środa, 8 lutego 2012

Ważne tematy - dzieci.

Wszyscy pewnie słyszeliście nie raz i nie dwa o tragedii w Sosnowcu. Wczoraj natknęłam się w Angorze na artykuł dotyczący przyznania się do winy Pani Katarzyny, matki małej Magdy. To co poczułam czytając go i oglądając zdjęcia, na których Pani Katarzyna wyjawia Krzysztofowi Rutkowskiemu że dziecko jej spadło, to oprócz współczucia dla całej tej rodziny, dla dziecka, dla matki, poczułam też straszny lęk i bezradność. Abstrahuję całkowicie od tego czy obecna wersja matki Magdy jest prawdziwa, czy nie (dla mnie jest dość prawdopodobna), a chcę się skupić na trochę innym temacie. Temacie dzieci w naszym obecnym świecie. W Polsce.

Wychowałam się na wsi, bez ojca. Moja mama pracowała zawodowo, czasem po 12 godzin dziennie, czesto byłam dzieckiem "z kluczem na szyi", które wracało ze szkoły do pustego domu. Musiałam pomagać matce prowadzić dom, gotować itd. Nieważne, w kazdym razie nikt mnie nie pilnował, nikt nie organizował mi czasu, nie kontrolował na kazdym kroku. Owszem mama była zainteresowana co robię, ale nie w sensie kwoczenia nade mną. Nie biegała by mi załatwiać lekcje angielskiego, czy zapisywać na basen. W domach obok było tak samo, nikt nie woził dzieci do szkoły, no chyba, że jechał w tym samym kierunku (choć było daleko), nikt nie wysyłał na zajęcia pozalekcyjne - jak się dziecko "wkręciło" na jakieś zajęcia pozalekcyjne, organizowane przez nauczycieli to chodziło, jak nie to nie. Było ZUPEŁNIE inaczej, niż jest teraz. I nie wiem wcale czy gorzej. Rodzic miał prawo mieć swoje życie.

W ciągu tych 20-30 lat wszystko (mam wrażenie) się zmieniło. Usłyszałam kiedyś w telewizji wypowiedź jakiejś pani psycholog, (było to przy okazji wypadku, gdy mała dziewczynka połknęła jakieś dziwne pęczniejące kulki myśląc, że to cukierki) że rodzic JEST W STANIE I POWINIEN przez 24 godziny pilnować swojego dziecka, czuwac nad nim, uważać na wszystko. Dostałam gęsiej skórki!

Mam znajomych którzy przestali mieć własne zycie. Nie są już Tomkiem i Magdą, są Mamą i Tatą! Wszystko jest w ich zyciu podporządkowane dzieciom, przestali mieć pasje, bo mają dzieci, nie wyjeżdżają nigdzie sami, choć mogą zostawić dzieci dziadkom, ale one przecież mogłyby tęsknić. Ze znajomymi spotykają się bardzo rzadko i to wyłącznie u siebie w domu, bo przecież dzieci. Nie wychodzą do kina czy do knajpy bo dzieci. I to nie jest wcale odosobniony przypadek.

W telewizji też promuje się taki rodzaj rodzicielstwa. Dobra matka czy ojciec to osoba, która nie widzi świata poza swoim dzieckiem.

I wrócę do mamy małej Magdy. Rozumiem tę kobietę, rozumiem, że w momencie gdy dziecko wypadło jej z rąk i się zabiło wolała je pochować w jakiś krzakach niż otwarcie przyznać się do winy. W naszym świecie takie wypadki nie są w żadnej mierze dopuszczalne. Nie może się tak stać bo na takiej matce nikt nie zostawi suchej nitki, będzie napiętnowana, przeklęta, odrzucona! Pomijam już fakt, że zostanie umieszczona w więzieniu za nieumyślne spowodowanie śmierci.

A kiedyś też były takie wypadki. Mam znajomą, kobietę w bardzo podeszłym wieku, której w młodości dziecko wypadło przez okno i się zabiło. Osoba wykształcona, z klasą, oczytana, dobra matka, żona, teraz już babcia i prababcia. W tej rodzinie czuje się miłość, wsparcie i szacunek, a i tak zdarzyło się co się zdarzyło - wypadek. W domu było wtedy kilka osób, a i tak nie udało się ustrzec dziecka przed śmiercią, chwila nieuwagi wystarczyła do tragedii. I nikt tej kobiety nie zlinczował ani nie zamknął w więzieniu za to co się stało.

Teraz świat oszalał, jak ktoś ma dziecko to zawisa na nim tak ogromna odpowiedzialność, że chyba trudno ją udźwignąć. Mi by było trudno. To co się dzieje, jest jednym z czynników, które skutecznie powstrzymują mnie przed macierzyństwem, bo ja chcę mieć swoje życie!

A jakie Wy macie na ten temat zdanie? 
Dziękuję za przeczytanie, miałam potrzebę podzielić się moimi odczuciami.

niedziela, 5 lutego 2012

Farbowanki

Z przyczyn totalnie zdroworozsądkowych, wzięłam się za farbowanie. Na Etsy czesanki ostatnio idą jak, nie przymierzając, świeże bułeczki. Pomyślałam, że głupio by było zaprzepaścić szansę zarobienia trochę grosza, tylko dlatego, że mi się nie chce i postanowiłam uzupełnić asortyment. Pomimo początkowych niechęci, ostatecznie sprawiło mi to niezmiernie dużo przyjemności. Jakoś będę musiała pogodzić i patchwork i wełnę ;)

Chwalę się niniejszym moimi wytworkami, tymi, które już wyschły.


merino/silk



merino/silk

A tak całkiem dla własnej przyjemności pofarbowałam jeszcze mawate 


mawata silk hankies
Farbowanki zostały już umieszczone w moim sklepiku. 

Kiedyś, gdy uświadomiłam sobie, ze to co mnie najbardziej kręci, to jest KOLOR, nie wiedziałam co z tym zrobić. Było to dla mnie jakieś takie mało precyzyjne. Jak ktoś ma ładny głos, albo umie malować, to wiadomo co z tym fantem dalej zrobić. Nie wiedziałam, że ta nieokreśloność daje jeszcze więcej możliwości. Nieważne co jest forma, ważna jest treść czyli kolor właśnie. Na czesance, na tkaninie, na hafcie, meblu, etc. Bardzo lubię "opływać w kolory", one gdzieś głęboko, bardzo mocno na mnie działają.

Pozdrawiam słonecznie i mroźno. Zdjęcia w mrozie robi się rewelacyjnie... szybko się robi :D

środa, 1 lutego 2012

Wisława Szymborska nie żyje

      Kot  w pustym mieszkaniu - Wisława Szymborska 

      Umrzeć - tego się nie robi kotu.
      Bo co ma począć kot
      w pustym mieszkaniu.
      Wdrapywać się na ściany.
      Ocierać między meblami.
      Nic niby tu nie zmienione,
      a jednak pozamieniane.
      Niby nie przesunięte,
      a jednak porozsuwane.
     
      I wieczorami lampa już nie świeci.
      Słychać kroki na schodach,
      ale to nie te.
      Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
      także nie ta, co kładła.
      Coś sie tu nie zaczyna
      w swojej zwykłej porze.
      Coś się tu nie odbywa
      jak powinno.

      Ktoś tutaj był i był,
      a potem nagle zniknął
      i uporczywie go nie ma.
      Do wszystkich szaf sie zajrzało.
      Przez półki przebiegło.
      Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
      Nawet złamało zakaz
      i rozrzuciło papiery.
      Co więcej jest do zrobienia.
      Spać i czekać.
     Niech no on tylko wróci,
     niech no się pokaże.
     Już on się dowie,
     że tak z kotem nie można.
     Będzie się szło w jego stronę
     jakby się wcale nie chciało,
     pomalutku,
     na bardzo obrażonych łapach.
    I żadnych skoków pisków na początek.
    
    Nagrobek
 
   Tu leży staroświecka jak przecinek
   autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek
   raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup
   nie należał do żadnej z literackich grup.
  Ale też nic lepszego nie ma na mogile
  oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
  Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
  i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.
   
 R.I.P.