Będzie natomiast o kolejnych przydasiach, które w zaciszu piwnicznego warsztatu wyprodukował Chłop.
Już kiedyś pisałam TU o przewijarce. Była (i wciąż jest) to przewijarka dobra gdy miałam do przewinięcia niewiele wełny. Odkąd zaczęłam farbować więcej, stała się ona niewygodna (z kilku powodów) i niewystarczająca. Powstała potrzeba wymyślania i skonstruowania czegoś innego, masywniejszego i lepszego konstrukcyjnie. Do tego choćby, aby z tego...
powstało to...
...przewijarki muszą być dwie.
No i są dwie.
Chyba nie muszę szczególnie tłumaczyć sposobu działania. Na jedną z przewijarek na wystające "rączki" nakłada się lagę wełny, rozcina wiązania i przewija na drugą przewijarkę, Rozstaw rączek w oby przewijarkach jest regulowany - po tylnej stronie widać śruby - motylki
Przewijarki są mocowane do stołu za pomocą zwykłych stolarskich ścisków. Rozwiązanie może mało subtelne, ale praktyczne i co ważniejsze wytrzymałe.
Koło i podstawa wykonane są ze sklejki, rączki z kija, reszta to różne metalowe śrubki, szpilki, łożyska i - sam Chłop raczy wiedzieć co jeszcze. Konstrukcja okazała się być strzałem w dziesiątkę.
Przewijarki przydają się także do przewijania włóczki z cewek.
Chłop jest absolutnie genialny! i jeszcze musiał ponacinać te kreskowate otworki w kołach.... no no.. natomiast Ty jesteś równie genialna - zrobić tak przecudnej urody motek.... kolory przecudne jak z bajki, jak marzenie, pięknie, oczu oderwać nie można.... od jakiegoś czasu podglądam tutejsze poczynania, ale dziś musiałam przemówić...:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitam na blogu :) i bardzo dziękuję za przemiły komentarz. Również pozdrawiam :)
UsuńNo to tylko pozazdroscic zdolnego Chlopa.
OdpowiedzUsuńChłop już nie raz udzielał się w moich robótkowym świecie, jako konstruktor i wykonawca różnych przydasiów. Można zazdrościć, ale ja go nie oddam :DDD
UsuńMotek cudny, a przewijarki genialne! Przestań go nazywać Chłopem, zacznij - Skarbem!
OdpowiedzUsuńAle "Chłop" brzmi fajnie, tak swojsko i przaśnie :)
Usuń:) Te dwie przewijarki skojarzyły mi się Pomysłowym Dobromirem - taka kiedyś była bajka na dobranoc dla dzieci. Co prawda nie pamiętam by akurat robił przewijarkę do wełny, ale te koła z kołkami jakoś mi się z nim skojarzyły :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie trzeba przyznać, że efekt przewijania na dwóch kołach jest genialny - włóczka zyskuje zdecydowanie, jest szalenie kusząca, o czym się sama przekonałam ;)
pozdrawiam serdecznie :)
ps. Te zżółknięte zielenie też są cudne.
No bo to trochę tak jest jak w Pomysłowym Dobromirze, u nas trudno (lub nie można) dostać wielu narzędzi potrzebnych do wełny, więc trzeba je wymyślić i skonstruować. Pomysłowy Dobromir rysował i już było, tu trzeba trochę więcej pracy.
UsuńPrawda, że włóczka zyskuje.. też tak uważam, no i można sobie lepiej wyobrazić jak kolory będą się układać w dzianinie.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Maszyna wyborna jako i Chłop :)
OdpowiedzUsuńMnie, najbardziej podobają się motki nieprzewinięte, ale rozumiem, że przewinięte uruchamiają wyobraźnię jakby bardziej :)
Jak to w życiu, różne opcje mają swoich zwolenników :)
UsuńJustynka, bądź człowiekiem, zazdrość wbudzasz nieopisaną:) gdybyście chcieli rozpocząć sprzedaż takiego cuda to ja jestem pierwsza na liście.... na serio
OdpowiedzUsuńMartuś, nie ma najmniejszego problemu, Chłop jest zawsze gotowy do takich zleceń. Odezwę się do Ciebie na priv.
UsuńMasz bardzo fajnego faceta. A ja na swojej stronie mam piękny kołowrotek, brakuje w nim kilku drobiazgów, tak powiedział sprzedający. Szukam takiego zdolnego "chłopa", który przywróci mu życie na mój koszt. Kromscy nie podjęli wyzwania. Do tego nie znam się na przędzeniu i nie umiem ocenić, czy kołowrotek jeszcze zadziała.
OdpowiedzUsuńWdzięczna będę za ocenę, jeżeli to możliwe. ślicznie farbujesz wełnę.
Ja jutro nadam tematowi bieg, zobaczymy co się uda.
UsuńWitam się najsampierw, bo dotąd po cichu podglądałam :) Bosz... co tu dużo gadać - Chłopa zazdrościć jakoś mi nie wypada, ale przydasiów to już owszem :) Może też się kiedy zgłoszę jako przydasiowa klientka, bo przewijarki o zawrót głowy przyprawiają. I te odświeżone moteczki rzeczywiście mają sens... chociaż na oryginały też miło popatrzeć :), bo farbujesz coraz cudowniejsze włóczki, żal że się w końcu na terminatora nie wprosiłam ;) Pozdrawiam, Magda.
OdpowiedzUsuńNo masz.... lepszy egzemplarz trafiłaś!
OdpowiedzUsuń