środa, 22 listopada 2017

Wełna, o której chętnie będę pamiętać.

Facebook to prędkość... można tam bardzo szybko coś napisać i opublikować, ale i równie szybko to coś znika, pod kolejną warstwą nowych postów. Jak to napisała JotHa , tam nie ma "ku pamięci". No i taka prawda, że po kilku tygodniach trudno odgrzebać już starszee wpisy. A są takie rzeczy, takie wiadomości czy projekty, o których pamięć chce się zachować na dłużej.

Mam kilka takich rzeczy, takich projektów, które właśnie chciałabym zachować, by móc do nich powrócić. I mam ochotę pokazać trochę z okresu, w którym nie pisywałam na blogu.

Jako pierwszą chciałam pokazać wełenkę uprzędzioną z własnoręcznie ufarbowanej czesanki, sprzed kilku tygodni. Wełenka ostatecznie znalazła swój dom w Irlandii, po pewnych perturbacjach z pocztą, a właściwie Urzędem Celnym w tymże kraju. Nic wielkiego. Po prostu celnicy pozwolili sobie przetrzymywać przesyłkę przez ponad dwa tygodnie, bez żadnego sensownego powodu i bez żadnej informacji w "śledzeniu", a my z adresatką, obie, znosiłyśmy jajko ;) bo o paczce słuch zaginął... Ostatecznie celnicy oddali zagarnięty pakunek, a my odetchnęłyśmy. 

A było to tak, że ufarbowałam czesankę bfl. Był to ten rodzaj farbowania, którego się nie planuje, a wychodzi to co nam w duszy gra.




Był to początek lata. Za czas jakiś ufarbowałam jej siostrę, bardzo podobną.



Na tym zdjęciu obie czesanki razem.


Obie farbowanki ważyły razem prawie pół kilograma. Stwierdziłam, że aż się prosi, by zrobić z nich jeden projekt. 
I tak też się stało. Aby motki były jednakowe i nie było widać ewentualnych różnic w kolorach, oba warkocze podzieliłam na części i przędąc mieszałam między sobą - raz jedną raz drugą.

Kolory bardzo moje, więc przędzenie było czystą przyjemnością :)







Na początku września wełenka była gotowa. Powstało 465 gramów singla, o łącznej długości 1230 metrów i grubości około 250-260 m ww 100 gramach.





Uważam tę wełnę za jedną z najbardziej udanych i najpiękniejszych moich przędz.

25 komentarzy:

  1. Przepiękna! Uwielbiam oglądać proces powstawania włóczki. To jest takie magiczne☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewien sposób jest, ale to chyba dotyczy każdego tworzenia czegoś od początku. Proces twórczy wymaga pewnego, odpowiedniego zestawu czynności, który musi być wykonany, by się stało :)

      Usuń
  2. Pamiętam! O, jaki to był zachwyt, bo mnie WSZYSTKO ufarbowane przez Ciebie zachwyca! Ale wiesz, niektóre tak bardziej ;-) No i to był właśnie ten przypadek :-D
    Swoją drogą włóczkę na Czapkę Widkę też pokaż na blogu, bo ta nitka taka cudna! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak faktycznie jest, ze niektóre włóczki są "bardziejsze" niż inne, choć przy każdej się staram. Ale te jesienne są takie bardzo od serca, bo te kolory mnie samą najbardziej pociągają. Mam jeszcze kilka ciekawych projektów do pokazania, tylko nie chcę nagle, po wielu miesiącach przerwy, zalewać nadmiarem wrażeń ;)

      Usuń
    2. Zalewaj ile wlezie...:)
      Piękna nigdy za wiele.
      Fantastyczne kolory, oczu nie mogę oderwać!

      Usuń
    3. A ja jednak będę obstawać przy lekkim dawkowaniu. Coby na dłużej starczyło i sie nie znudziło :) Dziękuję :)

      Usuń
    4. Będę zaglądać, pozdrawiam.

      Usuń
  3. Tożeś tęczę uprzędła, celnicy miziali paluchami i pewnie sprawdzali na niebie, czy kiedyś wróci. A to wszak nie każdego dnia można na tęcze na niebie liczyć, więc... co Cię dziwi ? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, teoria zgrabna, natomiast dziwi mnie to, że nawet nie otworzyli paczki... Ale może mają jakieś nadprzyrodzone zdolności wyczuwania tęczy ;)

      Usuń
  4. Po TAAAAAAAAAAKIEJ przerwie to ja proszę Cię - zalewaj ;-) należy nam się :-P

    OdpowiedzUsuń
  5. Konto na FB zlikwidowałam bo to strata czasu. Piękna przędza:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fejsbuk, moim zdaniem, bywa przydatny, ale i tak najlepiej spożytkować czas tworząc, robić coś, co się kocha, co umożliwia samorealizację, co w duszy gra. W ciągu ostatnich kilku miesięcy mocno, a nawet wręcz drastycznie, ograniczyłam kontakty intenetowe, właśnie przez to, że pożerają czas, niewiele dając w zamian. Skupiam się coraz bardziej na tworzeniu - to jest moja pasja i cos co mnie buduje, co pomaga czuć się dobrze, czuć się zrealizowanym. Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Dobre to miejsce Tysiu, dobre i spokojne i nigdy dość Twoich wełenek :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, tak, dobre to miejsce, ale do wszystkiego czasem trzeba dorosnąć, w takim dobrym i mądrym sensie. Znaleźć miejsce w sobie na to miejsce, znaleźć czas i odkryć na nowo.

      Usuń
    2. P.s. Ja wiedziałam, że wrócę, tylko nie wiedziałam kiedy...

      Usuń
    3. No i podobnie. Jeszcze musimy się gdzieś spotkać :). Ja bym chętnie nawet razem pomilczała :)

      Usuń
    4. No Ci powiem, Poznań od Wrocławia, to rzut kamieniem, możemy się nawet w połowie drogi spotkać, w takim Lesznie na przykład, fajne miasteczko :)

      Usuń
  7. Niechaj dobre bogi zawiodą :), niech się uda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że bogom trza jednak trochę pomóc i ludzki paluch przyłożyć ;) to wtedy jeszcze pewniejsze, że się uda. A tak na poważnie, to powiedz tylko kiedy :)

      Usuń
  8. Cudowne kolory, aż mi się sweterek zamarzył, ale nie wiem czyby mnie nie pogryzł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wełna BFL nie gryzie, choć dużo też zależy od siły skrętu nitki. Ta nitka wyszła miękka i dość puchata, bo nie była mocno skręcona.

      Usuń