piątek, 14 grudnia 2012

Farbowanki gobelinowe część 1 - rudości, brązy i kremy

Mój gobelin już prawie "schodzi" z rany. Do wykonania pozostały jedynie kosmetyczne poprawki. Ale ja już nie mogąc się doczekać kolejnego projektu (wyzwania, zadania, sprawdzianu umiejętności i wyobraźni twórczej no i całej tej ekspresji) zabrałam się już za nowe.

Może na początek projekt, który mnie oczarował kolorystyką, moją ukochaną. Treść też bardzo mi odpowiada, choć to kolor jest najważniejszy.



Autorką projektu jest Tamara Jaworska, z pochodzenia polka, z wyboru kanadyjka, artystka, tkaczka gobelinów (chyba moja ulubiona tkaczka). Tamara Jaworska tkała bardzo duże gobeliny, kilkumetrowe. Była pasjonatką swojej pracy. Mój gobelin nie bedzie miał takich pokaźnych rozmiarów, jedynie 100x140cm  ale to i tak bardzo dużo.

Projekt, który Wam pokazuje to jedynie zarys, taki wstępny wyznacznik, gdyż mam jeszcze zdjęcie  gobelinu wykonanego na podstawie tego projektu i będę się starała wytkać coś pomiędzy obydwoma projektami. A co z tego wyjdzie, to się okaże.

Nowa tkanina w założeniu ma być dość ekspresyjna, nie taka uładzona  jak poprzednia. Będą w niej koraliki, wełna boucle, różne gobelinowe ściegi. Chcę by wyszło przestrzennie, mocno, żywo.

I na potrzeby nowego projektu zaczęłam farbować włóczki...


Nauczona doświadczeniem z poprzednich prac, nie chcę już miękkiej wełny (a przyjamniej nie jako główny materiał do tkania), gdyż gobelin utkany z merynosów, szetlandów i alpak jest wiotki, trudno się go ubija podczas pracy w danym miejscu, a potem ubija się sam i powoduje zmianę proporcji utkanych fragmentów.

Wełna której użyłam to twarda, oścista wełna owcza, taka z jakiej góralki robią skarpetki. Obawiałam się o jej zachowanie podczas farbowania i poniekąd miałam rację, bo taka wełna trudno trzyma wodę, a ta przecież jest nośnikiem farby. Ale po zmianie sposobu farbowania (przed gotowaniem wkładałam wełnę do pojemnika z rozrobioną, gorącą farbą i sporą ilością octu i zostawiałam wełnę na kilka, kilkanaście minut, aż uzyskała pożądany kolor, a potem siup w folię i do gara ) wełna pokazała swoje cudne oblicze. Nie spodziewałam się, że zwykła wełna "NO NAME" może przybrać tak urocze, nie za ostre ale jednak mocne kolory.

Motki mają po ok 40-60 gram.





Spłachetki pod motkami to jedwabna mawata, która po uprzędzeniu też znajdzie się w tkaninie i będzie błyszczeć - takie jej zadanie. 

A dziś zabieram się za zielenie i żółcie. A poza tym czekam z niecierpliwością na pewien prezent świąteczny, który sama sobie zrobiłam a który jest już w drodze. Tak prawdę mówiąc to zrobiłam sobie dwa prezenty, ale o tym innym razem. 


Dość chwalipięctwa na dziś :-P

18 komentarzy:

  1. O Matkoboska! Piękne kolory. Chwal się, chwal jeszcze. Projekt gobelinu bardzo mi się podoba. Pozdrawiam serdecznie i śnieżnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owieczko, dziękuję Ci bardzo za miłe słowa. Jeszcze się pochwalę, jak będzie czym :) Pozdrawiam również serdecznie no i dość śnieżnie :)

      Usuń
  2. Aż mnie ciarki przeszły! Tak chwal się.Ma owca rację. Projekt jest cudny i bardzo, bardzo podoba mi się to " rozmycie" i niedopowiedzenie.Cholernie trudna praca , ale już ją widzę i jestem pewna, że zrobisz z niej cudo!
    Szorstka, gruba wełna rzeczywiście barwi się trudniej,bo budowa jej włosa, to głównie pusty rdzeń z powietrzem, mogący zajmować nawet 90% całości! Udalo Ci się uzyskać więc niezywkłe wybarwienia, moim zdaniem idealne do tej własnie pracy.
    No i pisz o tych prezentach,bo mnie skreci, a ja jestem na rekonwalescencji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, praca nie będzie prosta i dlatego, tym bardziej się na nią cieszę. Wszystkie rozmycia, niedopowiedzenia i przejścia kolorystyczne to wyzwanie dla mnie.

      Basiu, kuruj się starannie, byś szybko mogła znów tworzyć piękności. Zdrówka :)

      Usuń
  3. Piękny gobelin popełniłaś. Nawet nie wyobrażam sobie, ile trzeba mieć do tego cierpliwości, ale zdecydowanie się opłaca - efekt jest niesamowity. Plany też masz świetne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękny projekt! I chyba z połowę albo i więcej materiału już masz! Cudne te kolory, które już stworzyłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z materiałem na projekt to zawsze jestem zapobiegliwa, lepiej żeby zostało niż ma go zabraknąć. Gobelin będzie spory wiec i włóczki sporo pójdzie. W razie czego można dofarbować no i mam jeszcze inne zapasy. Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Piękny projekt, kolory welonek cudowne i chętnie bym Ci coś uprowadziła:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marlenko, włóczki są ostre i nie wiem czy by Ci się na coś przydały, no chyba, że zamierzać udziergać chodnik. Śmialiśmy się w domu, że nadawałyby się na włosiennicę ;)

      Usuń
    2. Mnie się tylko kolorki bardzo podobają, szczególnie te miodowe i rudości a za włosiennicę to ja dziękuję. Lubię jak trochę podgryza ale bez przesady:)
      Kiedyś Ci pisałam, że dostałam worek wełny (chyba gobelinowej)może byś chciała przygarnąć. Ja kompletnie nie wiem co z tym zrobić:)
      M.

      Usuń
    3. Masz rację, włosiennice już na szczęście wyszły z mody ;). A wełenkę "chyba gobelinową" przygarnę z przyjemnością i z otwartymi ramionami :))) Na pewno się u mnie nie zmarnuje.

      Usuń
    4. Prześlę Ci na maila nr. telefonu. Jak będziesz w okolicy to zapraszam serdecznie:) Miło mi będzie Ciebie poznać:)
      M.

      Usuń
  6. Tak mi żal, że do Ciebie tak daleko :((
    Normalnie bym się wprosiła by chociaż popatrzeć na proces twórczy przy tej tkaninie - trudny ten projekt ale tylko takie chyba warto robić :)) Ja na razie spasowałam, nawet nie myślę o tkaniu bo tylko bym się złościła z braku czasu.
    Jak napisałaś o tym dobijaniu różnych materiałów w tkaninie to zaraz przypomniałam sobie wielbłąda, którego nieopatrznie użyłam - ależ się złościłam.
    Farbowana wełna w cudnych kolorach, to złociste ecru po prostu piękne i sposób na farbowanie taki, że zastanawiam się czy nie wypróbować na bfl bo bardzo mi zależy na jednolitych ale tonalnych motkach.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No daleko jak cholera...

      Maki były dosyć proste (porównywalnie), ale jak na pierwszy poważny gobelin to na początku wcale tak nie myślałam. A ten będzie bardzo malarski.

      Myślę, że ten sposób farbowania będzie dla Ciebie idealny, bo każdy motek wkładany po sobie (jeden po drugim) będzie miał jaśniejszy kolor, gdyż poprzedni zabierze część farby z wody, to widać gołym okiem. Spróbuj, farbuje się bardzo sympatycznie i szybko, ja nie nadążałam z gotowaniem. Tylko nie wykręcaj włóczki przed włożeniem do folii, ja nawet dolewałam trochę farby z naczynia w którym farbowałam, by wełenka była przesycona farbą i równomiernie się zafarbowała. Podczas gotowania dobrze zamknięta folię z wełną trzeba raz lub dwa przewrócić, by się wszystko równo pofarbowało.

      Usuń
  7. Będzie cudo, sam projekt podoba mi się przeogromnie, nawet w postaci obrazu,
    A wełny mają po prostu prześliczne kolory, brakuje mi słów aby opisać jak bardzo mi się podobają
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak myślałam, że Ci się spodoba, zwłaszcza kolorki wełen :) my już tak jakoś podobnie mamy ;)

      Usuń
  8. Justynko - ja sobie specjalne podpórki pod kręgosłup porobię i zastygnę przy ekranie na śledzeniu tej pracy. Już te farbowanki klasę pokazały!

    OdpowiedzUsuń