Wczoraj podczas porządkowania wełny do
gobelinu, znalazłam mały cudny moteczek wełny, uprzędziony dobrych kilka
lat temu, z batta (merino, jedwab, alpaka, angora, nieco nylonu). Niteczka gruba, miejscami przekręcona, miejscami
niedokręcona, raz cieńsza, raz grubsza - to były początki przędzenia artów.
Znalazłam też woreczek koralików szklanych. I postanowiłam je połączyć z włóczką robiąc falujący oplot.
Wyszedł grubasek 100g/100m. Zaraz udziubię jakąś czapkę, tak rzutem na taśmę na koniec roku.
Udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku Wszystkim życzę :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włóczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włóczka. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 31 grudnia 2017
niedziela, 3 grudnia 2017
Jesienne klimaty z drum cardera.
Któregoś dnia mnie naszło, by coś namieszać. Wena twórcza jakoś się we mnie zakotłowała i wyciągnęłam drumka i pięć toreb wełny oraz innych włókien, poupychanych po kątach - jeśli nie wiecej.
I namieszałam. W brązowo - jesiennych klimatach.
Dosyć dużo tego powstało, bo ponad pół kg. Mieszanka bardzo bogata, znalazło się tu wiele różnych włókien: alpaka, szetland, manx, wensleydale, corriedale, merino, bambus, ramia, tencel, jedwab, moher, angelina i być może coś jeszcze, czego nie zanotowała moja pamięć.
Uprzędłam toto, z wielką przyjemnością.
Powstało 535 gramów przędzy lekko artystycznej, w 5 motkach. Łącznie 1077m. Średnia grubość na 100 gramów to 200 metrów.
Włóczka jutro pojedzie do nowej właścicielki.
Pozdrawiam :)
I namieszałam. W brązowo - jesiennych klimatach.
Dosyć dużo tego powstało, bo ponad pół kg. Mieszanka bardzo bogata, znalazło się tu wiele różnych włókien: alpaka, szetland, manx, wensleydale, corriedale, merino, bambus, ramia, tencel, jedwab, moher, angelina i być może coś jeszcze, czego nie zanotowała moja pamięć.
Uprzędłam toto, z wielką przyjemnością.
Powstało 535 gramów przędzy lekko artystycznej, w 5 motkach. Łącznie 1077m. Średnia grubość na 100 gramów to 200 metrów.
Włóczka jutro pojedzie do nowej właścicielki.
Pozdrawiam :)
czwartek, 23 listopada 2017
Roślinki
Jak wszem i wobec wiadomo, włóczka to nie tylko wełna owcza, tudzież alpacza, ale również włókna roślinne i wiskozowe czy polimerowe. O ile bawełna jest bardzo trudna do ręcznego przędzenia, to już bambus, len, seacell, czy ramia, się do takiego przedzenia nadają, nawet solo, a już z pewnością w formie wzbogacającego i upiększającego dodatku do wełny.
Osobiście bardzo lubię takie "skomplikowane" składowo przedze, mieszane na gręplarce "drum carder". Wiele z włókien polimerowych zostało obmyślonych tak, by imitować droższy i bardziej ekskluzywny jedwab, a więc są błyszczące, delikatne i bardzo miłe w obejściu.
Któregoś pięknego letniego dnia wzięłam sie wreszcie za farbowanie "roślinek" barwnikami do roślinek - akurat w tym przypadku firmy Kakadu. I powstały sobie kolorowe czesanki.
Pierwsze zdjęcie bajeranckie z wody ;)
Z tych czesanek powstała między innymi próbka przędzionego samego bambusa... nawet nieźle się to przędło, pomijając taką niedogodność, że czesanka czepia sie do wszystkiego, zwłaszcza do odzieży, tapicerowanych mebli i innych tkanin...
...Oraz powstała również taka jaśniutka wełenka, na bazie głównie alpaki, wensa, z bambusem z tego farbowania i angeliną. 280 gramów/ 550 metrów.
I mogę powiedzieć jasno, że z roślinkami to ja na pewno jeszcze nie skończyłam ;)
Osobiście bardzo lubię takie "skomplikowane" składowo przedze, mieszane na gręplarce "drum carder". Wiele z włókien polimerowych zostało obmyślonych tak, by imitować droższy i bardziej ekskluzywny jedwab, a więc są błyszczące, delikatne i bardzo miłe w obejściu.
Któregoś pięknego letniego dnia wzięłam sie wreszcie za farbowanie "roślinek" barwnikami do roślinek - akurat w tym przypadku firmy Kakadu. I powstały sobie kolorowe czesanki.
Pierwsze zdjęcie bajeranckie z wody ;)
...Oraz powstała również taka jaśniutka wełenka, na bazie głównie alpaki, wensa, z bambusem z tego farbowania i angeliną. 280 gramów/ 550 metrów.
I mogę powiedzieć jasno, że z roślinkami to ja na pewno jeszcze nie skończyłam ;)
środa, 22 listopada 2017
Wełna, o której chętnie będę pamiętać.
Facebook to prędkość... można tam bardzo szybko coś napisać i opublikować, ale i równie szybko to coś znika, pod kolejną warstwą nowych postów. Jak to napisała JotHa , tam nie ma "ku pamięci". No i taka prawda, że po kilku tygodniach trudno odgrzebać już starszee wpisy. A są takie rzeczy, takie wiadomości czy projekty, o których pamięć chce się zachować na dłużej.
Mam kilka takich rzeczy, takich projektów, które właśnie chciałabym zachować, by móc do nich powrócić. I mam ochotę pokazać trochę z okresu, w którym nie pisywałam na blogu.
Jako pierwszą chciałam pokazać wełenkę uprzędzioną z własnoręcznie ufarbowanej czesanki, sprzed kilku tygodni. Wełenka ostatecznie znalazła swój dom w Irlandii, po pewnych perturbacjach z pocztą, a właściwie Urzędem Celnym w tymże kraju. Nic wielkiego. Po prostu celnicy pozwolili sobie przetrzymywać przesyłkę przez ponad dwa tygodnie, bez żadnego sensownego powodu i bez żadnej informacji w "śledzeniu", a my z adresatką, obie, znosiłyśmy jajko ;) bo o paczce słuch zaginął... Ostatecznie celnicy oddali zagarnięty pakunek, a my odetchnęłyśmy.
A było to tak, że ufarbowałam czesankę bfl. Był to ten rodzaj farbowania, którego się nie planuje, a wychodzi to co nam w duszy gra.
Był to początek lata. Za czas jakiś ufarbowałam jej siostrę, bardzo podobną.
Na tym zdjęciu obie czesanki razem.
Obie farbowanki ważyły razem prawie pół kilograma. Stwierdziłam, że aż się prosi, by zrobić z nich jeden projekt.
I tak też się stało. Aby motki były jednakowe i nie było widać ewentualnych różnic w kolorach, oba warkocze podzieliłam na części i przędąc mieszałam między sobą - raz jedną raz drugą.
Kolory bardzo moje, więc przędzenie było czystą przyjemnością :)
Na początku września wełenka była gotowa. Powstało 465 gramów singla, o łącznej długości 1230 metrów i grubości około 250-260 m ww 100 gramach.
Uważam tę wełnę za jedną z najbardziej udanych i najpiękniejszych moich przędz.
Mam kilka takich rzeczy, takich projektów, które właśnie chciałabym zachować, by móc do nich powrócić. I mam ochotę pokazać trochę z okresu, w którym nie pisywałam na blogu.
Jako pierwszą chciałam pokazać wełenkę uprzędzioną z własnoręcznie ufarbowanej czesanki, sprzed kilku tygodni. Wełenka ostatecznie znalazła swój dom w Irlandii, po pewnych perturbacjach z pocztą, a właściwie Urzędem Celnym w tymże kraju. Nic wielkiego. Po prostu celnicy pozwolili sobie przetrzymywać przesyłkę przez ponad dwa tygodnie, bez żadnego sensownego powodu i bez żadnej informacji w "śledzeniu", a my z adresatką, obie, znosiłyśmy jajko ;) bo o paczce słuch zaginął... Ostatecznie celnicy oddali zagarnięty pakunek, a my odetchnęłyśmy.
A było to tak, że ufarbowałam czesankę bfl. Był to ten rodzaj farbowania, którego się nie planuje, a wychodzi to co nam w duszy gra.
Był to początek lata. Za czas jakiś ufarbowałam jej siostrę, bardzo podobną.
Na tym zdjęciu obie czesanki razem.
Obie farbowanki ważyły razem prawie pół kilograma. Stwierdziłam, że aż się prosi, by zrobić z nich jeden projekt.
I tak też się stało. Aby motki były jednakowe i nie było widać ewentualnych różnic w kolorach, oba warkocze podzieliłam na części i przędąc mieszałam między sobą - raz jedną raz drugą.
Kolory bardzo moje, więc przędzenie było czystą przyjemnością :)
Na początku września wełenka była gotowa. Powstało 465 gramów singla, o łącznej długości 1230 metrów i grubości około 250-260 m ww 100 gramach.
Uważam tę wełnę za jedną z najbardziej udanych i najpiękniejszych moich przędz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)