Szczerze mówiąc nigdy nie miałam głowy do psikusów, więc i konfrontacji kota z walerianą nigdy nie widziałam na oczy. Do wczoraj.
Szukając pewnego leku w szafce z lekami, wyjęłam przez przypadek torebkę z korzeniem kozłka lekarskiego (Valerianae Radix ) - z którego robi się krople walerianowe. Torebka leżała jeszcze chwilę na stole, nie wadząc nikomu, aż na stół wskoczyła Masza i się zielem zainteresowała.
A dalej było już tak...
..kot naćpany... :)))
szczególne na środkowym zdjęciu wygląda niepokojąco...
Nie wiem co by się stało gdyby zielsko rozsypać, nie próbowaliśmy, choć kotka już się do torebki dobierała.
Mit jednak został potwierdzony, kot dostaje małpiego rozumu przy spotkaniu z walerianą i to nie tylko w postaci kropel.
Nie boisz się,że kot za posiadanie trafi za klatki (lub do klatki )?
OdpowiedzUsuńNo tak, sprawa nabiera taki sam obrót jak przypadek Ramony, suczki pewnej znanej piosenkarki...
UsuńPakunek z podejrzaną zawartością został już kotu skonfiskowany ;)))
Może trzeba kupić walerianę, bo na kocimiętkę nasz Klusek słabo reaguje :]
OdpowiedzUsuńDla takiego widoku chyba wybiorę się specjalnie do apteki :)))
Masza po kocimiętce zachowuje się podobnie, tylko nie jest agresywna w stosunku do drugiego kota. Spróbować zawsze możesz, bo to żaden wydatek, ale to chyba od kota zależy.
UsuńA kocimiętka to nie to samo co waleriana?
UsuńKocimiętka to też zioło, ale to nie to samo co waleriana, czyli kozłek. A czy te dwa ziółka mają ze sobą coś wspólnego to już nie wiem. W kazdym razie na koty oba działają pobudzająco.
UsuńŻe zacytuję klasyka "My precioussssssss". Mit potwierdzony ;-)A środkowe zdjęcie faktycznie niepokojące ;-)
OdpowiedzUsuńTak to dokładnie wyglądało :) Powinna jeszcze zacząć bełkotać i gulgotać pod nosem ;)
UsuńAle masz pięknego kota! Ja - jeśli kiedykolwiek miałabym kota - to chciałabym rudego, albo właśnie grafitowego! <3 A drugie zdjęcie wymiata bez dwóch zdań! :)
OdpowiedzUsuńhehe :) miłego dnia!
Masza to akurat kotka rasowa - rasa rosyjski niebieski. Bardzo mi się ta rasa spodobała, choć pod względem usposobienia to różnie bywa. Tobie również miłego dnia życzę :)
UsuńA ja myślałam, że to takie tylko gadanie....
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, brałam pod uwagę, że coś może być na rzeczy, ale nigdy nie wnikałam w to głębiej.
UsuńMuszę sprawdzić reakcję mojego kota. Bardzo jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńJa też jestem ciekawa, co na to inne koty. Jak zaeksperymentujesz to podziel się spostrzeżeniami :)
UsuńNo to poszaleliście :)
OdpowiedzUsuńTak, jazda była niezła ;)
UsuńNiedobra pani, sadystka bym rzekła :-D
OdpowiedzUsuńAle za to jakie zdjęcia - dzięki sadyzmowi - są nam udostępnione :) Choć muszę Ci powiedzieć, że nasza Pusia robi minę z drugiego zdjęcia bez waleriany :) Takie naćpanie wymieszane z niedorozwinięciem :)
Pozdrowionka, Aga
Założę się o flaszkę kocimiętki, że jakby zapytać kocicę, to by się okazało, że dla niej sadyzmem było schowanie torebki z kozłkiem a nie jej wyciągnięcie :D Nasze koty też trzaskają niezłe miny, ale ta jest ewidentnie wynikiem wpływu dopalacza ;) Pozdrówka :)
UsuńCzy na psiaki też działa?Masza wygląda obłędnie.Wogóle masz super kociaki.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZ tego co mi wiadomo, to chyba nie działa, ale nie sprawdzałam. Dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńAleż ona ma piękny kolor oczu :) i ciekawe, czy na moją królik cokolwiek by podziałało ;)
OdpowiedzUsuńNa paniach królik i ich reakcjach to się kompletnie nie znam, musiałabyś spróbować, a oczki troszkę podrasowane lampą błyskową :)
UsuńOj mojej Królik nie trzeba wiele, żeby dostała kręćka- wystarczy wypuścić z klatki na odrobinę metrów kwadratowych i już zaczyna szaleć ;)
UsuńCałkiem jak z moim Marcelem po zdjęciu kołnierza ;)
Usuń:D Mina Maszy bezcenna :D słyszałam kiedyś że pewna piekarnia produkująca przysmaki dla psów i kotów ( nie pamiętam czy to było we Francji czy w Angli) zaczęła dodawać do kocich herbatników walerianę właśnie, larum podniosły organizacje na rzecz praw zwierząt i sąd zakazał tego procederu.....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Maszeńka śliczna jak zawsze....
U mnie sprawa z walerianą wyszła spontanicznie i niezamierzenie, więc podejrzewam, że żaden sąd się do mnie nie przyczepi ;) A swoją drogą to tu i tam się mówi, że do karm psio/kocich dodaje się jakieś substancje, bo zwierz mięso z puszki je chętnie a na gotowane już nosem kręci, choć ze świeżego i pełnowartościowego mięsa przyrządzone. Człowiek nie wie co się znajduje w jego własnym schabowym, o zwierzakowych karmach to już nie wspomnę...
OdpowiedzUsuńNo nie pod tym kątem pisałam, żeby to była aluzja do Ciebie....
OdpowiedzUsuńNo właśnie niby deklaracja producenta jest na etykiecie, ale cholera wie co w środku siedzi, z kolei życie biegnie tak szybko, że mało kto może sobie wygospodarować czas na stanie nad garami aby psu czy kotu ugotować (zwłaszcza jak pies słusznych rozmiarów)...
Mój Borys jest przykładem właśnie wybredziucha.... od małego nie tknie się niektórych karm, mięsko gotowane raczej lubi, choć jest pewność że zje gdy podano królika, z drobiem już bywa różnie.... a psy to raczej nie są wybredne....
Pozdrawiam
Aniu, ja wiem, że to nie do mnie aluzja ;) Może tak to zabrzmiało w mojej wypowiedzi, ale wcale tak nie myślę. Wszystko jest w porządku :)
UsuńJa gotuję psu i kotom nadwornym. Te nadworne nie znają smaku puszkowego jedzenia, więc wtryniają mięso z kaszą aż się uszy trzęsą. Za to jak dałam to gotowane (myślałam, że będę miała spokój za jednym zamachem ze wszystkimi zwierzakami) domowym sierściuchom, to Masza spojrzała na mnie z takim wyrzutem i pretensją, że aż mi się głupio zrobiło :D
No widzisz, Borys to też taki wybredziuch jak Masza, za to z psami jest tak, że żywienie już 30kg wyłącznie gotowanym jedzeniem to już spore garnki do gotowania, więc z wygody je karmę fabryczną.... za to jak to na wsi pieski czasami dostają trochę świeżych podrobów ( drobiowych lub króliczych) i jak się łatwo domyślić przepadają za takimi świeżynkami....
UsuńObłędna koteczka:))))))Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam :)))
UsuńReakcja Maszy zarąbista!!! Ten obłęd w oczach mówi sam za siebie :)))
OdpowiedzUsuńJa niestety mam kotkę odporna na takie atrakcje, bo kiedyś, dla zabawy, wylałam krople walerianowe na spodek i postawiłam jej pod nos. Kotka powąchała z należytą ostrożnością, skrzywiła się niemożebnie i dumnym krokiem wymaszerowała do drugiego pokoju. Ot i cały eksperyment :)))
Marcel, drugi nasz kot, też jest jakoś niewrażliwy na zapachy, albo inaczej - lekko wrażliwy. Kocimiętkę powącha, pobawi się nasączoną myszką, ale żeby "walić głupa", tarzać się po podłodze i ślinić, to nie. To jest specjalność kocicy :)
UsuńPewnie ubaw miałaś po pachy :)) Masza stroi nieziemskie miny, super, że udało Ci się coś z tego uwiecznić :))
OdpowiedzUsuńTysiu - uchachałam się widokiem Maszy :))))))))))))), sama też robiłam kotom takie przyjemności - a raczej sobie gapiąc się na ich reakcje.
OdpowiedzUsuńI masz rację, na niektóre ( w mniejszości) nie ma waleriana aż takiego wpływu, są odporniejsze.
Mam nadzieję że szybko mu przeszło :)
OdpowiedzUsuń