Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przędzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przędzenie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 grudnia 2017

Jesienne klimaty z drum cardera.

Któregoś dnia mnie naszło, by coś namieszać. Wena twórcza jakoś się we mnie zakotłowała i wyciągnęłam drumka i pięć toreb wełny oraz innych włókien, poupychanych po kątach - jeśli nie wiecej.

I namieszałam. W brązowo - jesiennych klimatach.




Dosyć dużo tego powstało, bo ponad pół kg. Mieszanka bardzo bogata, znalazło się tu wiele różnych włókien: alpaka, szetland, manx, wensleydale, corriedale, merino, bambus, ramia, tencel, jedwab, moher, angelina i być może coś jeszcze, czego nie zanotowała moja pamięć.

Uprzędłam toto, z wielką przyjemnością.




Powstało 535 gramów przędzy lekko artystycznej,  w 5 motkach. Łącznie 1077m. Średnia grubość na 100 gramów to 200 metrów.








Włóczka jutro pojedzie do nowej właścicielki.
Pozdrawiam :)

wtorek, 21 listopada 2017

Wełenka z battów

Ostatnio ciągnie mnie w stronę szerszego wykorzystania drum cardera i robienia wełen czesanych na tym urządzeniu. W ogóle ciągnie mnie w kierunku włóczek mniej standardowych, innych niż robione do tej pory. Przejadło mi się się farbowanie i potem równiutkie przędzenie czesanek, choć nie myślałam, że to kiedykolwiek powiem ;) No bo ile można robić w kółko w sumie to samo, tylko w innych kolorach...

Wełenka była robiona na zamówienie. Klientka zażyczyła sobie kolory morskie, fiolety i zielenie, z niewielką domieszką innych kolorów, ale bez pomarańczu i rudości.



Włóczka miała być gruba - grubość "czapkowa"
I tak też się stało.


Przędzenie tego typu włóczki, o takie grubości jest dość żmudne w sumie, bo to się tylko tak wydaje, ze grubą włóczkę ukręci się w 2 godziny, ale niestety, aby włóczka grubsza była równa, trzeba ja prząść o wiele wolniej niż cienką, więc w sumie na jedno wychodzi, jeśli chodzi o czas.

W każdym razie powstało ponad 300 gramów fajnej, miękkiej, mieniącej się różnymi kolorami, włóczki, o długości 550 metrów. Akurat na czapkę i jakiś szyjogrzej może. 






To na pewno nie ostatnia włóczka tego typu, jaka się u mnie urodzi. Urzekają mnie mieniące się kolory i ich mnogość w jednym miejscu. Muszę koniecznie sprawdzić, jak to będzie wyglądało w dzianinie.

Niebawem na pewno powstaną dwie włóczki, w kolorach jesiennych i morsko-słonecznych, bo wełna już czeka, a i od siebie z pewnością coś jeszcze dołożę, by kompozycje były ciekawsze.


Pozdrawiam :)

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Fiolety, fuksje i burgundy.

Od dawna się przymierzałam do ukręcenia trójnitki, nie navajo, ale klasycznej, z trzech oddzielnych szpulek. Bardzo mi się podobają, ale bałam się, że z tego będzie dużo odpadu. A tu figa z makiem odpadu było zaledwie 2 gramy. Tyle zostało na jednej ze szpulek.

Całej wełny miałam coś ok 300 gram, a właściwie to miałam 100 gram wcześniej pofarbowanego merynosa i nie bardzo wiedziałam co z nią zrobić, bo 100 gram to tak ni w pięć ni w dziewięć. Więc dofarbowałam jeszcze 200 gram. Farbowania niewiele się od siebie różniły, co w sumie i tak, przy tego typu nitce nie ma większego znaczenia. Świetne jest w niej to, ze każda szpulka może być inna. Wtedy też jest najfajniejsza zabawa w obserwowanie co też z tego wyjdzie i jak poukładają się kolory. Ale tym razem o żadnej niespodziance mowy być nie mogło. 




W trakcie dublowania a właściwie trojenia, nakręciłam krótki filmik.

 

Dużą część okresu świątecznego, oraz całego Sylwestra i Nowy Rok spędziłam przy kołowrotku. I niech to będzie zapowiedzą nowego, bardzo prządkowego roku, w myśl przysłowia - jaki Nowy Rok, taki cały rok. 

Powstały też bajeranckie zdjęcia kręcącej się szpulki - uwielbiam zdjęcia kręcących się szpulek, ale jako, że mieszkam sama, najczęściej nie ma ich kto robić, bo ktoś przecież jednocześnie musi pedałować. Ale z okazji obecności Chłopa w czasie świąt, była okazja i zdjęcia powstały.




No i trójnitka. 290 gram/870 metrów. WPI ok 20. 3 motki.  Włóczka od razu znalazła chętną nową właścicielkę. A ja pokochałam trójnitki, takie właśnie, nie za grube i nie za cienkie, okrąglutkie i sprężyste, mocno skręcone. Jest w nich coś bardzo eleganckiego.








Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku :)

poniedziałek, 28 listopada 2016

Stęskniłam się...

Za blogiem, za jego spokojem, za tym co go różni od fejsbuka. Może tu wrócę... może tu będę znów jakoś bardziej u siebie.

A na ponowne powitanie trochę kolorków. Najnowsza włóczka ręcznie przędziona z ręcznie farbowanej czesanki. Merino superwash, 195 gram/ 815 metrów







Długo mnie nie było, ale człowiek czasem wiele musi zrozumieć :)




wtorek, 20 stycznia 2015

Fuksjowy powrozik i krasnoludzka czapka

Skusiłam się na sprzędzenie poczwórnej nitki. Zadanie się udało




Jej cechą szczególną oprócz tego 4 ply,  jest na pewno grubość, której raczej na tych trzech pierwszych zdjęciach nie widać. Ale na zdjęciu poniżej jest to widoczne



To włościwie taki delikatny powrozik ;) Każdy z czterech singli jest inny. Jest tu i bfl i merino i wensleydale, oraz nieco alpaki i moheru. Farbowane na pasujące do siebie kolory. Całość to około 150m w 400 gramach. Farbki użyte do ufarbowania czesanki na włóczkę to wygrana w candy Eurolana od E-welenki. Tylko czerń jest naturalna, alpacza.

I nie mam pojęcia co z tym dalej zrobić... Myślałam o kolejnej czapce, ale czy można się spodziewać tak wielkich mrozów, by czapka była używana? Wielkopolska to jednak nie Suwałki, choć i tam w tym roku zima chyba leniuchuje.  Nie wiem też jakie muszę mieć druty do przerobienia tego powrozu ;) Sugestie mile widziane.

Wydziergałam też kolejną już czapkę, z tych krasnoludzkich (tak mi się ten styl kojarzy). Chyba powinnam wziąć udział w wyzwaniu "12 czapek w rok" ;) Wzór znaleziony TU
Wzięłam razem ręcznie przędzione merino i ręcznie farbowane merino i wyszło tak oto...





Gdyby ktoś zechciał zrobić sobie taką samą, to podaję szczegóły. Czapkę robiłam z dwóch nitek - ok 300m/100g każda, wziętych razem. Ściągacz na drutach 4,5 w tę i z powrotem, resztą na drutach nr 5 na okrągło. Ściągacz jest zrobiony podwójnym ryżem, zamiast francuza (jak we wzorze). Na druty nabrałam 82 oczka i robiłam bardzo ściśle. Wyszła czapka rozmiar 58-60.

To chyba tyle na dziś. Pozdrawiam serdecznie :)

piątek, 21 marca 2014

Przędzie się szetland, na chustę... koniecznie!

Z resztek farb po Aurorze (włóczka z błyskiem w kolorach niebiesko-zielonych), zafarbowałam resztę szetlanda, jaka mi jeszcze została w moich zbiorach, i ujrzawszy efekt tego farbowania, zapałałam wielką chęcią udziergania z tych kolorów chusty. Muszę, bo się uduszę ;) Czyżby to wiosna tak zadziałała...

No ale do chusty droga daleka, wiodąca przez kołowrotek ;)



Przędę więc singla z całej szerokości czesanki, bez jej dzielenia, po to by uzyskać długie odcinki poszczególnych kolorów, aby w chuście kolory stworzyły pasy łagodnie przechodzące jeden w drugi.

A poza tym remont zaczął się nam na dobre, Chłop mój w domu w Poznaniu jest gościem, a jak już się pojawi to bynajmniej nie po to, by miło ze mną spędzać czas, w domowym zaciszu. Jego przyjazdy wiążą się ze wspólnym bieganiem po składach budowlanych w poszukiwaniu a to kafelków, a to paneli a to jakichś rur, wełen mineralnych i tego całego tałatajstwa, które w przyszłości ma się przyczyniać do naszego domowego szczęścia i spokoju. Samotność znoszę dzielnie - zawsze mogę pogadać do kotów, a one nawet po swojemu odpowiadają. Jak tylko mogę odwiedzam go na wsi, choć koty maja swoje potrzeby i najczęściej wpadam tam rano i wracam wieczorem.W sumie większość brudnej roboty mnie omija, a moje wizyty ograniczają się głownie do oglądania i podziwiania, tudzież decydowania co, gdzie, jakie ma być.

Nasz remont nie jest jeszcze w fazie, która nadaje się do pokazywania, ale dziś rano dostałam zdjęcie, które jak najbardziej do pokazywania się nadaje.



Pierwsze płomienie w naszym kominku :)  Kominek jest jeszcze w stanie surowym, ot stoi sobie 130-sto kilogramowe żelastwo w rogu pokoju i się w nim pali, ale to moim zdaniem taki moment przełomowy - początek domowego ogniska.
W życiu nie miałam kominka, więc przeżywam podwójnie :)

Sprawa internetu w Orange została zakończona pomyślnie, pismo przyszło, nadpłata również.... ufff, kamień z serca.
Pozdrawiam :)

czwartek, 20 lutego 2014

W międzyczasie

Miały być farbowanki, ale... komputer mi zwariował, jak tylko próbuję wejść na Dawandę, coś przekierowuje mnie na inną stronę, tak też dzieje się na niektórych Waszych blogach, a to wszystko dzieje się nie zawsze.

Komputer został przeskanowany na obecność wszelakiego paskudztwa, i okazuje się, że nic to nie dało. Chłop przepatrzył pół internetu w celu znalezienia sposobu na to dziwne zachowanie, ale choć zastosował się do wszelakich zawartych tam wskazówek, nic się nie zmieniło.  Dzieje się tak niezależnie od rodzaju internetu, przeglądarki, a co gorsza u Chłopa zaczęło się dziać to samo. Chyba ktoś rzucił na nas jakiś urok ;) Przy okazji dzieją się inne fajerwerki, np. poczta się buntuje, albo klawiatura wystukuje nie te znaki co powinna, jakaś siła nieczysta chyba. Zaznaczę, że 2 tygodnie temu miałam reinstalkę systemu. Duchy? Chochliki? Złośliwe krasnoludki? Oj, chyba za dużo filmów Disneya ;)

A że nie mogę wejść na Dawandę, to i nie mogę wrzucić farbowanek na sklep i duttta blada.

Więc w międzyczasie pokażę kilka różnych różności.

Na początek włóczka, ręcznie uprzędziona, z podfilcowanego falklanda. Podejrzewam, że w procesie farbowania swoje łapki maczały te same Chochliki, które namieszały w komputerze. Ale czesankę udało się z lekkimi problemami przerobić na przędzę. Powstało 550 metrów singla ze 130 gram falklanda. Jeszcze nie mam pomysłu na tą niteczkę, na razie cieszę się, że wełnę udało się uratować.
 




Kolejną rzeczą jaką chciałabym pokazać są dwa szale filcowe, które powstały jako prezenty świąteczne dla moich koleżanek z pracowni gobelinowej. Jest już wprawdzie połowa lutego, ale dopiero teraz mam zdjęcia. Jako model robił "pan do rysowania" ;) Tło nieco spartańskie, bo pracowniane.



Chciałabym się też pochwalić, że mam za sobą swój pierwsze warsztaty przędzenia na kołowrotku (w charakterze prowadzącej), które odbyły się na początku lutego w poznańskiej pracowni Hobby-wełna u Agnieszki Jackowiak. Było przemiło i bardzo pracowicie.


Kolejne warsztaty zaplanowane są na 8-9 marca w pracowni Agnieszki Jackowiak w Poznaniu. W ten sam weekend odbędą się również warsztaty farbowania, oj będzie się działo. Więcej o warsztatach na stronie http://hobby-welna.pl/


Serdecznie zapraszamy :)