Chwalę się niniejszym moimi wytworkami, tymi, które już wyschły.
merino/silk |
merino/silk |
A tak całkiem dla własnej przyjemności pofarbowałam jeszcze mawate
mawata silk hankies |
Farbowanki zostały już umieszczone w moim sklepiku.
Kiedyś, gdy uświadomiłam sobie, ze to co mnie najbardziej kręci, to jest KOLOR, nie wiedziałam co z tym zrobić. Było to dla mnie jakieś takie mało precyzyjne. Jak ktoś ma ładny głos, albo umie malować, to wiadomo co z tym fantem dalej zrobić. Nie wiedziałam, że ta nieokreśloność daje jeszcze więcej możliwości. Nieważne co jest forma, ważna jest treść czyli kolor właśnie. Na czesance, na tkaninie, na hafcie, meblu, etc. Bardzo lubię "opływać w kolory", one gdzieś głęboko, bardzo mocno na mnie działają.
Pozdrawiam słonecznie i mroźno. Zdjęcia w mrozie robi się rewelacyjnie... szybko się robi :D
Śliczne są :))) zachwycają mnie te kolory :))
OdpowiedzUsuńKolorki piękne iście lenie, ta mawata piękna
OdpowiedzUsuńO tak, tak - dla mnie też kolor najważniejszy!!!!
OdpowiedzUsuńTe czesanki masz takie śliczne i pięknie zaplecione - mam skojarzenia z wesołymi pisankami :)))))
Ależ piękne kolory - szczególnie te zielono - niebieskie!
OdpowiedzUsuńA jednak. Piękne, jak wszystkie Twoje farbowanki. Zielono-niebieskie bardzo, bardzo moje kolory. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo w końcu ! Brakowało mi Twoich farbowanek!
OdpowiedzUsuńale śliczne farbowanki. te zielono-ogniste, pierwsze - NAJ :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że każdemu się podoba co innego, i dobrze :) Pozdrówka
OdpowiedzUsuńAleż ciepło na zdjęciach!
OdpowiedzUsuńA u mnie 10 cm śniegu i ani odrobiny słońca - się pochwaliłam za mocno :)
Fanaberio, zaświadczam, że w czasie robienia zdjęć wcale ciepło nie było ;), choć kolory już wróżą wiosnę. U mnie (w Poznaniu) śniegu ledwie na paznokieć, ale zimno strasznie (ostatnio do -18 w nocy), za to słońce piękne, na zdjęciach wychodzi bardzo fajnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLubię te Twoje zabawy z kolorem. Czesanka prezentuje się pięknie, a podana na talerzu - wręcz apetycznie. Dziękuję za odwiedziny i zainteresowanie :).
OdpowiedzUsuńCo to jest mawata? Brzmienie ma filmowe, niczym hakuna matata z Króla Lwa. Papa!
Sabinko, cieszę się, że jesteś. Mawata - tak się nazywają takie "chusteczki" jedwabne - porcje jedwabiu (ok 25 na 25 cm) do przędzenia, które są "zdejmowane" z kokonów i rozciągane na specjalnych ramkach. W ten sposób powstają mawaty jedwabne. Można je prząść, dodawać do filcowanek albo od razu robić z nich na drutach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki! Nie wiedziałam, że "to" się tak nazywa, a przecież w moim koszu z gadżetami do filcowania cały stosik sobie leży takich mawat ;)
OdpowiedzUsuńPiękne kolory szczególnie te żółcie i pomarańcze - wiosnę chcę :)
OdpowiedzUsuńSaba, to nie talerz. to PATERA! :D
OdpowiedzUsuńAleż słońca tutaj ! :-)
OdpowiedzUsuńMuszę odwiedzić ten sklepik. Jakaż szkoda, że mnie wydatki ostatnich dni obłupiły kompletnie, no ale wszystko chyba jeszcze przed nami. ;-)
Mawaty same w sobie kuszą. Myśłałam, że to coś podfilcowanego na mokro.
Asiu, myślę, że wiele jeszcze przed nami, oczywiście zapraszam do sklepiku, jeśli kiedyś zechcesz. A co do filcowania, to już nic nowego mnie nie wciągnie :)
UsuńPiękne kolory
OdpowiedzUsuńZaiste, wielce miły widok zastałam ;)
OdpowiedzUsuńA mi bardzo miło czytać takie komentarze :)
OdpowiedzUsuń