czwartek, 29 grudnia 2011

Międzyświęta

No i mamy międzyświęta ;) U mnie w domu generalne przemeblowanie - tak mnie jakoś wzięło, bo się zagraciło. Trochę sprzętów różnej maści wyleciało z mieszkania, ustępując miejsca przestrzeni i nie tylko - mam wreszcie duży stół, na którym będę mogła się wreszcie rozłożyć z maszyną do szycia. Jest dobrze, pomijając całe sprzątanie jakie towarzyszy zawsze przemeblowaniom.

W kuchni zagościła zmywarka (ha!). Nie cierpię zmywać, naprawdę wolę już załadowywać i rozładowywać maszynę. Drugą czynnością jakiej nie znoszę w kuchni jest mycie podłóg, ale na to chyba jeszcze maszyny nie ma - przynajmniej w wersji domowej.

Ledwie się człowiek wykaraskał ze świątecznej roboty (na wigilii mieliśmy 14 potraw!) a już sylwester za pasem. Ale w tak zwanym międzyczasie udało mi się ukręcić trochę przędzy.

Bfl z moherem 213 metrów/112 gram





Fotki z wędzarni - wędzone udka i schaby - coś pysznego ! Operacja "wędzenie" trwała dwa dni. Był jeszcze wędzone karpie, ale nie załapały się na zdjęcia.



A to całkiem koci stosunek do świąt. Kot w swoim środowisku naturalnym ;)



Choć nie było mnie długo na moim i Waszych blogach, to myślę, że teraz będzie już lepiej. Pozdrawiam.

środa, 21 grudnia 2011

Niech się święci...


Jest to mój ostatni przedświąteczny post. Święta, pierwszy raz w życiu, spędzam poza domem, na wsi, w rodzinnym domu mojego Chłopa. Będzie to dla mnie ciekawe dościadczenia. Z racji tego w domu przygotowania są ograniczone - znaczy się nie szaleję... Jutro rano zabieram majdan zwierzęcy i ziuu. A wygląda na to, że święta mogą być białe :D, za oknem sypie aż miło, mrozik trzyma, a mi aż się pyszczysko śmieje, bo uwielbiam ten świąteczny klimat okraszony śniegiem. W piątek czeka mnie jeszcze tradycyjne wiejskie wędzenie :) - zdjęcia po powrocie.
Aaaa, i biorę ze sobą kołowrotek :)

Powyższe zdjęcie jest fotką mojego własnoręcznie wykonanego wianuszka świątecznego. Więcej zdjęć i szczegółów TUTAJ

Jeśli ktoś wciąż nie ma wszystkich prezentów, to służę małą podpowiedzią - prezent uważam za idealny dla osoby starszej i/lub lubiącej tradycję. Jest to książka Tomasza Pruszaka "O ziemiańskim świętowaniu" Jest to w sumie praca naukowa, w której autor zebrał  wiedzę na temat tego jak święta Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy obchodzili ziemianie w końcu XIX i na początku XX wieku. Pomimo, swojej naukowości, czyta się bardzo dobrze, można w niej odnaleźć to, czego często brak w naszych współczesnych świętach, a mianowicie ten specyficzny klimat.


Książka nie należy do tanich, cena z okładki to 89 złotych, jednak empik daje teraz 25% upustu i książka kosztuje tam 66 złotych. Wydanie bardzo ładne, dużo starych zdjęć, porządnie zszyta i oprawiona.


I na koniec...

Zdrowych, pogodnych, śnieżnych i przede wszystkim spokojnych Świąt, abyście wszyscy odpoczęli od codziennego zaganiania, od stresów i frustracji. Życzę Wam, byście odnaleźli magię tych dni, bez względu na to jaką religię wyznajecie i jak zechcecie te Święta obchodzić.

Do zobaczenia po Świętach.

piątek, 16 grudnia 2011

Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Chciałabym dziś przedstawić Wam mój drugi, młodziutki blog. Człowiek gdy coś tworzy to, co i rusz, zaczynają mu się podobać nowe rzeczy, zgłębia nowe techniki i ciągle się rozwija. Mnie bardzo zainteresowały blogi traktujące o upiększaniu mieszkań, tworzeniu ozdób i klimatu. A że mój pierwszy blog z samego założenia jest blogiem o wełnie to nie chcę robić tu zamieszania. Niech zostanie tak jak jest, a do kompletu zafundowałam sobie drugi wirtualny zakątek. Zapraszam serdecznie do zapoznania się i pozostania na dłużej

środa, 14 grudnia 2011

Festiwal Sztuki i Przedmiotów Artystycznych

Na Międzynarodowych Targach Poznańskich, jak co roku, odbył się ów Festiwal w swojej standardowej przedświątecznej odsłonie. Wrażenia ogólne pozytywne, dużo było przedmiotów ładnych, ciekawych, różnorodnych. Zdecydowanie przeważał filc, klasyczny i na jedwabiu, mniej w mojej ocenie było biżuterii. Ale jeśli ktoś wybrał się tam mając za cel kupno świątecznych prezentów to miał duży wybór.

To co mnie zainteresowało najbardziej to stoisko pań z Janowa z ich dwuosnowowymi dywanami. Jedna z pań miała też kołowrotek, stareńki jak świat, ponoć odziedziczony po teściowej, jak i krosna na których tka swoje dzieła. Niestety kołowrotka obsłużyć nie umiałam, dla mnie - nauczonej pracować na nowocześniaku - był on zdecydowanie zbyt antyczny, ale pani Filomena sobie radziła :) Zdjęcia kołowrotka nie pstryknęłam, a szkoda.









Panie przyjechały z małym krosnem, na którym jedna z nich demonstrowała technikę tkania dwuosnowowego. Dowiedziałam się tego co od dawna mnie ciekawiło, a mianowicie czym różni się krosno do dwuosnowówki od takiego "zwykłego", do tkania dywaników czy płótna. Różnice są niewielkie.



I może jeszcze drugi temat, który szczególnie przykuł moją uwagę na festiwalu - obrazy wykonywane technika miedziorytu przez pana Adama Półtoraka. pamiętam te obrazy sprzed dwóch lat, wtedy również nie mogłam się napatrzeć.  Ptaki, zioła owoce i kwiaty przecudnej urody. Niestety na razie nie stać mnie na takie cudowności, a zakup jednego obrazka uważam za lekko bezsensowny, ale obiecuję sobie, że kiedyś kupię przynajmniej krótką serię ziół.







Głóg w którym prawie się zakochałam :)


Do domu wróciłam z niewielką dwuosnowówką i sporą ręcznie robioną świecą, z zatopionymi na ściankach kwiatami, źdźbłami traw i ziół.






 A to jest kot... a właściwie kocie odnóża, w komplecie, wystające spod łóżka :)

wtorek, 6 grudnia 2011

Wyniki zimowego candy

Zgodnie z zapowiedzią ogłaszam wyniki candy zimowego . Spośród wszystkich uczestników MASZYNA LOSUJĄCA wylosowała jedną osobę do której powędrują cukieraski.


Mikołaj był szczodry dla MAGDOR
właścicielki dwóch rusałek ;)

Magdor, proszę o kontakt (mój email jest w profilu, w bocznym pasku)
Jednocześnie uprzedzam (i przepraszam), że wypadł mi ważny wyjazd, wyjeżdżam jutro rano, i w domu, przy komputerze będę dopiero 9 grudnia - wtedy ustalimy wszelkie szczegóły.

Dziękuję wszystkim za zainteresowanie, dziękuję za wszystkie zgłoszenia i ... do następnego :)

czwartek, 1 grudnia 2011

Funt kłaków

Może jest i funt, nie ważyłam, jednakże przez dwa ostatnie dni grępluję i grępluję. Zgręplowałam sporo
alpaki w pomarańczowych kolorach i drugie tyle smolisto czarnej.






Wrażenia bardzo dobre, tylko praca powolna. Gręple czeszą ładnie a odpadów praktycznie nie ma, troszkę tylko krótkich kłaczków. Na próbę ukręciłam troszkę przędzy, nitka wychodzi równiutka, na czym mi właśnie szczególnie zależało.


 Moja ogoniasta pomagierka ;) Oczywiście z pyszczkiem w wełnie... oj nie byłam zadowolona. 


A tu jakie niewiniątko :D




I mój zwierzyniec - flash spowodował niesamowity efekt niebieskich oczu, zwierzaki wyglądają jak nie przymierzając kosmici ;) Dogadują się coraz lepiej, choć może jakiejś miłości między nimi nie ma, ale nie ma też agresji. Umieją sobie spokojnie zakomunikować, czego każde z nich sobie nie życzy. I oby tak dalej. Choć swoją drogą jestem ciekawa, czy kiedyś będę mogła cieszyć się widokiem psa i kota śpiących razem...


środa, 30 listopada 2011

Możesz pomóc bezdomnym psom


Piszę tego posta by jakoś przyczynić się do pomocy psom ze schroniska w Rachowie Starym.
O pomoc apeluje Ori z  bloga Pełnia lata w domu Tymianka , ja tylko dołączam do prośby.

Szczegóły TUTAJ i TUTAJ 

Aby pomóc należy:
 - zarejestrować się na stronie www.krakvet.pl/forum,
- wejść w link Pomoc schroniskom, następnie w Głosowanie listopadowe,
- zaznaczyć w kółku Rachów Stary i zagłosować.

Cała akcja polega na tym, że schronisko, na które zagłosuje największa liczba osób dostanie dofinansowanie, a kwota jest niebagatelna. Zwycięsca poprzedniego miesiąca otrzymał karmę o wartości 11 tysięcy złotych!

Głosowanie trwa do jutra!!!
Z jednego komputera można oddać tylko jeden głos.

01.12 UWAGA!!!

Schronisko w Rachowie Starym WYGRAŁO!!! otrzymując pomoc w wysokości aż 13612 złotych w postaci karmy dla zwierząt i żwirku - artykułów pierwszej potrzeby. Gratulacje :)))

Dziękuję za wszystkie głosy oddane poprzez tego bloga.

wtorek, 29 listopada 2011

Gręple ręczne

W moje posiadanie trafiły gręple ręczne. Nabyłam je ze względu na runo alpaki, które niezbyt ciekawie grępluje się na drum carderze, a mi zależy na naprawdę gładkiej nitce. Gręple są klasyczne, z mata taką samą jak te drumcarderowa. Ale rozczesują lepiej, może dlatego, że partie wełny są malutkie i wkłada się zdecydowanie więcej pracy w uczesanie jednego małego kłębuszka alpaczego runa. Praca szalona, ale czy przędzenie nie jest tym samym?

Tak więc o ile przy kocie trudno mi prząść - acz się staram (kicia wkłada łebek tam gdzie nie powinna - całkiem jakby jej się marzyła dekapitacja, albo przynajmniej skręcenie młodego kociego karku ;) - i nie tyle o wełnę i moją pracę się martwię co o kota), to grępluję sobie bez problemu.



W tak zwanym międzyczasie ufarbowałam troszkę czesanki, którą niniejszym prezentuję.

Bfl z jedwabiem

Bfl z moherem
Obecnie na kołowrotki króluje Shetland "Au naturel" w czterech naturalnych kolorach przędzionych naprzemiennie. Potem uprzędę go w navajo. Oczekuję ciekawego efektu, choć na razie jeszcze nie ma co pokazywać.

I jeszcze drobiazg świąteczny - serduszko wyszyte haftem hardanger.


Pozdrawiam :)

czwartek, 24 listopada 2011

Trochę kota

Zapomnijcie, że w najbliższym czasie coś uprzędę, utkam czy zrobię cokolwiek podobnego. Sama się zastanawiam co dokładnie znaczy to "w najbliższym czasie"... Kilka tygodni, miesięcy... Ale cała radość jaka płynie z posiadania kotka wynagradza z nawiązką tę niedogodność.

Kotka jest przesłodka, daje nam maksimum radości, ale jednocześnie jest bardzo absorbująca i wymusza ciągłą uwagę. Ja chyba już trochę zapomniałam jak to jest mieć małego kociaka. Jeśli akurat po mnie nie biega, to biega wokoło mnie albo miauczy wniebogłosy z jakiegoś kąta, więc biegnę sprawdzić cóż to się takiego stało - oczywiście nic takiego się nie stało, tylko Masza właśnie chce wleźć na jakiś wysoki mebel, albo jej myszka (ewentualnie piłeczka) wpadła gdzieś gdzie kotka nie sięga, lub weszła gdzieś i nie wie jak zejść, tudzież coś z podobnej beczki. I tak w kółko :) Teraz zajęła się biurkiem przy którym siedzę i jego bliską okolicą.

Czasami kicia dostaje pełnoobjawowego świra. Biega wtedy po domu z prędkością światła, od jednego końca do drugiego, z ogonem wygiętym w pałąk i uszkami położonymi po sobie, wydając z siebie jakieś piekielne odgłosy ;). Tak sobie opisuję moje obecne przeżycia, choć wiem, że kociarze przez to wszystko przechodzili, ale może z lubością sobie przypomnicie jak Wasze kicie były tycie :)

Załączam kilka fotek, niemalże nie sposób sfotografować kota w fazie szczenięcej, który akurat nie śpi, dlatego większość zdjęć Maszy wcale nie przedstawia tego o czym mówię, ale spokojnego, śpiącego kota -  żywe srebro.






I jeszcze wiadomości z frontu psio-kociego.  Aktualnie sytuacja wygląda tak, że po początkowych prychaniach, warczeniach i najeżaniach się, kotka podchodzi już do psa na odległość 15 centymetrów. A dziś kicia spała u mnie w łóżku, w pokoju w którym śpi też pies. Chwilowo nawet spały razem w łóżku, choć kicia nie wiedziała o tym, bo gdy wyszła do kuchni się napić to suczka wskoczyła do łóżka i cichutko zaległa pod kołdrą. Niczego nieświadoma Masza prawie przeszła przykrytej kołdrą Psotce pod głowie, po czym wśliznęła się Chłopu pod pachę i zasnęła. Uwielbiam spać ze zwierzętami :)