Pokazywanie postów oznaczonych etykietą batt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą batt. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 31 grudnia 2017

Szybki mały projekcik na koniec roku

Wczoraj podczas porządkowania wełny do gobelinu, znalazłam mały cudny moteczek wełny, uprzędziony dobrych kilka lat temu, z batta (merino, jedwab, alpaka, angora, nieco nylonu). Niteczka gruba, miejscami przekręcona, miejscami niedokręcona, raz cieńsza, raz  grubsza - to były początki przędzenia artów.


Znalazłam też woreczek koralików szklanych. I postanowiłam je połączyć z włóczką robiąc falujący oplot.
Wyszedł grubasek 100g/100m. Zaraz udziubię jakąś czapkę, tak rzutem na taśmę na koniec roku.











Udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku Wszystkim życzę :)


czwartek, 23 listopada 2017

Roślinki

Jak wszem i wobec wiadomo, włóczka to nie tylko wełna owcza, tudzież alpacza, ale również włókna roślinne i wiskozowe czy polimerowe. O ile bawełna jest bardzo trudna do ręcznego przędzenia, to już bambus, len, seacell, czy ramia, się do takiego przedzenia nadają, nawet solo, a już z pewnością w formie wzbogacającego i upiększającego dodatku do wełny.

Osobiście bardzo lubię takie "skomplikowane" składowo przedze, mieszane na gręplarce "drum carder". Wiele z włókien polimerowych zostało obmyślonych tak, by imitować droższy i bardziej ekskluzywny jedwab, a więc są błyszczące, delikatne i bardzo miłe w obejściu.

Któregoś pięknego letniego dnia wzięłam sie wreszcie za farbowanie "roślinek" barwnikami do roślinek - akurat w tym przypadku firmy Kakadu.  I powstały sobie kolorowe czesanki.

Pierwsze zdjęcie bajeranckie z wody ;)









 Z tych czesanek powstała między innymi próbka przędzionego samego bambusa... nawet nieźle się to przędło, pomijając taką niedogodność, że czesanka czepia sie do wszystkiego, zwłaszcza do odzieży, tapicerowanych mebli i innych tkanin...




...Oraz powstała również taka jaśniutka wełenka, na bazie głównie alpaki, wensa, z bambusem z tego farbowania i angeliną. 280 gramów/ 550 metrów.











I mogę powiedzieć jasno, że z roślinkami to ja na pewno jeszcze nie skończyłam ;)


wtorek, 21 listopada 2017

Wełenka z battów

Ostatnio ciągnie mnie w stronę szerszego wykorzystania drum cardera i robienia wełen czesanych na tym urządzeniu. W ogóle ciągnie mnie w kierunku włóczek mniej standardowych, innych niż robione do tej pory. Przejadło mi się się farbowanie i potem równiutkie przędzenie czesanek, choć nie myślałam, że to kiedykolwiek powiem ;) No bo ile można robić w kółko w sumie to samo, tylko w innych kolorach...

Wełenka była robiona na zamówienie. Klientka zażyczyła sobie kolory morskie, fiolety i zielenie, z niewielką domieszką innych kolorów, ale bez pomarańczu i rudości.



Włóczka miała być gruba - grubość "czapkowa"
I tak też się stało.


Przędzenie tego typu włóczki, o takie grubości jest dość żmudne w sumie, bo to się tylko tak wydaje, ze grubą włóczkę ukręci się w 2 godziny, ale niestety, aby włóczka grubsza była równa, trzeba ja prząść o wiele wolniej niż cienką, więc w sumie na jedno wychodzi, jeśli chodzi o czas.

W każdym razie powstało ponad 300 gramów fajnej, miękkiej, mieniącej się różnymi kolorami, włóczki, o długości 550 metrów. Akurat na czapkę i jakiś szyjogrzej może. 






To na pewno nie ostatnia włóczka tego typu, jaka się u mnie urodzi. Urzekają mnie mieniące się kolory i ich mnogość w jednym miejscu. Muszę koniecznie sprawdzić, jak to będzie wyglądało w dzianinie.

Niebawem na pewno powstaną dwie włóczki, w kolorach jesiennych i morsko-słonecznych, bo wełna już czeka, a i od siebie z pewnością coś jeszcze dołożę, by kompozycje były ciekawsze.


Pozdrawiam :)

środa, 23 maja 2012

Trzydzieści w cieniu...

Dziś, kolejny dzień Poznań jest najgorętszym miastem w kraju. Przędę, ale jakoś mi nie idzie, wełna nagrzewa dłonie, tak jakby jeszcze tego nagrzewania potrzebowały. Swój pokój mam od południa... bez komentarza...

Wyjęłam gręplarz, ale na tarasie też upał, skwar, spiekota... ukręciłam jedną partię i uciekłam do domu. Jest gorzej niż wczoraj, a może tak przeprowadzić się do piwnicy... jakoś za dużo tam różnych żywych stworzeń ;)
Od trzech dni zapowiadają burze, ale wychodzi na to, że to tylko pobożne życzenia przegrzanych meteorologów, dziś też zapowiadali... no jestem bardzo ciekawa...



 Kilka tygodni temu dokupiłam do mojego drum cardera szczotkę czyszczącą. Wcześniej czyszczenie maszyny trochę zajmowało, bo czym tu się dostać miedzy igły by wyciągnąć resztki wełny, tak by nie dostała się do kłębków innego koloru. Dłubałam dłutem.



W szczotkę zaopatrzyłam się na eBayu, firma louet.

Przędąc - głównie wieczorami, postanowiłam sobie przesłuchać jakiegoś audiobooka. Padło na "Doma nad rozlewiskiem" Kalicinskiej. I całkiem fajnie się wraca do tej ksiązki. Z zasady kiepsko oceniam filmy nakręcone na podstawie książek, które wcześniej czytałam , tu nie było najgorzej, choć filmowcy, tak po amerykańsku rozdmuchali wątki miłosne kosztem pięknego klimatu. Szkoda. Nie ma porównania do mojego ukochanego "Siedliska".

Gdy mam chwilkę czytam "Cukiernię pod amorem" - opowieść dość fajna, ale ma jeden wieeeelki minus. Autorka obraziła się na chronologię. Poszczególne rozdziały są poukładane tak jakby wiatr je pomieszał i nikomu się ich nie chciało poukładać jak należy.

 "Cukiernia" to saga rodzinna, opowiadana bez ładu i składu.  Bohaterów jest wielu, kilka wątków, kilka rodzin (a właściwie kilka pokoleń jednej rodziny), chwilami już nie wiem czy to sprzed kilkudziesięciu stron to było o tym czy tamtym bohaterze - gubię się, wracam, staram się opanować, zapamiętać... męczące, niepotrzebnie męczące.  Mój chłop już wpadł na pomysł, żeby rozedrzeć ksiażkę i poukładać jak powinno być... ja jednak darzę książki wielkim szacunkiem, nawet te mniej ciekawe.  A może się czepiam...

Pozdrawiam bardzo :)

wtorek, 6 września 2011

10 batt-ów

Dziś przez kilka godzin kręciłam korbką drum cardera, mieszałam włókna, dobierałam kolory i ukręciłam 10 batt-ów, po dwa z każdej kombinacji kolorystycznej. Razem ponad 600 gram czesanki wełnianej i dodatków.  Powstaną z nich włóczkowe grubaski.


Norweski fiord - merino

Lemoniada - merino, alpaca, mulberry silk

Późne lato - merino, alpaca

Zielona laguna -  merino, silk, firestar, angelina

Owoce cytrusowe - merino, alpaca
Dziś otrzymałam także całkiem niezasłużony i niespodziewany, acz z radością przyjęty prezent od Floressy, przepiękne kolczyki robione techniką sutaszu.



Przyszły też alpacze loki od Eli z Prząśniczki (tego bloga chyba nie muszę podlinkowywać;) ).
Za obie przesyłki ślicznie dziękuję. Wrześniowy "Mikołaj" w osobie pana listonosza był dziś dla mnie niezwykle łaskawy.