niedziela, 5 lutego 2012

Farbowanki

Z przyczyn totalnie zdroworozsądkowych, wzięłam się za farbowanie. Na Etsy czesanki ostatnio idą jak, nie przymierzając, świeże bułeczki. Pomyślałam, że głupio by było zaprzepaścić szansę zarobienia trochę grosza, tylko dlatego, że mi się nie chce i postanowiłam uzupełnić asortyment. Pomimo początkowych niechęci, ostatecznie sprawiło mi to niezmiernie dużo przyjemności. Jakoś będę musiała pogodzić i patchwork i wełnę ;)

Chwalę się niniejszym moimi wytworkami, tymi, które już wyschły.


merino/silk



merino/silk

A tak całkiem dla własnej przyjemności pofarbowałam jeszcze mawate 


mawata silk hankies
Farbowanki zostały już umieszczone w moim sklepiku. 

Kiedyś, gdy uświadomiłam sobie, ze to co mnie najbardziej kręci, to jest KOLOR, nie wiedziałam co z tym zrobić. Było to dla mnie jakieś takie mało precyzyjne. Jak ktoś ma ładny głos, albo umie malować, to wiadomo co z tym fantem dalej zrobić. Nie wiedziałam, że ta nieokreśloność daje jeszcze więcej możliwości. Nieważne co jest forma, ważna jest treść czyli kolor właśnie. Na czesance, na tkaninie, na hafcie, meblu, etc. Bardzo lubię "opływać w kolory", one gdzieś głęboko, bardzo mocno na mnie działają.

Pozdrawiam słonecznie i mroźno. Zdjęcia w mrozie robi się rewelacyjnie... szybko się robi :D

20 komentarzy:

  1. Śliczne są :))) zachwycają mnie te kolory :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolorki piękne iście lenie, ta mawata piękna

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak, tak - dla mnie też kolor najważniejszy!!!!

    Te czesanki masz takie śliczne i pięknie zaplecione - mam skojarzenia z wesołymi pisankami :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ piękne kolory - szczególnie te zielono - niebieskie!

    OdpowiedzUsuń
  5. A jednak. Piękne, jak wszystkie Twoje farbowanki. Zielono-niebieskie bardzo, bardzo moje kolory. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu ! Brakowało mi Twoich farbowanek!

    OdpowiedzUsuń
  7. ale śliczne farbowanki. te zielono-ogniste, pierwsze - NAJ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że każdemu się podoba co innego, i dobrze :) Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ ciepło na zdjęciach!
    A u mnie 10 cm śniegu i ani odrobiny słońca - się pochwaliłam za mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fanaberio, zaświadczam, że w czasie robienia zdjęć wcale ciepło nie było ;), choć kolory już wróżą wiosnę. U mnie (w Poznaniu) śniegu ledwie na paznokieć, ale zimno strasznie (ostatnio do -18 w nocy), za to słońce piękne, na zdjęciach wychodzi bardzo fajnie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię te Twoje zabawy z kolorem. Czesanka prezentuje się pięknie, a podana na talerzu - wręcz apetycznie. Dziękuję za odwiedziny i zainteresowanie :).
    Co to jest mawata? Brzmienie ma filmowe, niczym hakuna matata z Króla Lwa. Papa!

    OdpowiedzUsuń
  12. Sabinko, cieszę się, że jesteś. Mawata - tak się nazywają takie "chusteczki" jedwabne - porcje jedwabiu (ok 25 na 25 cm) do przędzenia, które są "zdejmowane" z kokonów i rozciągane na specjalnych ramkach. W ten sposób powstają mawaty jedwabne. Można je prząść, dodawać do filcowanek albo od razu robić z nich na drutach.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki! Nie wiedziałam, że "to" się tak nazywa, a przecież w moim koszu z gadżetami do filcowania cały stosik sobie leży takich mawat ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne kolory szczególnie te żółcie i pomarańcze - wiosnę chcę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Saba, to nie talerz. to PATERA! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ słońca tutaj ! :-)
    Muszę odwiedzić ten sklepik. Jakaż szkoda, że mnie wydatki ostatnich dni obłupiły kompletnie, no ale wszystko chyba jeszcze przed nami. ;-)
    Mawaty same w sobie kuszą. Myśłałam, że to coś podfilcowanego na mokro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, myślę, że wiele jeszcze przed nami, oczywiście zapraszam do sklepiku, jeśli kiedyś zechcesz. A co do filcowania, to już nic nowego mnie nie wciągnie :)

      Usuń
  17. Zaiste, wielce miły widok zastałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. A mi bardzo miło czytać takie komentarze :)

    OdpowiedzUsuń