środa, 13 lutego 2013

Idzie nowe

Powoli, baaaardzo powoli przygotowujemy się do przeprowadzki na wieś. Na razie "na topie" są sprawy formalne, urzędowe, czyli cała świstkologia, która dopada każdego, kto ma zamiar się przeprowadzić.
Z jednej strony mnie to przeraża - te wszystkie wycieczki po urzędach, sądach i innych mało przytulnych miejscach, ale z drugiej mam już dość mieszkania na wynajętym. To jest dobre na rok czy dwa. Dalsze przeciąganie takiego stanu jest po prostu mało przyjemne. Mam wielką ochotę zadecydować jakie meble będę codziennie oglądać, jaka podłoga zalegnie u moich stóp i mieć to poczucie, że to już na stałe, że nikt z dnia na dzień nie zburzy mojego poczucia bezpieczeństwa. Jako osoba kochająca dom i jego ciepełko, chcę wreszcie być u siebie. 


Na samą przeprowadzkę będzie trzeba jeszcze sporo poczekać. I wcale bym o tym nie pisała, ale tak widzę, że nie mam ani czasu ani natchnienia na robótkowanie. Załatwianie spraw koniecznych, obgadywanie strategii i dopracowywanie szczegółów bardzo mnie absorbuje. Dlatego tak mało u mnie nowości, rzadko komentuję Wasze wpisy no i mój gobelin stoi samotny. I tak pewnie będzie często w nadchodzącym roku.


Powoli kończy się moja przygoda z Poznaniem, miastem które sobie ukochałam i wybrałam. Ale cóż, na dom w Poznaniu (czy raczej pod Poznaniem, bo tam się teraz buduje) nas nie stać, a mieszkanie w bloku nie wchodzi w grę. Oboje jesteśmy, mimo kilku ładnych lat spędzonych w mieście, stworzeniami wiejskimi, potrzebujacymi do szczęścia podwórka, kurek, ogródka i tego poczucia sprawczości, własnoręcznego pracowania na swój dobrobyt, o którym już kiedyś pisałam na blogu. Oczywiście w naszych czasach nie da się już żyć tak jak kiedyś, gdy się ludzie krzątali wokoło swego domu i prawie wszystko mogli sobie zapewnić. Może to i dobrze, że te czasy minęły, ale potrzeba, choćby częściowego, symbolicznego życia w  odwiecznym naturalnym rytmie, dotykania drewna, które wyląduje w kominku, podbierania kurom jajek, obserwowania jak wykluwa się pisklę, skubania gęsi, darcia pierza, grzebania w wygrzanej, pachnącej ziemi - to wszystko we mnie zostało i z każdym rokiem coraz bardziej domaga się spełniania.

Ile ja jeszcze chciałabym się nauczyć, dowiedzieć, ile poznać na tej wsi...
 
Zdjęcie z internetu


Uczucia mam dość ambiwalentne, coś się kończy, coś się zaczyna, coś tracę, a coś zyskuję. I mam szczerą nadzieję, że ostatecznie bilans będzie dodatni.

50 komentarzy:

  1. Nie da się uniknąć zmian. Oby tylko były to zmiany na lepsze :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja Cie rozumiem. Na swoim, u siebie. Mam mały ogródek, ale kwiaty muszą być i choć parę marchewek, maliny i truskawki. Z papierologią dacie radę. W zamian za swój kawałek nieba warto. Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już przejdę przez papierologię, to na pewno będzie łatwiej :) Też chcę tych kwiatków i tej marchewki :D

      Usuń
  3. Oby żyło się Wam tam dobrze, tego życzę :) a sama też tęsknię za takim życiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje! Sprawy urzędowe są wkurzające, ale da się to pewnie wytrzymać. Na pewno warto dla własnego domu na wsi :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to śpiewał Stuhr - czasami człowiek musi, inaczej się udusi. Trzeba poukładać wszystkie sprawy, dopiąć na ostatni guzik, by potem móc spać spokojnie.

      Usuń
  5. Nie cierpię grzebać w ziemi i dlatego moje miejsce w bloku, ale rozumiem konieczność posiadania bezpiecznego domu. Swojego, własnego. A mimo że w bloku, z chęcią żyłabym "blisko natury". Robię sery, nalewki, piekę chleb i życzę Ci żeby bilans był dodatni tego Twojego miejsca na ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chcę robić sery (myślimy nad tym by z czasem kupić kózkę a nawet dwie), piec chlebek w zwyczajnej kuchni opalanej drewnem, słuchać jak zimą ogień trzaska w piecu, wędzić własnoręczne wędliny itd. itd... Przetwory, nalewki czy wino robię już od kilku lat.

      Usuń
  6. Podjęcie decyzji o radykalnych zmianach w życiu, choćby takich jak zupełna zmiana miejsca zamieszkania i przenoszenie się do nowego środowiska - to zawsze jest trudne. Życzę Ci spełnienia marzeń i pełnej adaptacji w nowym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, dziwią mnie trochę moje ambiwalentne uczucia, powinnam skakać pod sufit, bo przecież dokładnie o tym marzyłam, cieszyłam się na tę zmianę, gdy jeszcze była daleko. Ale czytałam gdzieś, że dla ludzkiej psychiki zmiana jest stresująca, bez względu na to, czy to zmiana na lepsze czy na gorze. Oczywiście to jaki ktoś ma do zmiany stosunek jest sprawą indywidualną, ale mimo wszystko na przykład ślub przysparza podobnej ilości stresu co rozwód... dziwne, ale ja teraz rozumiem o co chodzi.

      Usuń
    2. Doskonale Cię rozumiem i Twoją potrzebę "domu na ziemi".
      To prawda, że stres pozytywny, to też stres, ostatecznie organizm mobilizuje wszystkie swoje siły, by wszystko dopiąć i zrobić, jak najlepiej ! :-) Najważniejsze podobno, to mieć perspektywy dochodu... Też marzę o przeprowadzce na wieś :-) na razie mieszkając w mieście :-). Na pewno przy silnej determinacji przebrniecie przez urzędy i stres nieco opadnie odsłaniając za kolejnym zakrętem szerszy krajobraz nadchodzącej rzeczywistości. Powodzenia ! :-)))

      Usuń
    3. Ta "perspektywa dochodu" spędza mi nieco sen z powiek, ale w końcu mam Chłopa złotą rączkę, który żadnej pracy się nie boi, sama mam firmę i fundusze na remont (obędzie się bez kredytu co jest wielce pocieszające). W końcu tam też żyją ludzie, gdzieś pracują, zarabiają.

      No i koszty życia na wsi są inne, bo można więcej własnym sumptem wyhodować, nie trzeba wszystkiego kupować.

      Też tak myślę, że po przejściu przez formalności sporo się rozjaśni i wyklaruje.

      Usuń
    4. Dobrze, mieć akurat tę kwestię dobrze przygotowaną "przed", bo wiesz jak to w życiu bywa... pieniądze przeznaczone na budowę, czy remont zazwyczaj kończą się w połowie ( z różnych, czasem nieprzewidywanych powodów i niespodzianek ), a lepiej nie szukać pracy "po", tylko "przed" ! :-) Mam nadzieję, że wszystko Wam się korzystnie dla Was ułoży i pokonacie przeciwności ! Pozdrawiam :-)

      Usuń
    5. Mamy kilka alternatyw, które mogą się przydać czasowo lub na stałe. Ten temat to akurat zawsze bardzo mnie przejmował i podchodzę do niego z dużą rezerwą.

      Usuń
    6. Iris, to co piszesz jest bardzo praktyczne i takie "stojące obydwoma nogami na ziemi". Na pewno wezmę Twoje słowa pod solidną rozwagę podejmując decyzje.

      Usuń
  7. Dwa lata temu przechodziłam to samo, z Białegostoku przeprowadziliśmy się na prawdziwą wieś.Nie żałuję!!! Jestem szczęśliwa, mam to co chciałam.
    Tobie życzę tego samego!
    Pozdrawiam Beata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz już tę drogę za sobą i skoro mówisz, że warto, że to nie takie straszne, to biorę Twoje słowa za dobrą monetę :)Dziękuję serdecznie za życzenia. Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Doskonale Cie rozumiem. Przeprowadzka na wieś to i moje marzenie. Życzę Ci spełnienia i szczęśliwego życia na wsi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzymam kciuki, abyście mieli jak najmniej problemów ze spełnieniem swojego marzenia :).
    Pozdrawiam Jola

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiem doskonale o czym mówisz! Też mieszkam w centrum Kalisza - niby to fajne bo wszystko blisko itp. ale my z mężem oboje pochodzimy z poza miasta i po 6 latach stwierdziliśmy, że to nie to. Te wszystkie papierkowo-urzędowe sprawy już za nami - na szczęście. Na wiosnę zaczynamy budowę. Zamieniamy centrum miasta na małą wieś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc nasze historie są bardzo podobne. My też od 6 lat mieszkamy razem i choć mamy bardzo fajnie tutaj, mamy dużą autonomie i świetnie się dogadujemy z właścicielem, to i tak już się męczymy. Jasności w sprawach formalnych szczerze Ci zazdroszczę, też już bym chciała tak powiedzieć. Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Justyna gratuluję! Świetna decyzja. Jestem pewna, że polubicie wiejskie życie, spokój i niezależność. Życzę Wam, aby miejsce, które wybraliście było dla Was bezpieczne i przyjazne. Aby w "praniu" wyszło jak najmniej wad!
    Formalności, to rzecz najmniej przyjemna, ale w końcu wszystko będzie załatwione i zostanie tylko samo dobre... :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izo, Ty pewnie wiesz, co mówisz i skoro podchodzisz do tego z takim entuzjazmem, to ja nie mam się czego bać ;). Biorę Twoje słowa za kolejną dobrą monetę :) Dziękuję za życzenia :)

      Usuń
  12. W takim razie trzymam kciuki i liczę, że zobaczymy wkrótce Twoje nowe miejsce na ziemi :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) To wkrótce może nie być takie krótkie, ale pewnie w końcu się zdarzy. Dziękuję za bardzo miły komentarz, uśmiechnęłam się szczerze:)

      Usuń
  13. No to ja Ci życzę aby to nowe przyszło spokojnie i z łatwością. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Przy tak sporej zmianie rozterki i dylematy są naturalne. Mając na uwadze to co wcześniej pisałaś o swoim podziwie dla samowystarczalności wiejskiego życia myślę, że ta zmiana to nie zmiana tylko spełnianie marzeń ... :))
    Więc niech się spełnią te marzenia :D
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  15. Będzie dobrze, choć nie obejdzie się bez stresu. A ten, jak słusznie zauważyłaś, rodzi się tak samo w sytuacjach sprzyjających, jak i dramatycznych.
    Nowe budzi lęk, ale jak się wie, jak go oswoić,to kiedy się pojawi,bierze się go za łeb i sprawdza w notesie,co na liście jest kolejne :)
    Urodziłam się w dużym mieście i cała moje rodzina, z obu stron ,mieszkała tylko w miastach. Na wieś pojechałam raz w życiu mając 14 lat,z koleżanką do jej Babci , na dwa dni - nie napiszę, jak tę wieś odebrałam,ale do dziś się z tego śmieję. Oszołomienie to słabo powiedziane.
    Potem przyszła Praga. Mieszkałam w domach i dużych mieszkaniach, i przeprowadzając się do Francji wiedziałam, ze chcę wieś.
    Rodzina wstrzymała oddech, podobnie jak przyjaciele. I choć wynajmujemy dom ( nie planuję nabywać nieruchomości, chyba, że zostanę milionerem i będę mogła posiadać ich klika ) jestem zachwycona i wyrwać mnie stąd dość trudno.
    Moja droga do takiego podejścia była strasznie długa i kręta, ale rozumiem, że to sprawa bardzo indywidualna.
    Będę trzymała kciuki, żeby to, co planujecie, spełniło się Wam jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mam jednak całkiem inną historię w wsią i jej postrzeganiem ;) Wieś to moje dzieciństwo. I właściwie to w żaden sposób nie boję się samego życia na wsi, bo to trochę dla mnie jak powrót do domu (w sensie psychicznym), ja się tam na pewno odnajdę. Od dziecka wiem jak się na wsi żyje, jak się wykonuje najróżniejsze czynności takie typowo wiejskie. Może to faktycznie strach przed zmianą, przed ostatecznym przypieczętowaniem swojej decyzji. Dylematy po prostu. Za kciuki serdecznie dziękuję :)

      Usuń
  16. Ach, jeśli wiesz co po kolei z tą papierologią, to ani się obejrzysz, a będziesz ją miała za sobą. Zazdroszczę Ci, najtrudniej jest podjąć decyzję, a to już macie za sobą. Ja nie mam szans, w najbliższych latach nie przekonam swego "mieszczucha", który ma tu dobrą pracę, a potem bedziemy już tak starzy, że na prawdziwą wieś zabraknie nam sił. I chyba tak już zostanę w tym miejscu nie dla mnie:( Cieszę się, że są jednak ludzie, jak Wy, którym starcza odwagi na zmianę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie i tu jest pies pogrzebany. W mieście jest praca, jak nie ta to inna, ale nie ma tego co wiejskie. Na wsi o pracę trudniej i jest ona często gorzej płatna, ale za to koszty utrzymania mniejsze no i jest się u siebie.
      Też myśleliśmy w ten sposób, że człowiek się młodszy nie robi, że kiedy jak nie teraz? I to chyba tak jest, że jest czas na podejmowanie takich decyzji.

      Usuń
  17. Czytałam i mało co rozumiem, bo wydawało mi się, że właśnie nie mieszkasz w mieście.
    Niech Ci będzie dobrze. Najgorzej jak się stoi w takim rozkroku i właściwie nie wiadomo, w którą stronę zrobić ten właściwy krok. Z tego, co piszesz, oboje już wiecie. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, zacznę banalnie - Poznań dużym miastem jest! A w jego obrębie są i blokowiska i peryferyjne osiedla, takie na którym obecnie mieszkam. Kilkanascie lat temu faktycznie była tu wieś, ale już niewiele z tego pozostało. Teraz jest duże osiedle domków jednorodzinnych. Mieszkam na samym skraju tego osiedla, stąd pole po drugiej stronie drogi. Ale to ciągle miasto a do centrum można dojechać autobusem podmiejskim w 20 minut.
      No najgorzej zacząć i się wahać. Potem już jest łatwiej. Pozdrawiam :)

      Usuń
  18. Miasto zawsze można odwiedzić , a wieś no cóż.... tylko ją kochać , rządzi się innymi prawami , ja też buduję pomalutku domek na wsi!!!
    Bilans wróżę dodatni :)Pozdrawiam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Dużo siły w walce o swoje marzenia. Ja czasami mówiłam: mogę mieć swój blokowy metraż, ale do tego ganek i kawałek swojej trawy. Nic nie wyszło, zabrakło determinacji. Życzę Ci aby wszystko ułożyło się po waszej myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem nie wychodzi i tak sobie myślę, że ja się stresuję, ale mając tę okazję, jakbym nie spróbowała to bym na bank kiedyś żałowała. Bardzo dziękuję za życzenia :)

      Usuń
  20. Powodzenia i jak najszybszej przeprowadzki na swoje :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Trzymam za Was kciuki!:)
    Niestety jak ktoś jest stworzony do życia na wsi to będzie mu dość ciężko w mieście. Sama cos o tym wiem. Od urodzenia mieszkam na wsi i nie wyobrażam sobie abym musiała cały czas spędzać w mieście wśód tego gwaru a już na pewno nie w bloku. Jak wyjeżdżam na stancję do Lublina to chce tylko jak najszybciej wrócić do domu. Cichego, spokojnego.
    Życzę Ci żeby Wasze marzenia o domku na wsi jak najszybciej się spełniły bez żadnych komplikacji:)
    Pozdrawiam;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie każde miejsce (miasto i wieś) ma swoje złe i dobre strony. Też nie nadaję się do tłumu i nikt mnie na różne spędy nie namówi. Natomiast wielką zaletą miasta jest to, że wszystko jest mniej więcej pod nosem. Ja się bardzo cieszę, że w mieście wylądowałam, to poszerzyło moje horyzonty, nauczyło mnie trochę innego myślenia, innego traktowania różnych spraw. Ale nie zrobiło to ze mnie zwierzęcia miejskiego, co to to nie ;) Dziękuję serdecznie za życzenia. Pozdrawiam :)

      Usuń
  22. Trzymam kciuki za budowę i przeprowadzkę.
    też jestem w trakcie budowy, mam nadziej, że za kilka miesięcy powrócę na wieś do własnego domku. Jeśli chodzi o papierologię, to nie wspominam jej tak źle, gorzej jest, przynajmniej u nas, z podłączeniem energii elektrycznej, już ok. 1,5 roku czekamy żeby nam podciągnęli kabel, uwaga odległość od słupa to aż 1-2 metra i założyli licznik, ale jest jakieś światełko w tunelu, bo w zeszłym tygodniu raczyli się pofatygować i wbić dwa, żeby było wesoło różowe drewniane słupki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się elektryka nie spieszy... Pewnie też będę miała niejedną taką historię do opowiedzenia po wszystkim... A tymi różowymi słupkami to Was solidnie "naznaczyli" ;) Powodzenia Życzę w tej nierównej walce ;)

      Usuń
  23. To też jest moje pragnienie i marzenie. Myślę, że Bóg tak ukształtował człowieka, że normalnie potrzebujemy kontaktu z przyrodą na co dzień. I te pragnienia muszą znaleźć swoje ujście i determinują nasze życie.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Tysiu - realizujesz moje marzenie życia, więc Ci przelewam całe swoje najpiękniejsze życzenia, byś w końcu była u siebie w domu!!!!

    Kochana, wieś to najpiękniejsze miejsce dla człowieka z pasjami, dasz radę, jesteś silna, mądra, masz wsparcie.

    No, trzymam kciuki i płaczę z radości, wzruszyłam się.

    OdpowiedzUsuń