Oczywiście jaja pod żadnym pozorem nie będą jedzone, wszak jacquardy to nie farby spożywcze i bóg jeden raczy wiedzieć co tam w nich siedzi, ale jako ozdoba, jajka wykąpane w jacquardach do wełny będą świetne. Podejrzewam, że Ashfordy czy Kakadu też by się nadały, nie próbowałam, ale może któraś z Was, posiadająca te farby, skusi się...
A oto krótki tutorial jak zafarbować jaja farbami do wełny
1. Jaja (najlepiej białe lub jasnobeżowe) porządnie umyć, można nawet wyszorować szczoteczką, gdyż jajko ma na skorupce taką białkową warstewkę i jeśli jej nie usuniemy, to farbka się na niej osadzi i zejdzie razem z nią, podczas płukania po farbowaniu.
2. Jaja ugotować na twardo - w farbie jajka nie będą na tyle długo by się ugotować na twardo, a jeśli mają być wyeksponowane na stole czy w innym nielodówkowym miejscu, przez ładnych kilka dni, to muszą być dobrze ugotowane, by nie zaczęły robić tego, czego nikt sobie nie życzy ;)
3 Gdy już mamy ugotowane jaja, rozrabiamy farby (jacquardy) z wodą i dodajemy bardzo niewiele octu - tak na oko to mniej więcej łyżkę octu na pół litra roztworu farby, (zbyt wiele octu przy moich wstępnych próbach zaowocowało powolnym rozpuszczaniem się skorupki i złażeniem koloru - co widać na ostatnim jajku na pierwszym i drugim zdjęciu).
4. Wstawiamy roztwór farby na gaz, a do środka wkładamy jajko. Jajko podczas ogrzewania coraz mocniej łapie barwnik - trzeba je od czasu do czasu obracać by część jajka wynurzająca się ponad wodę, nie została słabiej zabarwiona. Gdy już jajko się zabarwi do intensywności jakiej sobie życzymy, wyjmujemy je z farby, krótko płuczemy i delikatnie wycieramy miękką ścierką, by nie porysować. No i mamy jajka na święta, w żywych kolorach.
Pozdrawiam przedświątecznie :)
P.s. Jak podpowiadają dziewczyny w komentarzach - moim jajkom, do pełni wielkanocnego szczęścia brakowało ździebko oliwy, by się błyszczały. Jaja zostały więc natłuszczone, z farbą nic się nie stało, tylko to pierwsze jajko, doświadczone moim brakiem doświadczenia ;), bardzo pociemniało, ale dzięki temu nie widać tak na nim, tak bardzo, moich błędów.
Mam te z motylkiem - ciekawe czy dadzą radę?
OdpowiedzUsuńKurcze, nie wiem, te z motylkiem są chyba do bawełny, a więc do białek roślinnych, ale spróbuj, mogę się mylić.
UsuńGenialny pomysł, chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJak się skusisz to pokaż koniecznie :)
UsuńMożna je lekko posmarować tłuszczem (może być masło olej smalec) to będą się pięknie błyszczeć:-))
OdpowiedzUsuńO! I to jest myśl! Wcześniej miałam pomysł, że może siknąć lakierem w sprayu, ale nie mam, a masło czy olej i owszem... dzięki :)
UsuńNo i jak to nie jest genialny pomysł to nie wiem, co nim jest!
OdpowiedzUsuńJajca są czadowe, Jacquard by takimi nie pogardził ;D
A może spróbuj z ashfordami?
UsuńTysiu, oj, kusisz... :) zostało mi troszkę barwnych mikstur... hmmmm :) Tylko to szczotkowanie przed gotowaniem to nie grozi pęknięciem?
UsuńMoże można szczotkować po ugotowaniu a przed farbowaniem?
UsuńAsiu, ale szczotkować trzeba delikatnie, a nie od razu młotkiem ;) Spokojnie, nic nie popęka, ale faktycznie można wyszczotkować po ugotowaniu, wtedy nie ma strachu o pęknięcia. Ja szczotkowałam na żywca, przed gotowaniem.
Usuń:D Tysiu, ale Ty mnie jeszcze nie znasz ;) ja tak "delikatnie" to z urody tylko wyglądam ;) a Ty mi tu jeszcze pomysły z młotkiem podrzucasz ;)
UsuńA może by tak je najpierw "dmuchnąć" ;)
No właśnie widzę, że siła w Tobie niespożyta drzemie ;) Z "dmuchawcami" nie próbowałam, więc nie wiem. Wydaje mi się, że powinno też dobrze wyjść, ale musisz sama spróbować.
UsuńWspanuiały pomysł. Piękne kolory. Bardz podobają mi się Twoje kolorowe jajeczka. Myślę, że podejmę się farbką z motylkiem.
OdpowiedzUsuńSpróbuj, jestem ciekawa czy motylki dadzą radę.
UsuńJaja zachwycają. Ja przed gotowaniem myję szczoteczką z płynem do naczyń żeby odtłuścić i kolorek łykają wszelaki :)
OdpowiedzUsuńA potem dzieciarnia zasiada i wydrapuje... co prawda nowocześnie - miniszlifierką ale ...wzorki takie historyczne ;)
A to też fajny pomysł z tą szlifiereczką, świetna zabawa dla dzieci :)
UsuńPiękne kolory, takie "soczyste" :)). Wełny nie farbuję (na razie, na razie...), więc w tym roku pozostanę przy barwnikach spożywczych. Ale chyba bardziej się przyłożę do szorowania, bo jakoś nigdy o tym nie myślałam i różnie to farbowanie wychodziło...
OdpowiedzUsuńTo szorowanie wydaje się być ważne, przynajmniej u mnie było bardzo ważne, bo ta warstwa, przy pierwszym jajku, się po prostu złuszczyła razem z ładnym kolorem.
Usuńjaja piękne ale ja podziwiam twój ostatni gobelin.
OdpowiedzUsuńA gdzieś Ty pobłądziła Anneczko... ? w jakieś blogowe odmęty Cię zaniosło ;)))) Pozdrawiam
UsuńTak intensywne w kolorach jajka pamiętam tylko z dzieciństwa, kiedy farby do jajek pewnie były niewiele inne od tych niespożywczych. Takie jajka do spożycia raczej (pomimo, ze farby oficjalnie do jaj) się nie nadawały, bo farba przełaziła przez skorupkę i wyglądem białko odstraszało. :-)))
OdpowiedzUsuńNie wiem, czym barwiono historycznie jaja, ale można było spotkać barwione w bardzo, ale to bardzo równych (bez zacieków, przetarć) kolorach i intensywnych barwach. Wierzyć się nie chce, że to były barwniki spożywcze.
Twoje, poza intensywnością, mają przede wszystkim boską jednolitość barwy. Są aż takie... aksamitne. :-)
Ja takich mocno nasyconych to w ogóle nie pamiętam, zawsze wychodziły blade i bardzo pastelowe, z zielonym żółtkami za to, bo gotowane diabli wiedzą ile - jakoś nam w domu nie wychodziło to barwienie. A tu trzask prask i oczojebne jajca gotowe.
UsuńMyślę, że kiedyś ludzie nie przejmowali się zdrowym żywieniem i nie zastanawiali nad tym czy barwnik nadawał się do spożycia, czy aby nie zawiera metali ciężkich czy innego pieruństwa.
No jajka wyszły faktycznie jednolite i jakieś zaburzenia są tylko w miejscach, gdzie są jakieś "niedoskonałości" na samych skorupkach.
Tak, faktycznie z biegiem lat te farby robiły się pastelowe. Później już nie barwiłam takimi.
UsuńCoś mi po głowie chodzi, ale pewności nie mam, że po farbowaniu się je... no właśnie.. natłuszczało. Odrobina na szmatkę i delikatnie wcierać.
Jaja wspaniałe, ozdobne, nasycone:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńSuper! Biją te barwione cebulą na głowę.
OdpowiedzUsuńCebulowe jaja pamiętam z dzieciństwa i pamiętam, że najczęściej były ledwo pofarbowane ale za to zielone w środku, bo gotowane z pół godziny ;) Pozdrawiam
UsuńNo co Wy? Zależy się da łupinek ( suchych) i kolor wychodzi od jasnego po ciemny.
UsuńPozwolę sobie podzielić się moim sposobem na barwienie jajek. Robię to od lat farbami do tkanin, takimi na gorąco. Jajek nie gotuję przed farbowaniem., Natomiast każde myję wacikiem namoczonym octem, nawet te zabrudzone. Ocet utrwala farbę na skorupce. Zagotowuję ok szkl. wody ze szczyptą soli i dodaje na czubek łyżeczki farby. Do tego roztworu wkładam jajko i dodaję łyżeczkę octu. Gotuję do uzyskania odpowiedniego koloru, wyciągam na papierową serwetkę i gotowe. Potem wydrapuję różne wzorki. Jajka tak zrobione można przechowywać bardzo długo, ja mam nawet takie które mają z 10 lat. Oczywiście do jedzenia to one się nie nadają. Może komuś się przyda mój sposób.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Też ciekawy sposób, pewnie przecieranie octem zmywa tę warstewkę z jajek, ale tym, że można je przechowywać aż tyle czasu to mnie zaskoczyłaś. Pozdrawiam
UsuńPosiadam pisankę która ma ponad 40 lat:-))) jest bardzo lekka a w środku "lata" wyschnięte jajo...mogę przesłać fotki.
UsuńMożesz podesłać, pewnie :)
UsuńJakie one mają cudnie nasycone barwy!!!
OdpowiedzUsuńA to faktycznie, w trakcie gotowania jajka zabarwiały się aż nadto intensywnie, przy czerwono-brązowym to aż chyba przegięłam z nasyceniem, dlatego lepiej jajka najpierw ugotować, bo po 10 minutach w farbie wyszłyby bardzo ciemne i mało świąteczne - to jednak czas dla pastelowych kolorków, przynajmniej tradycyjnie rzecz ujmując. Choć może wystarcz zrobić jaśniejszą farbkę... jeszcze to przetestuję.
UsuńPrzepiękne kolory! To dobrze, że są takie intensywne - niech Święta będą kolorowe!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Asia
No i prawda, niech będą kolorowe i pełne światła. Dziś światło takie, że się tylko odziać w ciepły sweter i czekać na śnieg... - trochę to widać na zdjęciach. Popróbowałam różnych barwników, ale na same święta chyba pofarbuję bardziej na pastelowo, takie jak to ostatnio modne - w kolorach jasnego turkusu, różu i wczesnej wiosennej zieleni. Pozdrawiam :)
UsuńKolory śliczne .Jaja po farbowaniu smaruję oliwa /mają wtedy połysk /pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle jaja! Bardzo intensywne kolory. Wyglądają super:) A ja tradycyjnie: łuski z cebuli albo barwnik spożywczy do jajek:| Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMam duza pasme welny niekolorowanej i juz od dawna chce ja jakos zafarbowac... no coz, wezme jajkowe farby, innych nie sprzedaja tutaj)))
OdpowiedzUsuńPiekne kolory! Szkoda ze nie zjesc to)))
Cudne jaja :) Zapachniało świętami :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper pomysł. Jajka mają piękne żywe kolorki :-)
OdpowiedzUsuńKolory cudowne - będziesz miała piękną ozdobę świąteczną:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Przetestuję!
OdpowiedzUsuńAleż wymyśliłaś farbowanie jajek :) Kolory Ci wyszły nieosiągalne z użyciem barwników spożywczych :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Aga