Kupiłam tę wełnę, ponieważ została mi polecona. Niestety, od samego początku nie zauroczyła mnie. Nie poddawałam się jednak, sądziłam, że ma jakąś zaletę, której jeszcze nie dostrzegam, a która się ujawni w farbowaniu czy przędzeniu.
W tym momencie wełna jest już pofarbowana i uprzędziona, a ja nadal nie wiem co w niej jest takiego ciekawego... Nie wyróżnia się niczym, ani miękkością, ani połyskiem, ani długością włosa, czy łatwością przędzenia, ani pięknym przyjmowaniem barwnika (to nie norweg czy falkland), ot zwykły zwyklak.... żadna rewelacja.
Do tego długość włoska nie ma nic wspólnego z deklarowanymi przez sprzedawcę 80-120 mm (kupowałam w WoW). Owszem, 12 centymetrowe włoski się zdarzają, ale jest też całe mnóstwo włosków 4-5 centymetrowych, jest ich, myślę, gdzieś między 1/3 a połową. I te krócizny mają niestety tendencję do zbijania się podczas farbowania, a pozbijane pęczki trzeba usuwać, gdyż inaczej odbijają się negatywnie na wyglądzie włóczki.
Włoski są bardzo "pokręcone", jak sprężynki, co pewnie jest plusem w grubych dzianinach i tkaninach, bo to zwiększa ilość powietrza, jaka znajduje się pomiędzy włóknami, a przez to dzianina/tkanina jest cieplejsza. Taśmę podczas rozciągania bardzo łatwo przerwać (pewnie ma to coś wspólnego z mnogością krótkich włosków).
Jest to wełna zdecydowanie do grubego przędzenia, myślę, że ciężko byłoby z niej uzyskać cienką, delikatną nitkę. Przypomina mi trochę szetlanda, który też mnie nie zauroczył, ale ja jestem raczej miłośnikiem long wooli. Nie jest to wełna specjalnie delikatna, ale i nie jest bardzo gryząca.
Oczywiście biorę pod uwagę, że mogłam trafić na mało wysublimowaną jakościowo partię/strzyżę (już nie raz zdarzało mi się, trafić na różne jakości w obrębie jednej rasy, w jednym sklepie - w różnych zamówieniach zdarzały się całkiem odmienne jakościowo włókna), więc możliwe, że po prostu miałam pecha, ale raczej nie będę drążyć tego tematu i próbować się przekonywać czy mam rację. Jest tyle pięknych ras owiec, że na perendale zdecydowanie szkoda mi czasu i energii.
Niemniej jednak nitka powstała, nawet ładna - moim zdaniem, przędzenie mnie nie urzekło, ale też nie było tragiczne, wełna jest puchata, z dużą objętością powietrza i na pewno jest ciepła- przetestujemy :) . Ale nie ma perlistego skrętu, za dużo w niej odstających na boki krótkich kłaczków. Zrobię z niej coś zimowego, w nadziei, że może w dzianinie wełna zaskoczy mnie czymś miłym :)
P. s. A tak w ogóle to zamierzam wrócić na bloga, choćby z postami takimi jak ten. Szkoda tak po prostu odejść. Zamówiłam właśnie kolejną partię nowych czesanek, więc będę o nich pisać.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rasy owiec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rasy owiec. Pokaż wszystkie posty
sobota, 28 listopada 2015
wtorek, 19 czerwca 2012
Szetland pod kolor kota
Jakiś czas temu dostałam od koleżanki Alicji próbkę runa owiec szetlandzkich, celem próbnego uprzędzenia.
Przypadkiem okazało się, że szetlandzka owieczka i Masza mają ten sam kolor futerka.
Szetland wyszedł puchaty, lekki, ale dość w nim sporo różnych kuleczek i śmieciuszków, więc wełenka wyszła nieco artystyczna.
Przy okazji wpadłam na pomysł wypróbowania metody skręcania w dubelek, z wykorzystaniem przewijarki. Z doświadczenia wiem, że dwa single ukręcone nawet z identycznej (wagowo) ilości czesanki, rzadko kiedy są identycznej grubości, a co za tym idzie, po przekręceniu w dubelka zawsze jakaś ilość singla na którejś ze szpulek zostaje i właściwie nie wiadomo co z nią zrobić.
Metoda "przewijarkowa" eliminuje takie odpady.
Trzeba po prostu przewinąć singielka na przewijarce w zgrabny moteczek tak aby początek nitki się nie zapodział, a potem zebrać razem początek i koniec i skręcać na kołowrotku w dubelek. Nitka troszkę się skręca, co wynika z tego, że "schodzi" z motka, ale i tak metoda dobra, zwłaszcza dla oszczędnych, których męczy to, że po pracy pozostaje odpad.
Uwaga na pomagające koty!!! ;)
Przypadkiem okazało się, że szetlandzka owieczka i Masza mają ten sam kolor futerka.
Szetland wyszedł puchaty, lekki, ale dość w nim sporo różnych kuleczek i śmieciuszków, więc wełenka wyszła nieco artystyczna.
Przy okazji wpadłam na pomysł wypróbowania metody skręcania w dubelek, z wykorzystaniem przewijarki. Z doświadczenia wiem, że dwa single ukręcone nawet z identycznej (wagowo) ilości czesanki, rzadko kiedy są identycznej grubości, a co za tym idzie, po przekręceniu w dubelka zawsze jakaś ilość singla na którejś ze szpulek zostaje i właściwie nie wiadomo co z nią zrobić.
Metoda "przewijarkowa" eliminuje takie odpady.
Trzeba po prostu przewinąć singielka na przewijarce w zgrabny moteczek tak aby początek nitki się nie zapodział, a potem zebrać razem początek i koniec i skręcać na kołowrotku w dubelek. Nitka troszkę się skręca, co wynika z tego, że "schodzi" z motka, ale i tak metoda dobra, zwłaszcza dla oszczędnych, których męczy to, że po pracy pozostaje odpad.
Uwaga na pomagające koty!!! ;)
niedziela, 9 października 2011
Loki wensleydale.
Pierwszy raz jestem nie zadowolnona z tego co kupiłam w WoW. Chodzi o loki wensleydale. Spodziewałam się czegoś innego.
Na zdjęciach nie wygląda to źle, ale niestety są fragmenty całkowicie żółte, inne są znów szarobure i tak sklejone brudem, że nie sposób tego doprać ani rozdzielić. Inne fragmenty są doszczętnie sfilcowane a całość wygląda tak, jakby ktoś to celowo wymieszał i poplątał. To co zostaje po odrzuceniu odpadów (których niestety jest sporo), jest cienkie i nijakie, choć długie. Zdecydowanie szkoda pieniędzy!!! Niby to tylko 2 funty za 100 gram, ale 2 funty też pieszo nie chodzą. Chciałam spróbować zrobić włóczki z loków, ale widzę, że cała paczka skończy na drum carderze, jako dodatek do battów. Niestety.
Tak wyglądają loki po ufarbowaniu. Może ja się czepiam, ale spodziewałam się grubiutkich i w miarę równych loczków, a nie plątaniny włókien, które czasem w ogóle nie daję się rozplątać.
To na tyle moich zawodów i żali. Pozdrawiam.
Na zdjęciach nie wygląda to źle, ale niestety są fragmenty całkowicie żółte, inne są znów szarobure i tak sklejone brudem, że nie sposób tego doprać ani rozdzielić. Inne fragmenty są doszczętnie sfilcowane a całość wygląda tak, jakby ktoś to celowo wymieszał i poplątał. To co zostaje po odrzuceniu odpadów (których niestety jest sporo), jest cienkie i nijakie, choć długie. Zdecydowanie szkoda pieniędzy!!! Niby to tylko 2 funty za 100 gram, ale 2 funty też pieszo nie chodzą. Chciałam spróbować zrobić włóczki z loków, ale widzę, że cała paczka skończy na drum carderze, jako dodatek do battów. Niestety.
To na tyle moich zawodów i żali. Pozdrawiam.
niedziela, 2 października 2011
Kolory jesieni i wełna massam
Choć te które jeszcze nie opadły zachwycają barwami.
ostatni kielich datury |
i jedna z ostatnich kwitnących jeszcze nawłoci |
Dzika róża w porannej rosie |
Wełna massam
Wełna massam (czasem pisana masham ) to kolejna wełna prymitywna. Nieco podobna do wensa, ale ostrzejsza, bardziej "oścista". Włókna ma grubsze (38-44 mikrony) i niestety gryzie. Za to bardzo dobrze się farbuje i trudno filcuje podczas gotowania. Nadaje się do przędzenia, dzięki długim włóknom - nawet do 40 cm. Jest błyszcząca ale nie tak mocno jak wensleydale.
![]() |
owce massam |
To czesanka z lewej |
148 gram/ 292 metry |
Dziś pokuszę się też o przybliżenie odmiany metalu (no powiedzmy) zwanej Dark Wave. Najczęściej twórcami tych delikatnych i romantycznych, acz nierzadko mrocznych dźwięków, są muzycy wywodzący się z kręgów metalowych, często wręcz blackmetalowych. Projekty typu Dargaard to poniekąd odskocznie od codziennej "łupanki", poniekąd wyraz wrażliwej duszy twórców. Muzyka niszowa, mało znana, rzadko doceniana, a zdecydowanie na to zasługuje.
Dargaard - Fire's dominion
Dargaard - In Nomine Aeternitatis
środa, 17 sierpnia 2011
Wełna norweska
![]() |
Owca norweska, zdjęcie z internetu |
Owce najczęściej mają kolor naturalnej bieli, choć zdarzają się też szare i czarne. Ich wełna jest ciepła i dość miła jak na rasy prymitywne. Nadaje się do filcowania, czesanek, przędzenia, robót na drutach i tkania.
To tyle ogółów.
Wełna dobrze się farbuje nawet na ciemne i intensywne kolory, spokojnie można ją farbować w garze, gdzie przy zachowaniu minimum ostrożności nie filcuje się. Ja farbując w garze gotuję maksimum 10 minut, w tym czasie z wełną nic się nie stało. W dotyku mięsista, sprężysta. Myślę, że jest idealną wełną na zimowe ciepłe skarpety, ocieplacze, rękawiczki czy czapki, jeśli ktoś nie ma bardzo wrażliwej skóry na wełne. Przędzie się bardzo dobrze, jest dosyć "tłusta" , ale nie tak śliska jak wensleydale.
Po uprzedzeniu kawałka niefarbowanej czesanki zrobiłam mały prostokącik na drutach, robótka wyszła zaskakująco mało "gryząca".
A na koniec motyw ogrodowy
To dopiero jest lenistwo ;) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)