Witam po wakacjach.
Jako, że nie mam za bardzo co pokazać w temacie robótkowym, poopowiadam ogólnie. Na wakacje wzięłam szalik do sztrykowania, ale za bardzo nie było czasu. Sopot piękny, Gdańsk też niezgorszy. Bałtyk jak zwykle czarowny. Pogoda średnia, ale się nie poddawaliśmy, kurtki z membraną spełniały swoje zadanie w razie potrzeby. Moje wakacje to w większości marsz. W ostatnie dni robiliśmy po 15 kilometrów dziennie na własnych nogach. Przydawały się kijki Nordic Walking, naprawdę pomagają w marszu i pozwalają zachować prostą sylwetkę a przez to uniknąć bólów pleców. Do tego ponoć powodują większe o 20% spalanie kalorii niż zwykły spacer.
Kolejnym wspaniałym doświadczeniem było nadbałtyckie jedzenie. W Sopocie zatrzymaliśmy się bardziej na obrzeżach (od strony Gdańska). Tak wyszło, jechaliśmy bez zarezerwowanego noclegu, sądząc, że we wrześniu nie będzie kłopotu i mieliśmy rację. W pierwszym wybranym miejscu udało nam się zakotwiczyć. Była to kawalerka w bloku, bardzo fajnie urządzona i wyposażona. A to co mogę polecić w temacie jedzenia to dwie restauracje w pobliżu. Obie znajdują się przy przystani rybackiej, jedna przy 31 wyjściu na plażę a druga przy 32. Naprawdę nie umiem powiedzieć gdzie gotują smaczniej, więc opowiem od obu tych przybytkach.
Pierwsza z restauracji to "Bar Przystań" - dość duży kompleks przy samej plaży. Można tam zjeść cudowną Zupę Rybaka z łososia i soli (wielkie kawałki ryby zatopione w zupie podobnej do flaczków, wszystko tworzy sążnisty, apetyczny i pożywny posiłek) oraz niemniej cudownego "Tatara z łososia" tam również dowiedziałam się, że nie lubię krewetek, ale to już osobna historia. Pewnego dnia ululaliśmy się na cacy pysznym grzanym winem z cytrynką ;)
Druga knajpka to odległa o jakieś 100 metrów od pierwszej "Tawerna Rybaki" gdzie serwują pysznego Halibuta z patelni z frytkami lub innymi dodatkami, a także totalnie niesamowity smażony szpinak- mój ulubiony dodatek, takiego szpinaku nie jadłam nigdzie wcześniej. Bardzo dobry jest także pstrąg na parze z warzywami. Polecić mogę również nowozelandzkie małże zapiekane, podawane na sałacie (proponuję również dodatek rzeczonego szpinaku). Więc jeśli ktoś wybiera się do Sopotu to naprawdę warto odwiedzić te dwa miejsca.
O jedzeniu właściwie tyle. No może jeszcze słówko, jeśli ktoś się wybierze z jakąś pilną potrzebą do Galerii Bałtyckiej w Gdańsku Wrzeszczu to zachęcam do spróbowania jedzenia w Chińskiej Knajpce. Tam za niewielkie pieniądze można smacznie i zdrowo pożywić się "chińszczyzną" trzeba jednak dobrze słuchać co mówią azjatyccy kucharze/kelnerzy - przyznaję, że ja ich za Chiny nie rozumiem ;))) Mimo wszystko można się jakoś dogadać, choćby 3 po 3 na migi :D. W konsekwencji jakimś cudem je się to co się zamówiło :D
Nie sprawdziliśmy polecanej w necie smażalni ryb znajdującej się na łajbie na przystani Motławy w samym sercu Gdańska, cóż, będzie trzeba to nadrobić w przyszłym roku. Trójmiasto uważam za odkryte połowicznie i zdecydowanie wymagające głębszych oględzin.
Jest jeszcze kilka miejsc, które uważam za godne polecania dla poszukiwaczy ciekawych smaków, ale to może innym razem. Jednoznacznie mogę jednak stwierdzić, że w Trójmieście udało nam się trafić to miejsc gdzie gotują wybornie.
Na koniec może kilka romantyczno-sentymentalnych zdjęć z Sopotu - przynajmniej mi się one tak kojarzą.
Było cudnie, pomimo nieco kapryśnej pogody, jak to nad Bałtykiem...
Miło, że odpoczęliście. Zawsze kilka dni odskoczni robi dobrze, a jak się jeszcze miło wspomina, to już właściwie pełny zestaw dań. ;-)
OdpowiedzUsuńZestaw dań wszelakich był całkiem porządny, pomimo braku typowo letniej pogody. Choć w któryś z ładniejszych dni wlazłam do morza, nie odpuściłam :)
UsuńJustyna, zatem polecam Wam Bałtyk na Litwie!
UsuńPółwysep Kuroński (Neringa) plaże jak u nas i prawie nie ma ludzi - byłam w środku sezonu!
Muszę przyznać, że mnie zaintrygowałaś, aczkolwiek jakbym się już miała porywać na samolot i lecieć na wakacje, to chciałabym zobaczyć Krym i Morze Czarne :)
UsuńJustyna, Litwa jest rzut beretem od nas. Nie trzeba samolotu. A Ty masz na pewno bliżej niż ja, ze śląska...Gnasz na Suwałki (polecam dobrą miejscową kuchnię) i raz dwa na Kłajpedę, prom na półwysep i ... jesteś w raju.
UsuńJustyna, bardzo fajny wyjazd, zdjęcia i relacja kulinarna. Ogólnie wszystko zachęca do wakacji nad morzem po sezonie... I powiem tak, jeśli ktoś nie lubi leżeć na plaży kocyk w kocyk, a ja nie lubię, to pobyt nad Bałtykiem we wrześniu, to jest właśnie TO. Byłam kiedyś w Krynicy Morskiej we wrześniu i było cudnie. Zero straganów, mało ludzi, piękna pogoda - słowem marzenie.
OdpowiedzUsuńBałtyk po sezonie to coś dokładnie dla mnie, właśnie z powodu rzeczy o których piszesz. Bardzo mnie i chłopa ciekawi nadbałtycka aura późną jesienią, może się wybierzemy na jakiś weekend.
Usuńteż uważam, że Bałtyk we wrześniu to jest to ;) choć teraz przez "obowiązek szkolny" dzieciarni jesteśmy ograniczeni.
OdpowiedzUsuńFajnie, że miałaś udane wakacje, jednak smutno trochę, że na publicznym przędzeniu Cię zabrakło :P
No właśnie, i jak poszło przędzenie? Chętnie bym się dowiedziała jak było i kto był :))
Usuńwidzę, że do Doroty już trafiłaś :) a na Prząśniczce też jest relacja i link do galerii ze zdjęciami Elizy. Trochę ludu przewinęło się w tę sobotę!
UsuńMasz rację Bałtyk to cudne morze z nastrojem miło, że cudownie spędziłaś czas:))
OdpowiedzUsuńJa to bym wszystko chciała i pustkę posezonową, i wodę zdatną do pływania (bardzo lubię pływać), i łazęgostwo, i miejsce do zwiedzania :))
Nigdy nie udało mi się być nad morzem po sezonie (szkoła) ale muszę przyznać, że miejsca które wybieraliśmy były tak małe i jeszcze nie skomercjalizowane, że wielokrotnie plaża była nasza :))
opis jedzenia bardzo "niestosowny" teraz kombinuję co za rybę przyrządzić :D
Zazdroszczę, bo mi się nie udało trafić nad Bałtykiem na miejsce gdzie jest pusto. Nawet małe wioski zmieniają się już w kurorty straszące tłumami i hałasem. A za rok może być jeszcze tłoczniej, biorąc pod uwagę tegoroczną plagę plajt biur podróży.
UsuńTeż bym chciała na raz kilka rzeczy, mało ludzi, ciepłą wodę (też lubię pływać), ciekawe miejsca do zwiedzania, dobre jedzenie, dużo szlaków pieszych i rowerowych i pogodę umiarkowanie gorącą . To zestaw w sam raz dla mnie.
Co do ryb, to na wakacjach przeszłam właściwie na rybną dietę. Rybę jedliśmy czasem na kazdy posiłek, aż mi się w końcu zachciało rasowej pizzy :)))
Hej!
OdpowiedzUsuńA mnie zaciekawił ten szpinak. Smażony - czy wiesz jak był przyrządzony?
Np z dodatkiem czosnku? sera pleśniowego? I czy tak totalnie smażony, czy np duszony?
Sprawdziłam w menu internetowym. Dokładnie to brzmi tak - Liście szpinaku duszone na maśle czosnkowym. No więc duszone, bo pewnie szpinak po wrzuceniu na patelnię puszcza sok. Przy czym ani smaku ani zapachu czosnku nie wyczułam. Trzeba by spróbować.
UsuńA dziękuję za informację:))
UsuńJa zwykle szpinak robię tak - wrzucam na patelnię, ale ten mrożony, ma w sobie mnóstwo wody, więc szpinak się dusi nie smaży. Wrzucam masło, jak już szpinak trochę odtaja - istotne o tyle, aby nie smażyć masła. A potem dodaje sporo czosnku siekanego z solą. Na końcu ser pleśniowy typu lazur.
I całość jest pyszna i je nawet ten który szpinaku zwykle nie jada.
Zbieram przepisy na szpinak o tyle, że jak do tej pory znam tylko jeden nadający się.
Ten szpinak był ciut "zaklepany". Stawiam, że to było mleko lub słodka śmietanka z odrobiną mąki, ale nie za dużo by nie zrobił się nazbyt gęsty.
UsuńA Twój przepis wypróbuję bo jak dotąd jakoś nie robiłam szpinaku.
UsuńJak miło, że już jesteś.
OdpowiedzUsuńKocham Bałtyk, a miejsca o których piszesz szczególnie. Spędzałam tam każdą wolną chwilę. Moja Babcia była Gdańszczanką :)
I ten opis jedzenia! Co za odmiana, przy nieustających narzekaniach dookoła na wszystko :)
Teraz z niecierpliwością czekam na twórczy szał!
No jestem i wracam do normalnej rzeczywistości, koniec tego dobrego ;)
UsuńAkumulatory naładowane, więc oby nowych twórczych pomysłów nie zabrakło, a będzie dobrze. Pozdrawiam :)
Narobiłaś apetytu na morskie powietrze i rybkę:) Zazdroszczę odpoczynku i lecę namawiać męża na weekendowy wypad:)
OdpowiedzUsuńViolu, oby Ci się udało męża namówić i życzę miłego wypadu :)
UsuńPiękne wakacje :-) Potwierdzam użyteczność i pożyteczność kijów do nordic walking. Nadają rytm i utrwalają prawidłową postawę przy marszu. Bez nich nie przeszłabym jednorazowego dystansu 30 km bez połamania i bólu. W upale nie puchną dłonie, pracuje całe ciało, naprawdę spala się więcej kalorii. Ściskam :-*
OdpowiedzUsuńJa też bez kijków nie zrobiłabym tylu kilometrów bez bólu pleców a może i w ogóle bym nie zrobiła. Niesamowite jak pomagają zwykłe kijaszki. Nad morzem można spotkać bardzo wielu ludzi z kijkami, jest to druga z form rekreacji po rowerach, których jest zatrzęsienie. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń