wtorek, 28 czerwca 2011

Letnie klimaty

Poczułam lato całą sobą. Siedzę od rana w ogrodzie i popełniam już drugą włóczkę dzisiaj. Mam na sobie sarong i słuchawki na uszach. I wszędzie - we mnie i dookoła mnie jest lato.

Moim włóczkom też się udzieliło :) Są to mieszanki merino z różnymi dodatkami (angora, kaszmir, jedwab, angelina, bfl i inne)






Puki co ciągle było o włóczkach, a moją drugą pasją oprócz szeroko pojętych robótek ręcznych jest muzyka. Jaka? Przede wszystkim metal (od 1991 roku) ale i nie tylko. Dziś zasłuchuję się w muzyce zespołu "Omnia". Muzyke tę można zakwalifikować jako "World Music" choć sami muzycy klasyfikują ją jako neoceltic paganfolk, a oni przecież wiedzą najlepiej ;).

Jeśli ktoś lubi muzykę świata graną akustycznie, z wykorzystaniem takich ciekawych instrumentów jak didgeridoo, harfa, lira korbowa, davul, dudy, buzuki, bodhan, darabuka itd itp...   to zapraszam....
Wrzucam trzy bo nie umiałam wybrać mniej :)

Omnia Dulaman

Omnia - Wytches Brew

I utwór koncertowy, ale mimo to fantastyczny

 Omnia - Etrezomp in Kelted

piątek, 24 czerwca 2011

Nowy nabytek...

Mam dziś strasznie zagoniony dzień, ale niech się wali i pali, muszę napisać posta. Dziś będę się jawnie i otwarcie przechwalać.

Już jest... mój całkiem nowy kołowrotek. Mój tż ma złote ręce.



Kołowrotek jest od początku do końca autorski. Sami robiliśmy projekt (maczałam w tym paluszki) a mój D. powołał go na świat. Wzorowany jest na kołowrotku Ashforda, ale tak nie do końca. Niektóre rozwiązania się całkiem odmienne, inne trzeba było wymyślić samemu bo trudno tak do końca wszystko wywnioskować ze zdjęcia. Niektórych rzeczy nie dało się zrobić tak samo z powodu niedomagań i braków sprzętowych - to jednak jakby nie było prototyp.

Mój nowy kompan waży z 10 kg, ma napięcie "Scotch tension" czyli jest na jeden sznurek (właściwie gumę) i hamulec, którym reguluje się obroty szpulki - czy bardziej skręca czy nawija. Ma sporej wielkości oczka na skrzydełku, dzięki czemu można na nim prząść grube włóczki (do 17mm średnicy). Ma trzy przełożenia - 5, 7 i 10. Do tego jest składany, wiec zajmuje mało miejsca.

Na razie uprzędłam na nim może ze 30 metrów czesanki, ale już go kocham. Dzięki temu, że sporo waży, jest stabilny, nie to co mój staruszek który cały się trząsł i trzeszczał - choć darzę go wielkim sentymentem, bo to w końcu na nim nauczyłam się prząść.  Zaczyna się nowa kultura przędzenia :D .

Miłego oglądania :))








Piękny, prawda? :D

piątek, 17 czerwca 2011

Art Yarn by YarnAndArt cz.1

Dziś może trochę ciekawych splotów. Mój kołowrotek do grubasów jeszcze nie gotowy, ale jakoś udało mi się na moim starym klasyku ukręcić super bulky/ chunky.  Chwilami musiałam przepychać włóczkę na siłę przez tulejkę skrzydełka, ale jak to mówią - jak ktoś chce to potrafi :).
 



Wyszło mi tego 36 metrów z 50 gram czesanki. Czesanka na tę wełne została (oczywiście!!!) ugręplowana na drum carderze. Skład to: black bamboo, black alpaca, merino i silk oraz angelina. 

Technika

Do uprzedzenia takiej włóczki potrzebna jest oczywiście czesanka oraz inna włóczka - własnoręcznie przędziona (dobrze jak trochę przekręcona) lub gotowa (znaczy fabryczna) - ja użyłam gotowej cieniutkiej wełenki 2 ply. I tę właśnie wełenkę zamocowałam do nici prowadzącej na szpulce a potem okręcałam czesankę (trzymając pod katen 45 stopni lub nawet mniej) wokół tej cienkiej wełny. Robiłam ją cienko-grubo. Cienką wełenkę trzymałam w głębi dłoni, dość mocno, musi być trochę naprężona, natomiast kciukiem i palcem wskazującym tej samej dłoni wyciągałam czesankę jak przy normalnym przędzeniu singla. Trzeba pozwolić czesance na to, by owijała się wokół cienkiej wełny.  Dość sporo widać na poniższych zdjęciach.


Przyznam, że kiedyś nie bardzo pociągały mnie art yarn-y, ale teraz coraz bardziej mnie kręcą. Mam wrażenie, że inaczej się czuję robiąc je. Może to dziwne, ale czuję się psychicznie bardziej wolna, jak dziecię w kałuży... Nie muszę się ograniczać tym, że nitka musi być równa, idę na żywioł i mam coraz to więcej nowych pomysłów.


A na koniec "klasyczne" kurczaczki w młodej trawce - tak właśnie kojarzy mi się ta wełenka.

czwartek, 16 czerwca 2011

gręplarz w pigułce

Postanowiłam zrobić krótką instrukcję obsługi gręplarza + moje spostrzeżenia, opinie itd. Mam nadzieję, że wyjdzie zgrabnie.

No więc od początku. 



Gręplarz bębnowy (drum carder), wymiary 44x29x23 cm, waga ok 6 kg, koszt 225 funtów (ok 1050 zł)



Dodatkowo w skład zestawu wchodzą - szpikulec do ściągania wełny i specjalny pin do regulacji urządzenia. I od regulacji  zacznę, gdyż nigdy nie spotkałam się z tutorialem w którym byłoby to opisane.

 Regulacja

W zależności od tego jakie włókno używamy, trzeba odpowiednio wyregulować urządzenie. Służy do tego metalowy pin (właściwie jest to duży gwóźdź ze spiłowanym czubkiem)  który wkłada się w specjalne otwory po obu stronach małego bębna i albo przesuwa w górę albo w dół, co sprawia, że odległość miedzy bębnami zmniejsza się lub zwiększa - trzeba to zrobić tak samo po obu stronach bębna.

Trzeba popuścić dwie śrubki (więc przyda się śrubokręt)


Następnie ustawiamy mały bęben, wkładając pin w odpowiednia otwory po obu stronach i przesywając pin w dół lub w górę (jak dźwignię), po czym przykręcamy z powrotem śruby.


Mały bęben zamocowany jest na mimośrodzie (biały okrąg z metalowym trzpieniem to wskaźnik tego jak jest ustawiony mały bęben), gdy metalowy trzpień  jest najbliżej dużego bębna, wtedy maszyna jest ustawiona na delikatne włókna, a gdy najdalej to na grube. U mnie mały bęben jest ustawione w połowie odległości (trzpień na dole białego krążka).

Maszynka ma też klamry pozwalające przymocować ją do blatu, bo czasem trzeba użyć większej siły, ale te klamry akurat u mnie są raczej kiepskie i mocniejsze szarpnięcie sprawia, że odpadają.

Gręplowanie 

Gdy maszynka jest wyregulowana, przystępujemy do działania.



Przygotowałam sobie taki zestaw włókien: od lewej - brązowe i czerwone - wełna merino, zielone i żółte - moher i jedwab, białe i żółte w paczuszkach - angelina  

Na poczatek nakładam angelinę na duży bęben - wkładana od przodu dziwnie się zachowuje, jest za cienka i nie chce się nakręcać.  Taką samą praktykę widziałam na jakimś tutorialu na youtube. 


Po kolei wkładam włókna do maszyny i gdy się lekko wkręcą urywam - zauważyłam, że gdy pozwolić się czesance po prostu wkręcać, okręca się na małym bębnie i nic z tego nie wychodzi.



I tak robię ze wszystkimi włóknami, wszystko według upodobania, od czasu do czasu ugniatając całość szczotką, znajdującą się nad bębnami
.

Otrzymałam taką mieszankę


  Zdejmowanie wełny

Przystępuję do ściągania wełny z gręplarza, do tego służy specjalny szpikulec, którym to podważam wełnę, wtykając szpikulec w odpowiedni rowek (miejsce łączenia maty na bębnie), po czym biorę oburącz i ściągam wełnę z bębna, delikatnie go okręcając.



Przed ściąganiem wełny warto poluźnić znów mały bęben i ustawić go na maksymalne oddalenie od dużego bębna, uniknie się wtedy zaczepiania się wełny na małym bębnie. 

No i efekt końcowy: 



Waga motka 65 gram.

Na koniec czyścimy oba bębny. 

Wnioski i spostrzeżenia

Moje dwudniowe doświadczenie pewnie nie pozwala mi mieć całkiem obiektywnego obrazu pracy z tym ciekawym urządzeniem, ale napisze to co mogę powiedzieć na dziś. 

Po pierwsze czesanka po zdjęciu z bębna nie jest tak pięknie uczesana jak ta którą się kupuje np w WOW. Posiada drobne kuleczki, włókna potrafią być leciutko splątane. Nie uprzędzie się z niej cieniutkiej idealnej włóczki, za to do art yarn nada się z pewnością bardzo dobrze. Spróbowałam trochę uprząść, momentami wychodzą lekkie zgrubienia.

Po drugie - w gręplowanie trzeba włożyć trochę wysiłku fizycznego, i gręplować małymi pasmami, gdy przesadzi się z ilością włożonej na raz czesanki maszyna potrafi się zablokować. 

A po trzecie, pewnie jak zwykle, doświadczenie robi swoje a początki są zawsze najtrudniejsze. 

Plusem jest  wspaniała zabawa i radość z tworzenia.

Tyle mi przychodzi do głowy, jeśli coś pominęłam lub nie napisałam to proszę o pytania.

------------------------------------------------------------------------------
Po kolejnych kilku dniach. 
No więc tak: 

Doświadczenie czyni cuda - w sumie nie wiem jak się to dzieje, bo robię wszystko mniej więcej tak samo - i po kilku dniach już mi się czesanka nie zaczepia na małym bębnie, choć wrzucam jej czasem dużo na raz, niekoniecznie dobrze rozluźnioną. Jeszcze trochę zwiększyłam odległość między bębnami. A może maszyna się po prostu "dotarła" i nie ma w tym żadnej mojej zasługi ;) trudno zgadnąć. 


Kolejna rzecz - jeśli włóczka zaczyna wracać na mały bęben albo nie chce się nawijać, trzeba sprawdzić czy może duży bęben jest już pełny,  igły są zakryte i włóczka nie ma się o co zaczepiać.

Gręplowałam też dwukrotnie, dzieląc otrzymane płaty na dwa mniejsze - włókna są lepiej poukładane, ale jednocześnie bardziej wymieszane kolorystycznie - wszystko zależy jaki efekt chce się uzyskać. 
 Zaczęłam używać diz-a (diz-u?), który powoduje, że włókna są lepiej sklejone (Diz to taki mały krążek z dziurką w środku - u mnie to zwykła podkładka pod śrubkę - przez którą przeciąga się czesankę w celu zrobienia z niej taśmy).
diz na czesance zdejmowanej z gręplarza


I na koniec - gręplowanie angory powoduje, że mamy murowane sprzątanie :P, bo jak się można domyślić, króliczy puch fruwa wszędzie, a jak już sobie pofruwa to potem wszędzie osiada...

wtorek, 14 czerwca 2011

Gręplarz bębnowy...

...tak, w wolnym tłumaczeniu, brzmi nazwa drum cardera czyli przedmiotu moich westchnień i marzeń. Po prawie miesiącu od złożenia zamówienia (zakup na zamówienie w Anglii) przybył... :))))))

Oto on



A to pierwszy motek który ugręplowałam...




Moja radość sięga zenitu... Poza tym miałam dziś bardzo intensywny dzień i nie mam na nic siły, jutro wezmę się porządnie za testy :)

sobota, 11 czerwca 2011

Barwniki Jacquard

Jacquard to firma amerykańska, produkująca farby i barwniki do najróżniejszych materiałów - szkła, tkanin, ceramiki i czego tylko dusza zapragnie. Link do ich strony znajduje się tutaj . Mnie z przyczyn oczywistych zainteresowały barwniki do wełny, jedwabiu i innych naturalnych włókien. Kupiłam dwa rodzaje, ale na razie farbuje tylko jednymi - Acid Dyes .

Mam ich na razie kilkanaście, ilość wystarczająca do uzyskania większości pożądanych barw. Farbować można na różne sposoby - w pralece, w mikrofali, w garnku z woda lub w parowniku. Ja preferuję tę ostatnią metodę.

Farby są w formie proszku, który miesza się z wodą i octem i tym roztworem barwi się włókna, choć niektórzy posypują bulgoczącą w garze wełne farbą prosto z pudełka - szczerze przyznam, że nie próbowałam i miałabym trochę stracha. Potem trzeba wełenkę ugotować, względnie uparować, wypłukać, wysuszyć i mamy gotową farbowankę, taką na przykład jak ta

piątek, 10 czerwca 2011

Wokół owczego runa

Dziś za mną kolejny pracowity dzień. Farbowanie, pranie, gotowanie, fotografowanie itd. itp. Zaczęłąm też robić wzornik kolorów - bardzo fajna rzecz. Potem tylko zerkam i już wiem jakiej farby potrzebuję do uzyskania zamierzonego efektu.

wzornik - część 1



Pochwalę się... za jakiś tydzień będę miała kołowrotek do grubasów :)) Mój wspaniałoręki tż zszedł do podziemi (do piwnicy znaczy, nie do piekieł... choć czasem to na jedno wychodzi) i wziął się do roboty...
Oj zacznie się zacznie YarnArt...

Będzie podobny do kołowrotka Joy Ashford.

Ashford - Joy

wtorek, 7 czerwca 2011

Kłębuszek jak kwiatuszek...

Przedstawiam efekt dzisiejszej sesji zdjęciowej Jakoś do tej pory nie przejawiałam ani talentu ani zapału do fotografowania. Nie tykałam się aparatu, a zdjęcia traktowałam jako zło konieczne. Lecz zmuszona potrzebą zaczęłam pstrykać i czuję, że to wciąga :).

Corriedale - navajo ply

Merino - 2ply

Wensleydale- 2ply

Merino + bambus

Merino - navajo ply

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Maczki kalifornijskie

Dziś coś niecoś o gobelinie.

Tematem zainteresowałam się niecałe dwa lata temu i był to całkowity przypadek.
Zawsze niezmiernie mnie pociągała tkanina dwuosnowowa i krosna, więc jak usłyszałam że w Poznańskim  Centrum Kultury "ZAMEK" jest pracowania tkaniny unikatowej postanowiłam się tam wybrać. Okazało się, że tkanie tkaniu nierówne, bo nie ma krosien a są ramy, ale to nie zmienia faktu, że piękne rzeczy tam powstają. Powstają długo i mozolnie - gobeliny na ramach.

Na początku przeszłam kurs od podstaw.  Nie jest to wcale trudne, ale dla świeżynki bardzo ciekawe. Potem przyszła kolej na własny projekt. Zaczęłam z grubej rury - metr na metr. I tak już ponad rok. Do mety pozostało jeszcze jakieś 15-20 centymetrów.






Dzięki tym zajęciom poznałam wiele wspaniałych osób, które serdecznie pozdrawiam. Z powodu remontu mamy przerwę w zajęciach, do września, nad czym bardzo ubolewam.

Mój dzisiejszy urobek

Dziś, w ten piękny upalny dzień, siedząc przy ratującym życie klimatyzatorze dokończyłam przędzenie ręcznie farbowanego corriedale. Oto efekt, na razie tylko na szpulce. Będzie z tego navajo.

corriedale


 A swoją drogą, corriedale dziwnie reaguje na wodę (a przez to także na farbę), nie wchłania jej jak inne wełny, a po wykręceniu i wygnieceniu w ręczniku jest prawie sucha. Byłam lekko zawiedziona efektem farbowania - gdzie niedzie farba wchłonęła się miernie. Ale wełna - materiał wdzięczny - po uprzedzeniu w ogóle nie daje tego po sobie poznać.

sobota, 4 czerwca 2011

Jak to z kołowrotkiem było


Ano było tak, że kręciłam się wokół tematu dobry rok, a może dłużej. Wreszcie zdecydowałam, że daruję sobie kurs (na który się wybierałam jak sójka za morze) i po prostu kupię kołowrotek. I tak się też stało. Kupiłam "używany", na allegro. W sumie używany wcale nie był, a przynajmniej nie do przędzeni... Tulejka skrzydełka miała jeszcze delikatne zadziorki, które trzeba było zeszlifować. Potem został "podrasowany", otrzymał nowe szpulki, nowy pedałek i został moim przyjacielem :)


I  zdjęcie skrzydełka z aktualnie przędzioną włóczką - corriedale - ręcznie farbowaną.