czwartek, 7 listopada 2013

Nowe włóczki i życiowe perypetie

Spory kawałek czasu minął od ostatniego wpisu (nie licząc rozstrzygnięcia candy), czas goni do przodu jak szalony. Dziś chciałam pokazać kilka nowych farbowanek na całkiem nowych włóczkach. jakiś czas temu kupiłam na próbę dwa nowe rodzaje włóczek do farbowania. Jedna z nich to włóczka merino z jedwabiem (80%/20%). Ten rodzaj włóczki barwi się pięknie, a dodatek jedwabiu "podbija" kolor i dodaje mu blasku. Włóczka jest bardzo miła i delikatna.

Jesień w pełni, leje od wczoraj. Niestety nadszedł ten czas, gdy zdjęcia bez doświetlenia wychodzą nieciekawie i trzeba użyć sztucznego światła. Zamiast lampy błyskowej, której nie lubię, uzyłam specjalnej żarówki do fotografowania, o chłodnej ale dość neutralnej barwie. Jednak mimo to sztuczne oświetlenie nieco zmienia barwy, przede wszystkim je rozświetlając, i trudno tego uniknąć jesienią i zimą.








Mam też nową włóczkę skarpetkową z błyskiem w postaci dodanego do włóczki srebrnego włókna steliny. Włóczka lekko błyszczy, zwłaszcza gdy się ją ustawi pod odpowiednim kątem. Nie jest to jakieś oślepiające lśnienie, ale coś tam się dzieje ciekawego ;)


Włóczka to mieszanka wełny owczej (70%), poliamidu (25%) oraz wspomnianego włókna steliny (5%). Też bardzo dobrze się barwi. W zasadzie poza dodatkiem steliny jest to normalna skarpetkowa włoczka.. 


A w życiu prywatnym, ech.. ciągle nie mam czasu, który dodatkowo zabiera mi sprzedaż mieszkania po mamie. Sprawa ciągnie się już pół roku, i choć widać koniec, to wolę się jakoś specjalnie nie nastawiać. Podpisałam już trzecią umowę przedwstępną, bo dwóch poprzednich kupujących rozmyśliło się, tak po prostu. Najpierw pilili, żeby JUŻ NATYCHMIAST podpisywać umowę, po czym po prostu się wycofali. Jak widać tak też można. 

Pewnie nie będę w ogóle oryginalna pisząc o tym jak bardzo drobiazgowe i bezsensowne są niektóre przepisy w naszym kraju. Aby sprzedać mieszkanie trzeba przedstawić "milion pięćset" zaświadczeń. dokumentów, świstków, z różnych urzędów i instytucji. Zaczyna się od kilku dokumentów, a po drodze okazuje się, że potrzebne jest jeszcze coś tam i coś tam, co chwila wychodzi kolejny kwiatek. I to wszystko najczęściej trzeba załatwić osobiście, nie da się listownie albo za pośrednictwem biura nieruchomości.  I może łatwiej byłoby to znieść gdyby nie fakt, że ja nie mieszkam na miejscu, a dojazd to 3 godziny w jedną stronę.

Zdarza się tak, że urzędnicy nie wiedzą nawet, że to oni powinni jakiś określony dokument wystawić i odsyłają interesanta od Annasza do Kajfasza. Bank kupującego tak wymyśla, że nikt już nie wie po co i do czego potrzebne są dane dokumenty, no ale co zrobić, z koniem kopać się nie będę... Nie mam siły i potrzeby by udowadniać urzędnikom, że się mylą, albo kłócić się z pracownikiem banku o to, że akt zgonu mojej mamy nie jest mu do niczego potrzebny, bo posiada już inny dokument z którego jasno wynikają te same fakty. Ja chcę tylko doprowadzić tę sprzedaż do finału.

Tak więc jeżdżę, załatwiam, głęboko wierząc, że to wszystko jednak czemuś służy, pomimo, że odczucia mam zupełnie inne. Czasem łatwiej jest przyjąć, że inni wiedzą lepiej. 


29 komentarzy:

  1. Tysia, nie martw się, będzie dobrze, przecież Ty masz cuda w sklepie, to na pewno niedługo trafi się "prawdziwy" klient i to w liczbie mnogiej. Trzymam kciuki za to :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki stan wiecznie trwać nie może, więc zaraz będzie dobrze (tak już chyba musi być, że jedne kłopoty ustępują innym, ale może te inne są łatwiejsze), nawet jakieś specjalne nagromadzenie kłopotów kiedyś się kończy, więc i u Ciebie się skończy (chociaż to koszmar, wiem, bo o wszystko trzeba dbać jak o swoje, mimo że człowiek tego jak swoje nie czuje). No, ale właśnie kolory pozwalają człowiekowi uciec od koszmaru. To na trzecim zdjęciu jest absolutnie przecudne i nawet potrafię to sobie wyobrazić w dzianinie!
    Trzymaj się ciepło i kolorowo! Twoje życie i marzenia się liczą! Reszta dołączy jak zdąży! A jak nie zdąży, to jej problem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym swoim-nie swoim to masz rację, od dawna nie jestem związana z tamtym miejscem. No ale sprawy trzeba pozałatwiać, niezałatwione są tym bardziej upierdliwe. Masz rację, wszystko się kiedyś kończy, nic nie trwa wiecznie. A człowiek musi sobie czasem pogadać ;)))

      Usuń
  3. no i było mnie tu zaglądać :( teraz to mieniące mi się po nocach bedzie śniło... a ja noszzzz przed wypłatą jestem :(((((((((((( kobieto gdzie Ty masz sumienie ;) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja myślę, że po wypłacie też będą piękności w sklepie ;))) Serdecznie zapraszam :)

      Usuń
  4. Piękne włóczki świetne farbowanie. Piszesz o sprzedaży mieszkania a mi przypomniało się jak rok temu kupowaliśmy z mężem mieszkanie i to był najkoszmarniejszy koszmar ze wszystkich koszmarów - chodzi właśnie o biurokracje tonę papierów potrzebnych do kredytu. Trzymam kciuki nie ma innej opcji jak taka że będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że sprzedając czy kupując mieszkanie przeżywa się to dość podobnie. "Moi kupujący" też mają dość i ulewa się im wkurzenie całą tą papierologią. Ja głownie czuję dziwaczną bezradność i brak wpływu na to wszystko. Trzymam się jedynie celu jakim jest finalizacja tego przedsięwzięcia.

      Usuń
  5. Przepiękne włóczki, aż się chce na nie spoglądać :) A z tymi papierami - to jest tak durne, że aż niemozliwe, ale cóż... tak już jest. Ale Ci powiem, że trudno się od tej papiergologii odzwyczaić! Jak przyjechalam do Danii to z każdą najdrobniejszą sprawą leciałam do urzędu, aż mnie pani posadziła przed komputeram i pokazala wszystko - zmnieniasz adres - klikasz, zapisujesz dziecko do szkoły - klikasz, potrzebujesz dokument potwierdzający ubezpieczenie zdrowotne, jeśli wyjeżdżasz za granicę - klikasz itp, itd... albo jak zaczelam pracować to aż się przestraszyłam, że nie dostałam kwitka z wypłaty, a tu każdy ma maila takiego specjalnego zalożonego przez urząd i wszystkie takie dokumenty tam sa wysylane, nawet kwitki do zapłaty za przedszkole. Czasem tu jest tak prosto, że aż teraz to mi się wydaje wprost idiotycznie proste... mi to pasuje, nie trzeba się męczyć, łazić, nosić tony papierów. ALe poczatki to miałam oczy wielkie jak 5 zł. Zacisnij zęby i no cóż... dam Ci radę jaka kiedys dostałam od mojego profesora od prawa administracyjnego, jak urzednik się puszy i robi Ci łaskę, że na Ciebie spojży wogóle, to powiedz mu, że nie Ty tu jesteś dla niego, tylko on jest dla Ciebie, a jak nie rozumie, to niech spojży na swoją umowę o pracę, kto go zatrudnił. Ja to wypróbowałam - mina bezcenna, foch i wszytko załatwione. Pozdrawiam i życze cierpliwości i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście, to wszystko można by było załatwić łatwiej, ale jakoś u nas się nie da, choć tak samo jak i w Danii i innych krajach europejskich istnieje internet zainstalowany we wszystkich urzędach itp.

      Najlepsze jest to podejście, że może Ty to wcale nie Ty i podszywasz się pewnie pod kogoś innego. Głównie to jest powodem konieczności osobistego stawienia się w urzędzie po jakiś papierek, bo a nuż widelec, to Twój sąsiad poczuł przemożną chęć wyłudzenia od urzędu zaświadczenia o zapłaceniu przez Ciebie podatku od spadku czy innego papierka. Paranoja. Ale u nas to chyba całe to czarnowidztwo i doszukiwanie się w czym jeszcze chcesz oszukać sąd, bank, drugiego człowieka, jest pierwszą myślą jaka przychodzi do głowy każdemu urzędnikowi. Nikt nie sądzi przecież, że interesant ma czyste zamiary i chce tylko spokojnie i rzeczowo załatwić sprawę.

      W sprawach urzędników na szczęście nie spotkałam się z brakiem szacunku i patrzeniem z góry, problematyczne jest natomiast to, że urzędnicy często jak czegoś nie wiedzą to próbują po prostu sprawę od siebie odepchnąć, zamiast się dowiedzieć jak ją załatwić, lub jak pokierować interesanta by mu pomóc.

      Usuń
    2. tak, masz racje to tez problem zaufania. w Danii sie wiecej ufa ludziom nawet niektorzy nie zamykaja domow, samochodow, a najlepsze jest to ze czasem w nocy przed sklepami sa zostawione kwiaty na sprzedaz, tylko zsuniete i zabezpieczone plastikowymi lancuchami, oczuwiscie sa kamery, ale mimo wszystko! ja kiedys nad ranem rozwozilam gazety i stanelam przed takim sklepem jak wryta! tu sie tez bardziej ufa dzieciom - 16 lat i heja z domu i wcale nie ma tu duzo mlodych matek! jak moja corka zaczela przedszkole to ja majac 25 lat bylam najmlodsza matka! ale.. edukacja, zaufanie... troche zeszlam z tematu:-) milej nocy i pozdrawiam:-)

      Usuń
    3. Przez cały okres zajmowania się sprzedażą mieszkania towarzyszy mi właśnie uczucie, które jest przeciwieństwem tego zaufania o którym piszesz. Czuję się jak ktoś, kto na każdym kroku musi udowadniać, że nie ma złych zamiarów, nie zwariował, nie gada bzdur i naprawdę wie czego chce i co robi.

      Niektórzy urzędnicy sprawiają wrażenie, że źle się czują gdy wszystkie dane się zgadzają i wszystkie potrzebne zaświadczenia są na miejscu. Węszą, szukają, przyczepiają się do wszystkiego, co może ewentualnie się nie zgadzać (a właściwie na co po prostu nie ma świstka), nawet jeśli nie ma to żadnego znaczenia w sprawie. I co się potem dziwić, że zbiera się te stosy papierzysk. Pozdrawiam i dzięki za ten "duński" punkt widzenia :)

      Usuń
  6. Stanowczo czas leci jak szalony, co do włóczek to kolory piękne, i zimowe światło, czy jego brak wcale, a wcale mi nie przeszkadza. Co do końcówki o mieszkaniu to powiem tylko tyle ze Polska to dziwny kraj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym światłem to cały dowcip polega u mnie na tym, by jak najbardziej realistycznie odwzorować kolory - skoro juz sprzedaję włóczki to chcę by osoby, które zdecydują się je kupić, wiedziały co kupują. Nierzadko włóczki przy odpowiednim ustawieniu aparatu i światła wyglądają inaczej lub wręcz ładniej niż w oryginale, a nie o to chodzi.

      Polska dziwnym krajem była, jest i pewnie jeszcze długo będzie ;))) w końcu nie bez podstaw to takie znane powiedzenie :)

      Usuń
  7. Oj, paskudny okres się zaczął w kalendarzu, nic nie poradzisz, przeczekać trzeba i tyle. Ani dobrego światła, ani dobrych kolorów, szaro, ciemno, buro, łyso... Dobrze, że chociaż śniegu z deszczem i mrozu jeszcze nie ma ! ;-) Ale to niedługo minie !!!
    Podobnie, jak i stan przejściowy z Twoim mieszkaniem po mamie. Zobaczysz... u mnie dziś leciutko w tym samym temacie się ruszyło, niewiele, szału jeszcze nie ma, ale mam nadzieję, że z każdym dniem bliżej dobrego rozwiązania. Najgorsze jest zawieszenie pomiędzy jedną jakąś decyzją, jednym dokumentem, a drugim. kiedy pozostaje tylko czekać i trzymać się w kupie, by z bezsilności nie poogryzać palców. A palce, Ci się przydadzą bardziej ot chociażby do wełenek. ;-)
    Trzymaj się !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej bym tego nie ujęła! Dla mnie to też zawieszenie związane z remontem i przeprowadzką. Każdy kolejny klient napawa jakąś nadzieją, że cała machina idzie do przodu, że jest szansa na przepchnięcie tematu i poukładanie wreszcie tego co trzeba. Chociaż po takim czasie to człowiek się nawet przestaje tak bardzo wkurzać, martwić, zastanawiać - zaczyna być bardziej odporny na "zwroty akcji" i kolejne kwiatki, zaczyna sobie zdawać sprawę z niektórych absurdów rzeczywistości. Widać do wszystkiego można przywyknąć.

      Asiu, trzymam mocno kciuki w Twojej sprawie i pozdrawiam.

      Usuń
  8. A ja się cieszę, że masz siłę by farbować - co cieszy moje oczy :D
    Bardzo mi się podoba ta z 5 zdjęcia z tym wrzosem, lawendą, różem i zielenią nie wiem do czego bym użyła ale ja mam wiele motków na które tylko patrzę dla koloru :)
    O załatwianiu spraw urzędowych napisze tylko, że robiłam sprawę spadkową po dziadkach i było to "wybitne" doświadczenie.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za słowa uznania dla włóczek, płynące z Twych ust :)

      U mnie sprawa spadkowa przebiegła bez większych trudności. Schody zaczęły się wraz z decyzją o sprzedaży mieszkania. Jest męcząco, ale to prawda, farbowanie jest odskocznią i pomaga trzymać pion emocjonalny.

      Usuń
  9. Polskie przepisy czasem zabijają!!!!
    Wełenki pofarbowałaś wspaniale!!!! Kolorki są cudne!!!! Oczywiście mam swoich faworytów :) Fiolet z zielenią i rudości :)
    Pozdrawiam serdecznie!!! I życzę powodzenia w załatwianiu spraw!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Głowa do góry Justynko finał sprawi, że się uśmiechniesz. Wszak ogólnie wiadomo, że gro tych papierków to wymysł lokalnych urzędników.
    Moteczki prześliczne, nie umiałabym chyba wybrać tego jedynego a ta skarpetkowa bardzo mnie zaciekawiła:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudne kolory, no, wspaniałe. Gdybym takie włóczki miała, to na pewno głównie je podziwiałabym :) A z urzędami też niedawno miałam przeboje, trzeba się uzbroić w cierpliwość, wszystko po jakimś czasie musi dać się załatwić....

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudne sa nowe włóczki, szkoda że tej czerwono-buraczkowo-fioletowej nie było jak zamawiałam, a tak limit zakupów na razie wyczerpany, a taka cudna jest. Ale już coś powstaje z nowych moteczków.

    OdpowiedzUsuń
  13. Włóczki wspaniałe - przepiękne kolory! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A to nie jest tak, że przy przedwstępnej się wpłaca jakiś mały procent wartości ( niezwrotny w przypadku rozmyślenia się ) - przynajmniej miałabyś pokryte koszty dojazdów i załatwianek, a i pewnie klient, by się nie rozmyślił tak łatwo !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak i nie... to znaczy owszem, zadatek jest, powinien teoretycznie wynosić od 5 do 10 % wartości mieszkania. Ale czasy na rynku nieruchomości są jakie są, kupujących jest o wiele mniej niż mieszkań na sprzedaż, więc klienci czują się silni i nie chcą płacić tyle ile powinno być, tłumacząc się że mieszkanie chca kupić na kredyt i nie mają pieniędzy. Sprzedający znając realia rynku, nie chcą znów windować cen zadatków i upierać się przy swoim, żeby klienta nie zniechęcić. W sumie teraz to jestem mądra i widzę, że jak ktoś kombinuje z wysokością zadatku, to znaczy, że ogólnie coś kombinuje i nie jest pewnym klientem (tak było w obu przypadkach u mnie), no ale z góry tego nie wiedziałam, cieszyłam się, że w ogóle jest ten klient. a potem wychodziło jak wychodziło. Czy to było z góry przez ludzi zaplanowane czy tak po prostu wyszło, nie wiem. Z doświadczenia widzę, że zdecydowany klient, nie wydziwia, nie kombinuje, nie jest nadmiernie podejrzliwy, bo sam ma czyste zamiary.

      Usuń
    2. Pewnie masz rację, jak czyste zamiary, to nie kręcą... A tak to jakby sobie zarezerwowali jedno mieszkanie, a potem dalej szukali może jeszcze korzystniejszej oferty.

      Usuń
  15. Zadatek 10% to już by chyba klienta przytrzymał na 100% ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękne kolory!!! Bardzo lubię wielokolorową włóczkę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kolorki wełenek piekne, udane farbowanie i ten jedwab ... :). W kwestiach prywatnych włos mi sie zjeżył na głowie, wkrótce czeka mnie podobny proces - zakup mieszkania. Jeden juz przeszłam ale było ono tak małe, że nie musiała obciążać się kredytem i liczę po cichu, że tym raze też się tak skończy... Ale nigdy nie wiadomo... Przerażają mnie te formalności o których wspominasz, a tym bardziej czas jaki to zajmuje i którego nawet teraz mi ciągle mało ;/. Strata życia, nerw i fatygi na walkę z wiatrakami ale po kilku miesiącach faktycznie może człowieka szlag trafić. Trzymam kciuki za powodzenie transakcji i przyspieszenie biegu sprawy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepiękne te kolorki:)
    I nie martw się, będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń