No więc wzięłam się i uzupełniłam, założony kilka lat temu, album na
flickrze. Jest tam prawie cała historia mojego przędzenia i farbowania -
muszę jeszcze uzupełnić same początki. Szukając zdjęć pierwszej włóczki, na pewien fejsbukowy konkurs, i wertując kolejne
foldery z archiwalnymi zdjęciami, stwierdziłam, że trzeba to wszystko
jakoś uporządkować, żeby nie zaginęło w odmętach historii, bo byłoby
szkoda.
Niestety nie ma opisów, co jest co, ale postaram się to również nadrobić - na ile pamiętam lub mam to gdzieś zanotowane.
Jest tu głównie moja farbiarska i prządkowa radosna twórczość, do tego
troszkę kociarstwa i innych "duperelków", co razem tworzy kawałek mojej
historii, odgrywającej się w trzech domach na przestrzeni jakichś 5
lat. Prawie 700 zdjęć, z czego większość wrzucona dzisiejszego wieczoru i
nocy... ufff. Mniej więcej wszystko jest chronologicznie.
Zapraszam wiec do oglądania i może inspirowania się, a może mogłabym
powiedzieć, ze to ku przestrodze, wszak przędzenie i farbowanie
niesamowicie wciąga :)
https://www.flickr.com/photos/64656909@N02/
Najstarsze fotki są w albumach.
Album jest też po prawej stronie w "zakładkach" pod nazwą FOTKI FARBOWANEK i będę się starać już go nie zaniedbywać, więc zdjęcia będą się tam pojawiać regularnie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włóczka farbowana. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włóczka farbowana. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 4 grudnia 2016
poniedziałek, 28 listopada 2016
Stęskniłam się...
Za blogiem, za jego spokojem, za tym co go różni od fejsbuka. Może tu wrócę... może tu będę znów jakoś bardziej u siebie.
A na ponowne powitanie trochę kolorków. Najnowsza włóczka ręcznie przędziona z ręcznie farbowanej czesanki. Merino superwash, 195 gram/ 815 metrów
Długo mnie nie było, ale człowiek czasem wiele musi zrozumieć :)
A na ponowne powitanie trochę kolorków. Najnowsza włóczka ręcznie przędziona z ręcznie farbowanej czesanki. Merino superwash, 195 gram/ 815 metrów
Długo mnie nie było, ale człowiek czasem wiele musi zrozumieć :)
środa, 28 stycznia 2015
Ażurek
Odważyłam się, w końcu, zmierzyć się z poważnym, pełnowymiarowym ażurem. Zdarzało mi się już dotykać tematu, ale wcześniej to były raczej ażurki proste, nieskomplikowane, takie przy których trudno się pomylić. Ten moim zdaniem, trochę bardziej winduje poprzeczkę.
Spodobał mi się TEN szalik z wzorem listków. Wzór jest płatny, ale cena do zniesienia. Listki to jedna z moich miłości w różnych dziedzinach, drugą są domki. No i zaczęły się schody.
Początki tej robótki były bardzo trudne, gdyż nie umiałam jakby zrozumieć wzoru, zobaczyć go, choć mój wzrok ma się całkiem dobrze, ale nie umiałam zobaczyć oczami wyobraźni. Prułam toto i zaczynałam od nowa chyba z 10 razy, potykając się po drodze o oczka przekręcone czy też odwrócone. Robiłam próbki, opisywałam wzór, zasięgałam języka u wprawniejszych ode mnie... Aż wreszcie coś ruszyło i poszło.
Przy okazji uwolniłam UFOka. Może niektórzy pamiętają TEN zielony szalik. Zaczęłam go robić jakieś 2 lata temu i nie przebrnęłam. Szalik stał się pełnowymiarowym UFOkiem. Zrobiłam go połowę i ani grama więcej..
Wreszcie, czytając tu i ówdzie o uwalnianiu UFOków, zadałam sobie pytanie, co dalej? Dokończyć? Spruć? Poczułam, że nie mam siły na żadną cieniznę. Sprułam go, odzyskując druty i piękną włóczkę. Dofarbowałam jej ciepło-zieloną, niemal groszkową kompankę i obiecałam sobie, że przynajmniej przez jakiś czas (nie będę się zarzekać, że nigdy), nie dotkną cienkiej włóczki i drutów poniżej 4,5mm.
Misterne, cienkie szale, dla których w ogóle zaczęłam uczyć się dziergać, podobają mi się bardzo ale to bardzo, ale chyba nie jestem im przeznaczona a one mnie. Myślę, że wybieranie cienkich wełenek jest głównym powodem przeżywania przez mnie, powtarzającego się zniechęcenia drutami.
Przyglądając się rzeczom, które zrobiłam na drutach i tym, przy których się zniechęciłam i skapitulowałam, nasuwa mi się oczywisty wniosek - cieniznom mówię NIE - choć z żalem i przemawia przeze mnie głównie ten kawałek osobowości, który jest logiczny, trzeźwo myślący i twardo stąpający po ziemi. Prawie wszystko co zaczęłam i nie dokończyłam było cienkie, albo jeszcze cieńsze.
No więc mając już sporą wiedzę na temat własnych drutowych predyspozycji, dziergam dalej swoje zielone listki.
A na koniec koteczka, strasznie ciekawska :)
Spodobał mi się TEN szalik z wzorem listków. Wzór jest płatny, ale cena do zniesienia. Listki to jedna z moich miłości w różnych dziedzinach, drugą są domki. No i zaczęły się schody.
Początki tej robótki były bardzo trudne, gdyż nie umiałam jakby zrozumieć wzoru, zobaczyć go, choć mój wzrok ma się całkiem dobrze, ale nie umiałam zobaczyć oczami wyobraźni. Prułam toto i zaczynałam od nowa chyba z 10 razy, potykając się po drodze o oczka przekręcone czy też odwrócone. Robiłam próbki, opisywałam wzór, zasięgałam języka u wprawniejszych ode mnie... Aż wreszcie coś ruszyło i poszło.
Wreszcie, czytając tu i ówdzie o uwalnianiu UFOków, zadałam sobie pytanie, co dalej? Dokończyć? Spruć? Poczułam, że nie mam siły na żadną cieniznę. Sprułam go, odzyskując druty i piękną włóczkę. Dofarbowałam jej ciepło-zieloną, niemal groszkową kompankę i obiecałam sobie, że przynajmniej przez jakiś czas (nie będę się zarzekać, że nigdy), nie dotkną cienkiej włóczki i drutów poniżej 4,5mm.
Misterne, cienkie szale, dla których w ogóle zaczęłam uczyć się dziergać, podobają mi się bardzo ale to bardzo, ale chyba nie jestem im przeznaczona a one mnie. Myślę, że wybieranie cienkich wełenek jest głównym powodem przeżywania przez mnie, powtarzającego się zniechęcenia drutami.
Przyglądając się rzeczom, które zrobiłam na drutach i tym, przy których się zniechęciłam i skapitulowałam, nasuwa mi się oczywisty wniosek - cieniznom mówię NIE - choć z żalem i przemawia przeze mnie głównie ten kawałek osobowości, który jest logiczny, trzeźwo myślący i twardo stąpający po ziemi. Prawie wszystko co zaczęłam i nie dokończyłam było cienkie, albo jeszcze cieńsze.
No więc mając już sporą wiedzę na temat własnych drutowych predyspozycji, dziergam dalej swoje zielone listki.
A na koniec koteczka, strasznie ciekawska :)
czwartek, 19 czerwca 2014
Nowości w sklepiku
Wreszcie i nareszcie... od rana siedzę i wrzucam wełenki do sklepiku a Dawanda w ogóle nie współpracuje. Ale udało się i mam nadzieję, że nie będzie żadnych zonków z wyświetlaniem się zdjęć.
W każdym razie w sklepiku jest już 13 nowych włóczek, a w tym 5 całkiem nowych i pięknych farbowanek na bazie włókiem dziecięcia alpaki oraz morwowego jedwabiu. Włókno cudne! Mam tę włóczkę od jakiegoś czasu, ale jakoś tak chodziłam koło niej, jak ten lisek koło drogi, w obawie, że coś spierniczę. Aż wreszcie się przemogłam i okazało się, że ta włóczka to marzenie farbiarki. Mogłabym już w życiu nie farbować nic poza tą przędzą. Oby w roli dzianiny sprawdzała się równie dobrze.
Kolory wyszły mi bardziej spokojne, zrównoważone, mniej szalone. Może się Wam spodobają.
Tak więc zapraszam do sklepiku LINK , tam znajdziecie wszystkie dane o składzie i metrażu.
W każdym razie w sklepiku jest już 13 nowych włóczek, a w tym 5 całkiem nowych i pięknych farbowanek na bazie włókiem dziecięcia alpaki oraz morwowego jedwabiu. Włókno cudne! Mam tę włóczkę od jakiegoś czasu, ale jakoś tak chodziłam koło niej, jak ten lisek koło drogi, w obawie, że coś spierniczę. Aż wreszcie się przemogłam i okazało się, że ta włóczka to marzenie farbiarki. Mogłabym już w życiu nie farbować nic poza tą przędzą. Oby w roli dzianiny sprawdzała się równie dobrze.
Kolory wyszły mi bardziej spokojne, zrównoważone, mniej szalone. Może się Wam spodobają.
Tak więc zapraszam do sklepiku LINK , tam znajdziecie wszystkie dane o składzie i metrażu.
środa, 21 maja 2014
Chusta "Leszczynka"
Udłubałam kolejną chustę, o wdzięcznej nazwie "leszczynka". Właśnie z leszczyną skojarzyła mi się ufarbowana specjalnie pod ten projekt wełenka i tak już zostało - sielsko, wiejsko i w moich ulubionych klimatach.
Wzór znalazłam na Ravelry, o TUTAJ Wzór jest bezpłatny, bardzo czytelnie opisany i rozrysowany, tak, że robi się przyjemnie. Chusta jest większa niż we wzorze - autorka pisze jak można bezproblemowo chustę powiększyć. Jeśli więc ktoś szuka inspiracji na wykorzystanie kilku kłębków grubszej włóczki to polecam. Jest jeszcze druga chusta tej autorki, bardzo podobna, z większą bordiurą TUTAJ Bardzo mi się podobają jej projekty.
Użyta włóczka to ręcznie barwione merino "Lifestyle" 300m/100gram. Wykorzystałam prawie całe 2 motki, zostało mi może z 5 gram. Druty czwórki , trochę większe od zalecanych, ale chciałam by chusta nie była zbita tylko lekko ażurowa.
A moteczek przed przewinięciem prezentował się o tak... ciepłe i niekrzykliwe zielenie, orzechowe brązy, oliwki i trochę zzieleniałej ochry, czyli jedno z moich ulubionych połączeń kolorystycznych.
Pozdrawiam :)
Wzór znalazłam na Ravelry, o TUTAJ Wzór jest bezpłatny, bardzo czytelnie opisany i rozrysowany, tak, że robi się przyjemnie. Chusta jest większa niż we wzorze - autorka pisze jak można bezproblemowo chustę powiększyć. Jeśli więc ktoś szuka inspiracji na wykorzystanie kilku kłębków grubszej włóczki to polecam. Jest jeszcze druga chusta tej autorki, bardzo podobna, z większą bordiurą TUTAJ Bardzo mi się podobają jej projekty.
Użyta włóczka to ręcznie barwione merino "Lifestyle" 300m/100gram. Wykorzystałam prawie całe 2 motki, zostało mi może z 5 gram. Druty czwórki , trochę większe od zalecanych, ale chciałam by chusta nie była zbita tylko lekko ażurowa.
A moteczek przed przewinięciem prezentował się o tak... ciepłe i niekrzykliwe zielenie, orzechowe brązy, oliwki i trochę zzieleniałej ochry, czyli jedno z moich ulubionych połączeń kolorystycznych.
Pozdrawiam :)
czwartek, 15 maja 2014
Nowości w sklepiku
Wrzuciłam do sklepiku 10 nowych, świeżutkich farbowanek. Zapraszam serdecznie :)
Bardzo dziękuję za wszystkie wpisy pod poprzednim postem :) Pozdrawiam :)
poniedziałek, 31 marca 2014
Nowe farbowanki
Minione dwa tygodnie były u mnie czasem niemal codziennej pracy farbiarskiej i zaowocowały jedenastoma rodzajami farbowanek. Dziś nie ma żadnej srebrnej nitki, a jedyny blask jaki widać to blask jedwabiu.
Włóczki są na różnych wełenkach - wszystkie szczegóły i opisy są w sklepiku. Zapraszam! A dla niezainteresowanych zakupami - zdjęcia do pooglądania. Pozdrawiam :)
Włóczki są na różnych wełenkach - wszystkie szczegóły i opisy są w sklepiku. Zapraszam! A dla niezainteresowanych zakupami - zdjęcia do pooglądania. Pozdrawiam :)
sobota, 8 marca 2014
Nowości w sklepiku
Ostatnie dni były u mnie bardzo pracowite i zaowocowały nowymi farbowankami. Znów druty w kąt poszły, a mnie bardziej ciągnie do farbiarni.
Wszystko jest już w sklepiku Zapraszam serdecznie !
Wieczorkami czytuję to...
...i powiem tylko tyle - GORĄCO POLECAM!
Wieczorkami czytuję to...
...i powiem tylko tyle - GORĄCO POLECAM!
niedziela, 2 marca 2014
Robocza niedziela
Co robi w niedzielę człowiek, który sam siedzi w domu, nie licząc towarzystwa dwóch kotów? Ano farbuje. Chłop mi znów wyemigrował na wieś, kuje, muruje, przestawia ściany, wstawia okna i drzwi itd, wysyłając mi MMS-owe relacje z postępu prac. A ja, obudzona bladym świtem przez głodne (powiedzmy...) koty, stwierdziłam, że wolna niedziela spędzona w samotności to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej, i nakarmiwszy darmozjady oraz wypiwszy poranną kawę, poszłam do farbiarni.
A swoją drogą, czy Wasze koty (pytanie oczywiście do właścicieli kotów!) też Wam to robią? Czy też, niczym koguty, robią Wam pobudkę równo ze wschodem słońca? Aż strach pomyśleć co będzie w czerwcu, gdy słońce wschodzi coś około trzeciej-czwartej. Moje darmozjady już od samego świtu czekają na michę, choć głodem nie przymierają, bo ciągle mają suchą karmę w zasięgu pyska. Masza dziś wskoczyła na komodę obok łóżka i wbiła we mnie swój koci wzrok, próbując mnie chyba siłą woli wybić ze snu, a Marcel, który wybrał bardziej przyziemną - jak na faceta przystało - technikę budzenia, zajął się naprzemiennym wskakiwaniem na łóżko i zeskakiwaniem z niego. No i dopięły swego, o 6.15 byłam na nogach, a o 6.17 dostały co chciały.
Dziś w farbiarni czekały na mnie zielenie, a dokładnie 12 zieleni.
Włóczka to miękkie merino ze steliną (takiej wełenki tu jeszcze nie pokazywałam), jeszcze ciepła (i mokra), prosto z pieca rzec można.
Wczoraj natomiast powstała inna farbowanka, na tej samej wełence...
... oraz jej bliźniacza siostra (choć chyba po innym ojcu ;)) - czesanka polwarth, a nawet dwie czesanki polwarth...
A także cosik takiego, na wensie
W piątek zrobiłam małą rewolucję w pracowni - został do niej wstawiony drugi stół - mam teraz 4,5 metra powierzchni roboczej, nie licząc podręcznych stolików i teraz to już baaaardzo mi się tu podoba :) Mam tu wszystko czego mi potrzeba, łącznie z laptopem (starym jak historia komputeryzacji) i głośnikami do słuchania muzyki, radiem, czajnikiem i kubkiem na kawę.
To oczywiście tylko pracownia, a nie salon z kominkiem, więc nie zwracajcie uwagi na zachlapaną farbą podłogę i walające się wszędzie różne, wielce potrzebne, rzeczy, ale to mój raj najcudowniejszy i najważniejsze miejsce w domu :) Aż strach pomyśleć co będzie jak przyjdzie się stąd wyprowadzić - żal będzie. Ale tam będzie nowa, inna pracownia i nowe, inne życie :)
Ogólnie jest mi jakoś tak bardzo dobrze, może to słońce, zbliżająca się wiosna, a może co innego, ale chce mi się żyć! Pozdrawiam :)
A swoją drogą, czy Wasze koty (pytanie oczywiście do właścicieli kotów!) też Wam to robią? Czy też, niczym koguty, robią Wam pobudkę równo ze wschodem słońca? Aż strach pomyśleć co będzie w czerwcu, gdy słońce wschodzi coś około trzeciej-czwartej. Moje darmozjady już od samego świtu czekają na michę, choć głodem nie przymierają, bo ciągle mają suchą karmę w zasięgu pyska. Masza dziś wskoczyła na komodę obok łóżka i wbiła we mnie swój koci wzrok, próbując mnie chyba siłą woli wybić ze snu, a Marcel, który wybrał bardziej przyziemną - jak na faceta przystało - technikę budzenia, zajął się naprzemiennym wskakiwaniem na łóżko i zeskakiwaniem z niego. No i dopięły swego, o 6.15 byłam na nogach, a o 6.17 dostały co chciały.
Dziś w farbiarni czekały na mnie zielenie, a dokładnie 12 zieleni.
Włóczka to miękkie merino ze steliną (takiej wełenki tu jeszcze nie pokazywałam), jeszcze ciepła (i mokra), prosto z pieca rzec można.
Wczoraj natomiast powstała inna farbowanka, na tej samej wełence...
... oraz jej bliźniacza siostra (choć chyba po innym ojcu ;)) - czesanka polwarth, a nawet dwie czesanki polwarth...
A także cosik takiego, na wensie
W piątek zrobiłam małą rewolucję w pracowni - został do niej wstawiony drugi stół - mam teraz 4,5 metra powierzchni roboczej, nie licząc podręcznych stolików i teraz to już baaaardzo mi się tu podoba :) Mam tu wszystko czego mi potrzeba, łącznie z laptopem (starym jak historia komputeryzacji) i głośnikami do słuchania muzyki, radiem, czajnikiem i kubkiem na kawę.
To oczywiście tylko pracownia, a nie salon z kominkiem, więc nie zwracajcie uwagi na zachlapaną farbą podłogę i walające się wszędzie różne, wielce potrzebne, rzeczy, ale to mój raj najcudowniejszy i najważniejsze miejsce w domu :) Aż strach pomyśleć co będzie jak przyjdzie się stąd wyprowadzić - żal będzie. Ale tam będzie nowa, inna pracownia i nowe, inne życie :)
Ogólnie jest mi jakoś tak bardzo dobrze, może to słońce, zbliżająca się wiosna, a może co innego, ale chce mi się żyć! Pozdrawiam :)
wtorek, 25 lutego 2014
Prawo serii
Jesli ktoś nie wierzy w prawo serii, to ja jestem ostatnio znakomitym dowodem na istnienie owego prawa...
Zaczęło się od piszczącej pralki, podczas prania obracający się bęben naszej pralki zaczął wydawać piszczące i skrzypiące dźwięki, po chwili przestał, ale podczas wirowania piszczenie bardzo się nasiliło. Wyłączyłam pralkę i powiesiłam cieknące pranie na suszarce, modląc się w duchu o szybki powrót Chłopa z remontowej emigracji. Chłop, gdy już wrócił, stwierdził, że oś bębna jest krzywa - diagnoza dość niebezpieczna, niemalże zagrażajaca życiu naszego automatu. Pralka po wybebeszeniu przedstawiła obraz nędzy i rozpaczy. Zepsuł się element podtrzymujący bęben. Całkowicie się rozpadł, bo był zrobiony z nieodpowiedniego do tego celu materiału. Pralka renomowanej i polecanej firmy... Kolejne pranie robiłam w zdobycznej Frani ;).
Następne kilka dni zajęło nam szukanie części zamiennej, bez rezultatu, częsci zamiennej nie ma i nie będzie KROPKA Możemy oczywiście kupić w serwsie cały bęben z obudową za UWAGA! 900zł, czyli za cenę nowej pralki, moze nie tak renomowanej firmy, ale jednak NOWĄ. Jakimś cudem Chłopu udało się dorwać bęben od używanej pralki, za 50 zł. I wszystko byłoby super gdyby nie to, że gdy wracał z bębnem do domu, cały z siebie dumny, rozsypało się sprzęgło w aucie. Nazajutrz przyjechał mechanik, zabrał auto i kazał się przygotować finansowo na jakieś 6 stów (to było wczoraj). W międzyczasie mój internet oszalał (prawdopodobnie z winy dostawcy), a dziś padł zasilacz w kompie (jakieś 100zł) i jeszcze na dodatek złapałam przeziębienie. To tyle w skrócie, zaczynam bać się wstawać z łóżka, bo nie wiadomo czy to koniec czy dopiero początek tego pecha.
A między jednym bożym dopustem a drugim farbuję namiętnie i ochoczo. Oto co udało mi się zdziałać.
Zacznę od lekko błyszczącej i eleganckiej cieniutkiej włóczki wełniano-jedwabnej. Wełna merino 80%, jedwab 20%, długość to 700m/100g. Włóczka bardzo delikatna i miła dla skóry, 4ply.
Mam do zaoferowania 6 sztuk tej włóczki po 49zł motek.
Druga włóczka to znana już Lifestyle Zitron, w wielu odcieniach czerwieni, brązu, pomarańczu, rudego, burgundu, czerwono-fioletowego. Są tam też fragmenty różu, łososiowego i czego tylko dusza zapragnie. Włóczki nie dało się sfotografować do końca prawdziwie, moim zdaniem jest o wiele ładniejsza niż przedstawiają to zdjęcia. Kolory są bardziej wyraziste i pełne blasku. Włóczka mieni się wieloma kolorami, różnymi w słońcu i w cieniu.
Grubość 300m/100g, skład to 100% merino extrafine. Włóczka miękka, miła w dotyku i lekko elastyczna. Cena 40zł za motek. Mam 7 motków. Wieloetapowy proces farbowania sprawił, że każdy motek ma mnóstwo kolorów i każdy jest niepowtarzalny.
Ta włóczka to też Lifestyle, w żywych, ale nie zbyt żywych, odcieniach czerwieni, czerwonego pomarańczu, fioletu, purpury, lawendy i wrzosowo-amarantowego. Zdjęcia dobrze oddają kolory włóczki. Grubość, skład i cena jak wyżej. Mam 8 motków.
Kolejna to jesienna włóczka, która ostatnio bardzo się podobała dziewiarkom. Wyszła podobnie jak ostatnio, ale nie identycznie. To włóczka wełniana z poliamidem i steliną. 400 metrów w 100 gramach. Skład: wełna 70%, poliamid 25%, stelina 5%. Cena 38 zł. Mam 8 motków.
Kolejna włóczka ze steliną. Kolory to mieszanka kilku gradacji szarości oraz łososiowego, pomarańczu, różu i ochry. Bardzo ciekawe farbowanie, wiele odcieni i kolorów nachodzących na siebie i przenikających się. Grubość, skład i cena jak wyżej. Mam 6 motków.Kolory są ciut mniej ostre niż pokazują to zdjęcia.
I ostatnia włoczka, również wełna z poliamidem i steliną. Połączenie turkusu, błękitu i niebieskiego z beżem i brązami. Grubość, skład i cena takie same jak w przypadku dwóch powyższych włóczek. Mam 7 motków tej włóczki.
Włóczki są już w sklepiku na DaWandzie
To tyle w sumie. A i jeszcze jedno, gdyby ktoś się zastanawiał dlaczego sfilcowałam falklanda z poprzedniego postu, to muszę Was uświadomić, że czesanka ugotowana w mikrofali na funkcji "opiekanie" (nawet nieświadomie) filcuje się :D Całe szczęście, że nie puściłam chałupy z dymem ;) Pozdrawiam
Zaczęło się od piszczącej pralki, podczas prania obracający się bęben naszej pralki zaczął wydawać piszczące i skrzypiące dźwięki, po chwili przestał, ale podczas wirowania piszczenie bardzo się nasiliło. Wyłączyłam pralkę i powiesiłam cieknące pranie na suszarce, modląc się w duchu o szybki powrót Chłopa z remontowej emigracji. Chłop, gdy już wrócił, stwierdził, że oś bębna jest krzywa - diagnoza dość niebezpieczna, niemalże zagrażajaca życiu naszego automatu. Pralka po wybebeszeniu przedstawiła obraz nędzy i rozpaczy. Zepsuł się element podtrzymujący bęben. Całkowicie się rozpadł, bo był zrobiony z nieodpowiedniego do tego celu materiału. Pralka renomowanej i polecanej firmy... Kolejne pranie robiłam w zdobycznej Frani ;).
Następne kilka dni zajęło nam szukanie części zamiennej, bez rezultatu, częsci zamiennej nie ma i nie będzie KROPKA Możemy oczywiście kupić w serwsie cały bęben z obudową za UWAGA! 900zł, czyli za cenę nowej pralki, moze nie tak renomowanej firmy, ale jednak NOWĄ. Jakimś cudem Chłopu udało się dorwać bęben od używanej pralki, za 50 zł. I wszystko byłoby super gdyby nie to, że gdy wracał z bębnem do domu, cały z siebie dumny, rozsypało się sprzęgło w aucie. Nazajutrz przyjechał mechanik, zabrał auto i kazał się przygotować finansowo na jakieś 6 stów (to było wczoraj). W międzyczasie mój internet oszalał (prawdopodobnie z winy dostawcy), a dziś padł zasilacz w kompie (jakieś 100zł) i jeszcze na dodatek złapałam przeziębienie. To tyle w skrócie, zaczynam bać się wstawać z łóżka, bo nie wiadomo czy to koniec czy dopiero początek tego pecha.
A między jednym bożym dopustem a drugim farbuję namiętnie i ochoczo. Oto co udało mi się zdziałać.
Zacznę od lekko błyszczącej i eleganckiej cieniutkiej włóczki wełniano-jedwabnej. Wełna merino 80%, jedwab 20%, długość to 700m/100g. Włóczka bardzo delikatna i miła dla skóry, 4ply.
Mam do zaoferowania 6 sztuk tej włóczki po 49zł motek.
Druga włóczka to znana już Lifestyle Zitron, w wielu odcieniach czerwieni, brązu, pomarańczu, rudego, burgundu, czerwono-fioletowego. Są tam też fragmenty różu, łososiowego i czego tylko dusza zapragnie. Włóczki nie dało się sfotografować do końca prawdziwie, moim zdaniem jest o wiele ładniejsza niż przedstawiają to zdjęcia. Kolory są bardziej wyraziste i pełne blasku. Włóczka mieni się wieloma kolorami, różnymi w słońcu i w cieniu.
Grubość 300m/100g, skład to 100% merino extrafine. Włóczka miękka, miła w dotyku i lekko elastyczna. Cena 40zł za motek. Mam 7 motków. Wieloetapowy proces farbowania sprawił, że każdy motek ma mnóstwo kolorów i każdy jest niepowtarzalny.
Ta włóczka to też Lifestyle, w żywych, ale nie zbyt żywych, odcieniach czerwieni, czerwonego pomarańczu, fioletu, purpury, lawendy i wrzosowo-amarantowego. Zdjęcia dobrze oddają kolory włóczki. Grubość, skład i cena jak wyżej. Mam 8 motków.
Kolejna to jesienna włóczka, która ostatnio bardzo się podobała dziewiarkom. Wyszła podobnie jak ostatnio, ale nie identycznie. To włóczka wełniana z poliamidem i steliną. 400 metrów w 100 gramach. Skład: wełna 70%, poliamid 25%, stelina 5%. Cena 38 zł. Mam 8 motków.
Kolejna włóczka ze steliną. Kolory to mieszanka kilku gradacji szarości oraz łososiowego, pomarańczu, różu i ochry. Bardzo ciekawe farbowanie, wiele odcieni i kolorów nachodzących na siebie i przenikających się. Grubość, skład i cena jak wyżej. Mam 6 motków.Kolory są ciut mniej ostre niż pokazują to zdjęcia.
I ostatnia włoczka, również wełna z poliamidem i steliną. Połączenie turkusu, błękitu i niebieskiego z beżem i brązami. Grubość, skład i cena takie same jak w przypadku dwóch powyższych włóczek. Mam 7 motków tej włóczki.
Włóczki są już w sklepiku na DaWandzie
To tyle w sumie. A i jeszcze jedno, gdyby ktoś się zastanawiał dlaczego sfilcowałam falklanda z poprzedniego postu, to muszę Was uświadomić, że czesanka ugotowana w mikrofali na funkcji "opiekanie" (nawet nieświadomie) filcuje się :D Całe szczęście, że nie puściłam chałupy z dymem ;) Pozdrawiam
Subskrybuj:
Posty (Atom)