niedziela, 30 września 2012

Jesień (oddam pięknego kocurka)

Ostatnimi czasy nie dzieje się wiele z rzeczy robótkowych. Główną atrakcją jesieni jest małe wielkie przedsięwzięcie czyli tworzenie farbiarni. Tak, tak, wyprowadzam się wreszcie z kuchni, na strych, gdzie tak od połowy października zaczynam nowe życie farbiarskie. Chłop w każdej wolnej chwili puka i stuka, piłuje i projektuje. Na razie jeszcze zdjęć nie będzie, poczekam, aż całość nabierze wyglądu godnego opstrykania.

Dużo się też dzieje w kocim świecie. Marcelek jest pod drugiej operacji, gwóźdź zdemontowany, i znów znienawidzony kołnierz na szyi. Przy okazji kocurek został wykastrowany, co raczej nie zrobiło na nim jakiegoś specjalnego wrażenia. Jest bardzo grzecznym kotem, w porównaniu do niego Masza to diabeł wcielony, nawet teraz, pomimo iż ma już ponad rok. Kiciorek jest bardzo przymilny i daje mi morze miłości.
Oczywiście obowiązkowo sypia w łóżku.



Miałam nadzieję, że demontaż gwoździa będzie niewielkim zabiegiem, a zrobił się zabieg całkiem solidny. Znów kołnierz, leki, kontrolna wizyta a za tydzień zdejmowanie szwów. Pocieszam się tylko tym, że jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, to będzie koniec chirurgicznej kariery kocura. Od lipca się bujamy z nim i szczerze mam już dość, on z pewnością też.
Noga zrosła się bardzo dobrze, kot nie kuleje i jest w pełni sprawny.

Moim problemem jest natomiast jego rodzeństwo. Koty dalej mieszkają w naszym ogrodzie, nie poszły sobie bynajmniej w świat. Głupie nie są, skoro tu dwa razy dziennie micha się napełnia i nie trzeba się wysilać. Tylko mnie te koty żywcem pożrą... rachunki w sklepie zoologicznym to naprawdę dużo za dużo.

Koty rosną i jedzą chyba podwójnie, bo zapas karmy topnieje w oczach. Nie chcę oddawać kotów do schroniska, bo tam nic dobrego ich nie czeka. A nie wiem jak długo jeszcze zdołam je dokarmiać.


Apeluję więc

ODDAM PIĘKNEGO CZARNEGO KOCURKA!!! 

Kocurek jest naprawdę piękny, czarny jak węgiel, smukły i zwinny. Ma długie, kształtne nogi, piękną główkę i cały jest bardzo ładnie zbudowany. Zresztą zdjęcia mówią same za siebie. To najpiękniejszy kot z miotu!


Więc jeśli potrzebujecie kota, lub wasi znajomi potrzebują kota, to bardzo proszę o odzew. Kotek jest półdziki, ale na podstawie tego jak zachowywał się Marcel po zabraniu do domu, wnioskuję, że nie będzie to problem.




 Czasem, gdy odsłaniam roletę w oknie, wita mnie taki oto obrazek


Mam też do oddania koteczkę, podobną do Marcela, więc jeśli ktoś chciałby koteczkę to proszę się odezwać, wezmę ją na muszkę obiektywu i wrzucę fotki.

Troszkę drutuję, choć nie za wiele, ale szalika przybyło nieco. Nie idzie mi to za szybko, ale do wiosny udziergam i będzie jak znalazł :D


I tyle na dziś, pozdrawiam wszystkich odwiedzających :) 

23 komentarze:

  1. Jak jesiennie, nowe zdjęcie w nagłówku, dziergadełko no i... piękne kotki. Kurcze, ja nie mam w ogóle warunków na przygarnianie zwierząt. Rachunki doskonale rozumiem, bo ostatnio już też gonię doły. Zwierzę, co prawda sztuk jedno, ale tonaż konkretny, więc doskonale rozumiem, że zarówno rozsądek mówi swoje, ale i serce nie pozwala na rozsądek. Mam nadzieję, że maluchy znajdą dobre domy. :-)
    Marcelkowi zdrowia, bo to może nudne, ale bardzo potrzebne, każdemu życzenia. A Twoja Kocia Arystokracja, niech bryka, a co ! Chociaż wiesz, że z nią wsio OK. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi wyobrazić sobie, że przestanę dokarmiać koty, w końcu sama je do tego przyzwyczaiłam, z drugiej strony ile można wydawać na jedzenie dla zwierząt. Wyjściem jest zacząć im gotować w domu, co znacznie zmniejszyłoby koszty. Chyba nie mam wyjścia. Sześć, w porywach do siedmiu zwierzaków to stanowczo za dużo, zwłaszcza, że to w większości rosnąca młodzież.

      A kocia arystokracja chwilami przechodzi samą siebie :D

      Usuń
  2. Wielkie brawa dla Ciebie za Twoje dobre serce! Kociaczki piękne i nawet jakbym chciała mąż mi nie pozwoli,bo już kota i psa posiadam :) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, dobre serce w tym przypadku idzie w parze z coraz bardziej pustym portfelem ;)

      Rozumiem Violu, że nie możesz przygarnąć kolejnego kota, może jednak ktoś się w Panu Kocie zakocha i zakrzyknie "Mój ci on!" ;)

      Usuń
  3. Ja tez podziwiam ten nowy wystrój pięknie jesienny :))
    Szalika pięknie przybywa a koty to pooglądam tylko, bo sama posiadam swojego i kilka "dochodzących" :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)No tak, każdy ma swój majdan :) Pozdrawiam

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia jesienne. Czekam na farbiarniane. Też mam "koci problrm" więcej. 10 września dzika kotka przyniosła mi swoje dziecko, może dwutygodniowe. Lubię zwierzęta, dbam, dokarmiam, wspomagam finansowo od lat pewne schronisko, ale czasem mam dość. Maleństwo rośnie, to koteczka. Zaczęłam wczoraj karmić ją krowim mlekiem. Do tej pory tzw. kocim od weterynarza - 80,00 zł pojemnik + buteleczka ze smoczkami, bo strzykawką się nie dało. Kicia jest w domu, upodobała sobie wiklinowy koszyczek z kłębkami wełny, lubi też spać na zasilaczu do laptopa. Pewnie zostanie u nas, bo co mam z nią zrobić. Moje koty są wysterylizowane,ale innym się widać nie chce tego robić. Boję się tylko, że ta sama kotka po następnej ciąży podrzuci mi następne, albo się i u nas okoci, bo u nas się dożywia.
    Pozdrawiam Cię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilami to mi się zdaje, że te koty nas wykorzystują :D

      Ta Twoja dzika kocica to niezła kombinatorka, kukułka normalnie ;)

      A z krowim mlekiem uważaj, bo koty potrafią mieć po nim rozwolnienie, ponoć kozie jest lepiej przyswajalne.

      Życzę Ci by koteczka zdrowo rosła, i pozostaje mieć tylko nadzieje, że nie będzie więcej takich "kukułczych jaj"

      Niestety wielu ludzi nadal myśli, że sterylizując koty unieszczęśliwia się je. Moi teściowie uparli się nie sterylizować kota, pomimo namów i tłumaczeń, bo "nie chcą kotu zabierać przyjemności z życia" i nie da się im przetłumaczyć.

      Usuń
    2. To był test z tym krowim, ale chyba będzie dobrze. Po kozie musiałabym dodatkowo daleko jeździć, a naprawdę nie mam kiedy.

      Usuń
    3. Myślałam, że masz kózkę...

      Usuń
    4. Miałam, ale była dziewicą i mleka nie dawała

      Usuń
  5. Jesienne szaty bloga są równie piękne jak były szaty letnie :). Szala bardzo ładnie przybywa, napewno już zimą będziesz mogła się nim owijać :).
    Z kotami to faktycznie masz problem. Okazałaś dobre serce, ale pociągnęło to za sobą spore koszty. Wydaje mi się, że osoby, które opiekują się dzikimi zwierzętami np. na czas choroby, aby je potem skłonić do powrotu do naturalnego środowiska, ograniczają im jedzenie. Zwierzę jak nie naje się do syta w karmniku, to szuka jedzenia tam, gdzie powinno. Może jakbyś po trochu zmniejszała karmę dla kotów, to zaczęły by się dożywiać polując. Albo kup im jakąś mniej smaczną. Jak będą naprawdę głodne, to zjedzą, a jak nie to może coś same upolują. Trochę to brutalne, ale dziki kot chyba powinien nauczyć się polować.
    Pozdrawiam Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, coś mi się zdaje, że to jest jedyne rozsądne wyjście. Koty całe dnie szwendają się wokoło domu, wystają pod drzwiami, sępią, ale z myszką to jeszcze żadnego nie widziałam. Może potrzebują motywacji.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Piękna jesień u Ciebie zapanowała! Czekam na zdjęcia farbiarni i już zaczynam zazdrościć.
    Na kota się nie skuszę, bo raz, że mam psa, a dwa - męża uczulonego na kocią ślinę, niestety. Szkoda, bo świetnie się z kotami dogaduję.
    Myślę, że jak długo będziesz swoje "dzikie" koty karmić, tak długo będą Twoje, nie dzikie. Kot to w końcu zwierzak terytorialny, gdzie jego micha, tam jego dom. Pewne "dobre" babcie, które pod moją (dlaczego nie pod swoją?)klatką schodową zorganizowały karmnik dla bezdomnych kotów, nie pojmowały, że oddały kotom nie swoje Niderlandy, i doprowadziły do tego, że ogłupione kociska ze wściekłą agresją rzucały się na wszystkie psy i koty z naszej klatki i niektóre nawet zdrowo poharatały. Winy kotów w tym żadnej - gdzie ich miska, tam ich dom, to go broniły. Ale "dobre" babcie w końcu pogoniłam, nie tylko słowem złym.
    Miejmy nadzieję, że uda Ci się "puścić" w świat te dwa ładne kotki. Ale obawiam się, że tak długo, jak ich matka ma u Ciebie wikt, będzie Ci przyprowadzać kolejny przychówek. Może wynoś jej jedzonko gdzieś kawałek dalej?
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam nic przeciwko dokarmianiu kotów (oczywiście na własnej posesji), ale dokarmianie trochę się różni od karmienia. Tak jak napisałam wcześniej, koty ani myślą chodzić na polowanie, już 2-3 godziny przed porą karmienia sterczą pod drzwiami i tęsknie wypatrują "gotowca".

    Wiem, wiem, mam to na co sobie zasłużyłam. Nawet wśród uroczych kiciusiów funkcjonuje przysłowie "Jak będziesz za dobry to Cię zjedzą". Nie ma rady, trzeba towarzystwo nieco zachęcić do samodzielnego poszukiwania pokarmu. Koty są już na tyle duże, że muszą sobie zacząć radzić. Mamuśka już całkiem poszła sobie w długą, oby Twoje słowa z kolejnymi kotami nie były prorocze...
    Również pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się że Marcel jest już po, przyznam szczerze że z tym kołnierzem wygląda uroczo (choć tak bardzo mu przeszkadza). Mam nadzieje że Koty ogrodowe znajdą szybko domy, ten kocurek jest prześliczny, szkoda że mój Borys nie toleruje konkurencji.
    Szalik wygląda ślicznie, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda uroczo, czasem śmiesznie, wyglądając spod kołnierza gdy mu na oczy opadnie. Już się nawet nauczył w nim biegać, zadziera główkę do góry i nie zaczepia o podłogę. A i tak, w tym kołnierzu umie sobie polizać ranę na kolanie :D Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Cwaniak!!!, ech żeby ta nasza gadzinka z taką sama łatwością uczyła się tych dobrych rzeczy, jak złych ;)

      Usuń
  9. Czekam z niecierpliwością na farbiarnię i wyniki jej pracy :)

    Co do kotów. Pozostaje tylko ograniczanie dostępu do jedzenia. Nowe kociaki może podrzucić przecież nie tylko stara kotka, ale i ta, którą teraz dokarmiasz... to trudny problem i ja ze swoją naturą dorobiłabym się dokładnie takiego samego, jestem więc tak samo mądra jak TY;) Nie mniej jednak szukając rozwiązania, zdecydowałabym się właśnie na takie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U podstawy całej tej sytuacji tkwi błąd w myśleniu, założyliśmy bowiem, że gdy małe kociaki podrosną, to matka je przegoni ze swojego terytorium (jak to robią dzikie kotki ze swoimi dorosłymi młodymi). Stało się inaczej, to matka sobie poszła, a koty zostały i "przyrosły" do miski ;)

      Porcja karmy już została zmniejszona. Pozdrawiam

      Usuń
  10. Oj, to ja koniecznie chcę zobaczyć Twoją farbiarnię! Sama od pewnego czasu stukam i pukam razem z majstrem w mojej pracowni i się końca nie mogę doczekać.
    Kocurki urocze! Ja mam rudego kastrata. Kasa na zabieg niewielka w porównaniu z tym, jak na plus zmienił się charakter kota. Hi, hi! I co ważne, kocurek trzyma się domu dzięki temu, więc nie boję się, że pójdzie w długą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Farbiarnia będzie na pewno opstrykana i pokazana, tylko nie wiem kiedy to dokładnie będzie, Chłop ciągle zabiegany, choć go mobilizuję swoimi sposobami ;)

      Koty kastraty są super przytulne, w ogóle kocury są słodsze od kotek, o czym się przekonałam na własnej skórze. Marcel to złoto w porównaniu do Maszy.

      Ja swoich kotów nie wypuszczam na wolność, nie dalej jak tydzień temu pod kołami zginęła kotka sąsiadów. Mieszkam niby na uboczu ale wariaci po drodze szarżują, bo kawałek prostej u nas jest. Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Dobry pomysł z ograniczaniem jedzenia - moi rodzice tak rozpuścili swoją trójkę kocią, że matka już jest stricte kanapowe, tylko jej dwóch synów udało się trochę zdziczyć, żeby zaczęły walczyć z myszami gdziekolwiek :D. Koty to zniosą, one tylko tak biednie wyglądają.

    Ładnie szalika przybywa. Pewnie powstanie szybciej niż Ci się wydaje, zima jest pełna dłuuugich wieczorów. :)

    OdpowiedzUsuń