konsumentów (namiary oddziałów http://www.federacja-konsumentow.org.pl/63,tu-znajdziesz-pomoc.html) i do wiadomości instytucji. Przy sprawach z telekomami pomocny też bywa Urząd Komunikacji Elektronicznej (adresy i kontakty delegatur http://www.uke.gov.pl/delegatury-uke-1064). Powodzenia!
UsuńWielkie dzięki, jestem ciekawa o co się to wszystko oprze...
UsuńMasz może zanotowane (np. w komórce) daty i ewentualnie godziny, kiedy rozmawiałaś z ludźmi z Orange? Na początek możesz domagać się, żeby Orange odsłuchało nagrania rozmów, w których kilkukrotnie zapewniono Cię, że sprawa jest zamknięta. Być może rzeczywiście mają tam taki bałagan, że sami nie wiedzą, co zamknęli - czasem się zdarza, niekoniecznie ze złej woli, ale to już ich problem i oni powinni wyjaśnić. Jest szansa, że to pomoże szybciej niż jakaś zewnętrzna insytucja. Trzymam kciuki, żeby się udało!
OdpowiedzUsuńMyślę, że te godziny i daty są do odgrzebania. Zresztą niby w systemie (z tego co mówił dziś gościu na infolinii) stoi jak byk, że wpłynęło pismo o odstąpieniu od umowy i te rachunki w ogóle nie powinny się wydarzyć... (mam tam dzwonić jeszcze po południu, bo system im padł i coś tam nie mogą zrobić... ) Ja nie myślę, że ktoś to robi ze złej woli, bo się "świat" na mnie uwziął ;), naprawdę mam wrażenie ogromnego bajzlu i chaosu w tej firmie, tylko powoli tracę poczucie, że mogę cokolwiek zrobić i że to co zrobię przyniesie jakiś wymierny skutek. Po kilkukrotnych zapewnieniach, które nic nie zmieniają, można wpaść w dziwne myślenie, że ja sobie, ludzie w infolinii sobie, a życie sobie i nawet jak kolejny raz zadzwonię, czy nawet pojadę do sklepu firmowego, wyjaśnię, ktoś ZAMKNIE SPRAWĘ, to nic się nie zmieni. Pozdrawiam :)
UsuńZ orange mam złe doświadczenia,z powodu rzekomego zadłużenia coś ze cztery lata nękali mnie różni windykatorzy strasząc komornikiem,sądami,męką piekielną aż wreszcie sąd uciął te zabawy. A chodziło o rozwiązaną umowę,pani w salonie zapewniała,że wszystko ok,opłacone ,załatwione i w ogóle cacy,ze strony Orange w ciągu dwóch lat żadnej informacji,że jednak nie wszystko jest cacy a po dwóch latach napadł mnie windykator,żebym oddała 1,5 tysiąca.Powodzenia w walce :)
OdpowiedzUsuńWiesz, to chyba u nich normalne, przy poprzedniej umowie też potrafiły mi nie przychodzić w ogóle faktury (choć zażyczyłam sobie dobitnie by przychodziły papierowe faktury). Teraz też tempo przychodzenia wszelkich pism jest żółwie. Ech, gdyby człowiek wiedział, że się przewróci to by się położył.
UsuńPodobnie 'walczyłam' 9 lat temu z TPSA. Przeprowadzając się chciałam przenieść telefon a, że trzeba było czekać na przeniesienie dłużej niż na założenie nowego, zaproponowali nowy numer i likwidację starego. Tak się stało. Nowy założyli piorunem, natomiast na stary, na kilka dni do wygaśnięcia umowy, założyli za dodatkową opłatą blokadę numeru wychodzącego, która mi oczywiście zaproponowali. Po pół roku dostałam monit, że nie płace rachunków za pierwszy numer ! Na moje pisma (bo oczywiście istniała już tylko ich cudowna BlueLine) wyjaśniające, że zrezygnowałam już dawno z poprzedniego, skąd nagle monit i zaległe płatności, że płace tylko nowy abonament tłumaczyli się, że nie ma rezygnacji z pierwszego, a rachunki wysyłali na stary adres, bo nie mają innego (ciekawe, że po pół roku nagle wysłali monit na nowy adres - ktoś miał olśnienie ?), że nic nie wiedzą o rezygnacji. Pisałam reklamację, opisując wszystko i ... owszem, na infolinii się kajali, że już wszystko wyjaśnione, nie ma problemu a listem otrzymałam już pismo od windykatora. Musiałam zapłacić zaległe rachunki, nie było wyjścia. Zaraz po tym zajściu rezygnowałam ze stacjonarnego.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia !
No niedobrze... ja mam nadzieję się z tego jakoś wyplątać, tylko to jest jak walka z wiatrakami.. Najgorsze, że człowiek musi mieć jakiś internet, jakiś telefon, bo inaczej będzie żył sobie jak jaskiniowiec ;)
UsuńA miałam nadzieję, że takie rzeczy już dawno za nami...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo, że tak się zmagać musisz z .. no właśnie, z czym, z niedbalstwem czy raczej już naciąganiem i oszustwem...? Mam jednak nadzieję że z tej walki wyjdziesz zwycięsko!
Na Twoim miejscu, pofatygowałabym się do biura firmy na "O" ze wszystkimi dowodami, świstkami, umowami, rezygnacjami, porobiłabym kopie, sprezentowałabym im i poprosiłabym o potwierdzenie na każdym świstku który dostali. Osoba to przyjmująca w razie czego będzie odpowiadać za "zagubienie", nie Ty... Niewątpliwie Marysia chyba podsunęła Ci dobry pomysł - może czas najwyższy wytoczyć większe działo i posilić się pomocą Federacji Konsumentów - i nie czekaj na kolejne listy tylko działaj! Rozmowom telefonicznym nie ufaj, lepiej mieć tradycyjny "dupochron" na papierze.
Trzymam kciuki :)
Jak rozwiązywałam umowę z Orange to wszystko załatwiałam osobiście i miałam ze sobą ksero wypowiedzenia umowy, na którym pracownik musiał mi się podpisać, że otrzymał oryginał. Niestety wszystkie sprawy trzeba teraz załatwiać w ten sposób i trzymać w domu tony makulatury. I nic faksem, bo tusz z faksu po pewnym czasie płowieje i zostaje czysta kartka. Tak samo jak tusz z paragonów fiskalnych. Przechowywać trzeba kserokopie paragonów.
OdpowiedzUsuńNiestety mam takie zdanie o firmie że TO SAMO ZŁO, zasięg jest bardzo kiepski w małych miejscowościach, do tego nie kończące się telefony nagabujące i do tego wciskające w sposób bardzo nieoczywisty nowy abonament, a rozstałam się z tą firmą na dobre kiedy pewnego pięknego dnia miła pani z orange zadzwoniła i poinformowała mnie że " orange UBEZPIECZYŁO mnie na życie na 20 tys. i że to mnie będzie kosztowało 20zł miesięcznie" powiedziała to w trybie dokonanym , na co oczywiście głośno i wyraźnie zaprotestowałam (pani oczywiście czyniła mi wyrzuty, że nie dbam o siebie i o rodzinę), a potem złożyłam skargę do biura obsługi klienta... na szczęście na tym się skończyło nie zapłaciłam im ani złotówki na ubezpieczenie... Sieć komórkową zmieniłam, ale Orange jeszcze całkiem niedawno nadepnęło mi na odcisk, jeden pan nękał mnie telefonami przez 3 dni po kilka razy dziennie, próbując zawrzeć ze mną umowę, mimo że w każdej rozmowie zapewniałam go że nie zamierzam wrócić do nich, dopiero jak zagroziłam ze skargę na niego złoże to odpuścił. W obecnej sieci mam 3-4 tel. z ofertami pod koniec okresu umowy,dawniej w orange chyba nie przesadzę jak powiem że miałam średnio 1 ofertę na co tygodnie.
OdpowiedzUsuńA co do walki z oragne, zawsze możesz od nich zażądać odsłuchu nagrania z rozmowy telefonicznej i będziesz miała dowód że ktoś wcześniej przyjął reklamację i zamknął sprawę
pozdrawiam
Ręce i majtki opadają .
OdpowiedzUsuńWiesz najlepiej udać się osobiście do punktu Orange .Zrobić awanturę i wtedy wszystko się da !!!Okropna metoda ale czasem tylko taka najszybciej skutkuje!!!! ;)
OdpowiedzUsuńPrzykre to jak się pracuje , a może klient zapłaci dla świętego spokoju ?
OdpowiedzUsuńWiesz, może jakby to był 1 rachunek, to przeleciałoby mi przez myśl, by go zapłacić i machnąć ręką, ale nie będę dla świętego spokoju płacić przez dwa lata, za coś, czego nie mam i z czego zrezygnowałam zgodnie z obowiązującymi zasadami. Pozdrawiam Cię Aniu :)
UsuńJa mam same złe wspomnienia z tą firmą. Nikt się na niczym nie zna i wszyscy są mili do momentu podpisania umowy. Nie chcę tu mojej historii przytaczać, ale generalnie tak samo jak Ty mnie zapewniali, że wszystko naprawią po czym nie robili nic. Jedyna moja rada jest taka: "nigdy już więcej nie podpisuj nic z tą firmą". Życzę powodzenia w walce z niekompetencją. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńUwielbiam te wszystkie promocje "za darmo" i "może pani odesłać". Do mnie też dzwonią (z innej sieci co prawda) co chwila z jakimiś "wspaniałymi" ofertami... Odkładam słuchawkę zanim zdążą mi przedstawić ofertę. Może to i niegrzeczne komuś przerywać, ale to jedyny sposób - nie dopuścić dzwoniącego do głosu: "Nie jestem zainteresowana. Dowidzenia." Więcej nie oddwaniają. Moja mama ma do dziś telewizję w Orange/TPSA, której nie da się zainstalować mimo zapewnienia, że wszystko łatwo się samemu podłączy, reklamacji itd. Nauczka jest taka, że nigdy nie należy nic zamawiać przez telefon, ani przyjmować ofert typu "to nic nie będzie kosztować"... zawsze jest tak samo... Powinnaś niestety wybrać się do punktu obsługi ze wszystkimi papierami i tam uzyskać jakiś papier potwierdzający, że umowa już dawno wymówiona i nic im nie jesteś dłużna. Infolinia swoje, a niestety system swoje i widać nikt do tąd nie raczył Cię z tego systemu wypisać.. Grunt to nic im nie płacić, bo płacąc niejako potwierdzasz fakt zadłużenia. Ponadto Twój "dług" może być sprzedany i ktoś inny będzie go próbował windykować 0___o, a windykatora już nie obchodzi czy byłaś coś winna czy nie... Więc jakiś papier byłby przydatny. Powodzenia i mam nadzieję, że Ci szybko odpuszczą.
OdpowiedzUsuń