niedziela, 31 lipca 2011

Z pamietnika farbiarki - rozdział 1

Szalenie pociągają mnie takie połączenia - burgundu z zielenią albo granatu z brązem, tudzież intensywnej wiosennej zieleni z granatem. Ale nie zawsze to tak wychodzi jakby się chciało. Ale to wyszło. Robione jakoś tak naprędce, teoretycznie byle jak. Farbka polewana ze słoika i wyszło coś na co nie mogę się napatrzeć.




Jeszcze może słowo o wełnie. Wensleydale
 - bardzo ją lubię choć nie jest najłatwiejsza w przędzeniu, nie należy też do wełen wybitnie miłych w dotyku. Dobrze się farbuje na ciemne kolory. Nazywam ją anielskimi włosami, jest śliska i błyszcząca, w przedzeniu dość tłusta. Przypomina nieco moher, ale właściwie jest jedyna w swoim rodzaju. Praca z nią jest dla mnie wielką przyjemnością.

Zaraz zabieram się za przędzenie :))

poniedziałek, 25 lipca 2011

Baba do sera i inne piękności

Jakiś pozytywny letni wietrzyk zagnał mnie dziś na stare miasto, w okolice sławnego okraglaka, obok którego, o rzut kamieniem znajduje się sklep firmowy Ceramiki Bolesławieckiej. Z pustymi rękami stamtąd nie wyszłam. Firma "Ceramika Bolesławiecka" nawiązuje formą do tradycyjnych polskich naczyń, wzory są ręcznie malowane lub tworzone techniką stempelkową. Istnieje wiele wzorów zdobień, wybrany przeze mnie to dekor nr 111.

Od dwóch lat, zabieram się za to by sobie powoli skompletować cały serwis kuchenny z dodatkami, właśnie z bolesławieckiej ceramiki. Wreszcie zaczęłam.


Baba na ser po prostu mnie urzekła, jest przepiękna i jaka funkcjonalna. Pod jej obszerną spódnicą można schować ser, wędlinę czy kanapkę i już żadna muszka nie jest w stanie ubiec nas w jedzeniu.


A oto maselniczka - nie wiem, czy to powszechny problem, ale ja go miałam - nie mogłam trafić na ładną dużą maselniczkę, do której zmieści się całe masło i nie będzie po przykryciu "wychodzić bokami" i właśnie znalazłam takową.


 Solniczka i pieprzniczka - słodkie - dla odróżnienia jedna ma trzy dziurki do wysypywania, a druga tylko jedną. Zastanawiałam się nawet czy na to jest jakiś powszechnie ustalony patent, to znaczy czy sól ma być w tej z jedną dziurką a pieprz w tej z trzema, czy na odwrót ;) a może skolko godno.



Łopatka do mąki - mam fajny, stary, kamionkowy garnek w którym trzymam mąke, brakowało łopatki, wiec z braku laku miałam tam zwykłą łyżkę, teraz będzie jak należy, z łopatką.



Tak się prezentuje cały kupiony dziś zestaw.
Strona sklepu firmowego Ceramiki Bolesławieckiej jest tutaj

sobota, 23 lipca 2011

Firestar - Iskierka, w wykonaniu własnym

Przy okazji komponowania ostatniego zamówienia w WoW, zainteresowałam się włóknem nylonowym z myślą, czy a nóż nie da się z niego zrobić tego, co Amerykanki nazywają FIRESTAR, a co stanowi dodatek do wielu batt-ów i włóczek artystycznych sprzedawanych na Etsy. Powiem z góry, że pomysł był trafiony.

Włókno ma nazwę Super Bright Trilobal Nylon

Wyczytałam na stronie Jacquarda, że farby Acid Dyes, których używam, nadają się do farbowania nylonu, ale nie każdego. Pozostało więc zaryzykować i wypróbować. Nylon w wersji surowej, to białe włókno, błyszczące i w zasadzie niczym szczególnym się nie wyróżniające. Takie sobie świecące włoski.
Pofarbowałam je tradycyjnie, w parowniku, na kolor fiksji i wyszło pięknie. Kolor jest intensywny, farba w całości wchłonęła się, żadnych zacieków, brudzenia wody i zmywania się farby.



Uzyskany firestar postanowiłam (jako że nadmiarem cierpliwości w dziedzinie eksperymentów włóczkowych nie dysponuję ;) ), wypróbować w praktyce. Efekt końcowy to mieszanka merino, alpaki i właśnie firestaru. Włóczka ma 114 gram i 119 metrów.





Na trzech ostatnich zdjęciach, po ich kliknięciu i powiekszeniu, widać wyraźnie efekt jaki daje firestar - "jedwabne" błyski.
Zachęcam Was do eksperymentowania :)

Dorzucam jeszcze cieplutkie fotki "iskierki" pofarbowanej na różne kolory.


piątek, 22 lipca 2011

Koralikowo

Jest pewnie kilka technik nanizania koralików na włóczki. Między innymi wykorzystywanie nici jako "nośnika" koralików. Ja jednak postanowiłam nawlekać koraliki bezposrednio na włóczkę, a własciwie na jedną z nici podwójnie skręconej włóczki.

Użyłam koralików z naturalnego agatu botswana, o średnicy  4 mm z otworem 1mm.


Co pewien czas przerywałam przędzioną nić, nawlekałam (za pomocą nicianego nawlekacza) kilka koralików, które pojedynczo, co kilka metrów zsuwałam na szpulkę, a resztę ciągle utrzymywałam na nici. Oczywiście do tego celu trzeba prząść cienką włóczkę, ale i koraliki muszą mieć średnice otworu ok 1mm. Niestety koraliki kupowane hurtowo nie zawsze mają równe otwory (pomimo deklaracji sprzedawcy, że otwór ma 1mm zdarzały się kuleczki z otworem mniejszym, co uniemożliwiało ich użycie - na szczęście takich było niewiele).

Do nanizania koralików obmyśliłam sobie nawlekacz - może Ameryki nie odkryłam, ale pomysł - notabene zaczerpniety z kategorii wędkarskiej - okazał się być trafiony i skuteczny.

Nawlekacz do koralików

Nawlekacz jest bardzo prosty. Podwójnie złożona nitka, związana na końcu, na którą nakłada się koraliki, za pomocą igły nawleczonej na pętelkę (podwójną nitkę pętelki nawleka się na igłę i na to nakłada się koraliki), później przez środek pętelki przewleka się nić włóczki i zsuwa potrzebną ilość koralików , ja jednorazowo nawlekałam ok 5-6 sztuk i potem sukcesywnie zsuwa się koraliki na szpulkę z uprzędzoną włóczką. Użyta nić to bardzo cieniutka i wytrzymała nić do haftu maszynowego ze sztucznego jedwabiu.

Efekt końcowy: na włóczce o długości 250 metrów jest ok 50-60 sztuk, ale w sumie mogłoby być więcej.
Włóczka to bfl pofarbowana na odcienie burgundu, ciemnego miodu  z niewielką domieszka caffe latte






poniedziałek, 18 lipca 2011

Drawa, moja nowa miłość

No i po kilku dniach jestem z powrotem w domu. Trochę przykro, że te moje para-wakacje trwały tak krótko. Zdążyłam tylko liznąć troszkę piękna i przygody, nie rozsmakowawszy się nawet porządnie, no ale cóż - życie.

Jeśli ktoś szuka wciąż miejsca na wakacje, a kocha polską przyrodę to, jako cel podróży, bardzo polecam Drawieński Park Narodowy. Usytuowany na styku województw Zachodniopomorskiego, Lubuskiego i Wielkopolskiego, młody (zarejestrowany w 2000 roku) park jest ostoją wielu ptaków (obfituje w jeziora i rzeki) i miejscem gdzie bujnie i niepohamowanie rozwija się flora. Występują tam  nawet wilki. Osobiście widziałam przede wszystkim ptaki w tym moje ukochane żurawie. Ale ponad wszystko polecam spływ Drawą -  przepiękna rzeka, w której się zakochałam bez pamięci. Urzekło mnie także jezioro Ostrowieckie - niedaleko Głuska. Po tych kilku dniach czuję niedosyt i na pewno jeszcze tam wrócę.

Tour de Fleece troszkę poszedł w odstawkę na ten czas, bo nie miałam możliwości zabrać ze sobą kołowrotka, by po pełnych wrażeń dniach choć troszkę poprząść, no ale... coś za coś.  Teraz wracam uczciwie do pracy i będę nadrabiać ;).


Drawa





piątek, 8 lipca 2011

Tour de fleece 2011 - dzień 5 i 6

Peleton mknie dalej, a ja mimo wspomnianego już bakcyla postanowiłam się nie poddawać. Chwilami przędłam siedząc w łóżku, z wysunięta nogą odzianą w 2 skarpetki, która monotonnie naciskała na pedałek kołowrotka ;)
ale wciąż do przodu.


Pierwsza włóczka to thread plying - jedna nitka to mulberry silk (cieniutka) a druga to bfl 
130 gram / 78 metrów 


Dokończyłam też wcześniej pokazanego singla mieszanego 
90 gram / 56 metrów
thick & thin 


No to tyle...

środa, 6 lipca 2011

Tour de fleece 2011 - relacja na goraco - dzień 3 i 4

Postanowiłam wziąć udział w tej ogólnoświatowej zabawie prządek i prządków. I choć zamarudziłam na starcie (zaczynając od trzeciego dnia), to już coś niecoś na swym koncie mam.

Bliższe informacje od Tour de fleece  tutaj

A oto "etapy" jakie mam już za sobą.

Po lewej - mieszanka wełny merino, jedwabiu, angory i kaszmiru, zabajona angeliną. Na razie jakieś 50 gram i ciągle robię.

Po prawej - wełna merino, która jak dla mnie jest za cienka jednak i ukręcę ją jeszcze w navajo.
Około 100 może 110 gram.



Powyższa włóczka w stanie surowym ;) 



A na koniec farbowanki do uprzedzenia lub przyszłego wykorzystania na drum carderze. Jest tu jedwab, kaszmir z jedwabiem, alpaka, merino i trochę moheru .


Uzupełnię płyny i wracam do peletonu ;)

P.s. Złapałam jakiegoś bakcyla owocującego bólem gardła i kaszlem, mam nadzieję, że nie odpadnę przed metą :-|

poniedziałek, 4 lipca 2011

Ruszniczok - tradycyjny element kultury ludowej na Ukrainie

Dziś wzięło mnie na tradycję, nie naszą polską, ale naszego wschodniego sąsiada. Jako, że jestem szczęśliwą posiadaczką ruszniczka, postanowiłam troszke go obfotografować i przybliżyć nieco temat.


Wystrój tradycyjnej ukraińskiej izby
 
Haftowany ruszniczok (рушничок) to od dawna nieodzowny atrybut tradycyjnych świąt narodowych na Ukrainie. Ważne wydarzenia w życiu ludzi, nigdy nie mogły obyć się bez ruszniczków. Haftowane ruszniczki był oznaką gościnności - na nim podawano chleb i sól, gdy witano gości. W ruszniczok otulano noworodki, towarzyszył także człowiekowi w "ostatniej drodze".
Gdy postawiono nowy dom, ruszniczok był ofiarowany budowniczemu  w dowód uznania dla jego pracy. 
Żaden ślub nie mógł się odbyć bez ruszniczków . Ruszniczkiem oplatano ręce nowożeńców (jak obecnie stułą oplata je ksiądz) życząc im dobrej i silnej rodziny, był również symbolem wierności.

Młoda dziewczyna na wydaniu haftowała wiele ruszniczków, które składały się obok innych haftowanych przedmiotów na jej wiano. Jej staranność i zadatki na dobrą gospodynię mierzono ilością ruszniczków jakie wnosiła w posagu i złożonością wzorów jakie umieściła na swoich ruszniczkach. 

Matki dawały ruszniczki swoim synom którzy wybierali się w długą podróż, aby zapewnić im szczęście w nowym, samodzielnym życiu. Był również ceniony jako pamiątka ojczystej ziemi, domu i dzieciństwa.


Mój ruszniczok jest haftowany na płótnie lnianym bielonym, wełnianymi nićmi w kolorach czerwonym i czarnym. Haft tworzy wypukłość względem białej tkaniny (czego może nie być widać na zdjęciach). Nie robiłam go własnoręcznie, dostałam w prezencie, ale jest to na tyle ciekawa i niespotykana (przynajmniej w moich rejonach) rzecz, że postanowiłam coś niecoś na ten temat napisać.



Prawa i lewa strona






I na koniec tradycyjny utwór muzyczny, wykonany przez współczesną rosyjską grupę folk-metalową "Arkona" W utworze tym jest również mowa o ruszniczku. 

Аркона - Туман Яром




Туман Яром, туман долиною
/ Mgła w Jarze, mgła w dolinie /

Туман Яром, туман долиною.
/ Mgła w Jarze, mgła w dolinie. /

За туманом ничого не видно,
/ Przez mgłę niczego nie widać, /

Тiльки видно дуба зеленого.
/ Tylko widać dąb zielony. /

Пiд тим дубом криниця стояла,
/ Pod tym dębem było źródełko, /

В тый криницы дiвка воду брала.
/ Z tego źródła dziewczę wodę brało. /

Та й пустила золоте вiдерце,
/ Upuściła ona złote wiaderko, /

Засмутила козаковi серце.
/ Zasmuciła kozakowi serce. /

А кто ж теє вiдерце дiстане
/ A kto te wiaderko dosięgnie /

Той зі мною на рушничок стане.
/ Ten ze mną na ruszniczok stanie. /

Обiзвався козаченько с гаю, 
/ Odezwał się kozaczyna z gaju, /

Обiзвався козаченько с гаю.
/ Odezwał się kozaczyna z gaju, /

А я ж теє вiдерце дiстану,
/ A ja te wiaderko dosięgnę, /

А я ж теє вiдерце дiстану.
/ A ja te wiaderko dosięgnę, /

Та й з тобою на рушничок стану,
/ I z tobą na ruszniczok stanę, /

Та й з тобою на рушничок стану.
/ I z tobą na ruszniczok stanę. /