wtorek, 6 stycznia 2015

Różności z życia wzięte

Chyba od połowy grudnia noszę się z zamiarem napisania tego posta, ale ciągle coś się nie składało, choćby to, że aparat fotograficzny zamordował mi komputer (na szczęście nie całkiem na śmierć, ale było nad czym główkować). Potem instalacja centralnego ogrzewania, które udało się zainstalować ostatecznie na dwa dni przed Świętami.

W międzyczasie chyba od października ciągle na tapecie mamy temat drewna opałowego. Palić czymś trzeba, a że zdecydowaliśmy się na ogrzewanie kominkowe, więc najlepiej palić drewnem. To nasza pierwsza zima na wsi, więc szopa na drewno niemal pusta i trzeba ją zapełnić.


Część drewna kupiliśmy w leśnictwie, ale chciałam napisać o ciekawej metodzie "pozyskiwania" drewna, która jest bardzo rozpowszechniona na wsiach, przynajmniej tu gdzie mieszkamy. Nazywa się to oficjalnie - SAMOWYROBEM DREWNA, a polega na tym, że leśnictwo robi przecinkę (lub wycinkę) drzew w lesie, zabiera to co potrzebuje (grube pnie) a całą resztę - czubki, gałęzie,cieńsze drzewa i suszki,  zostawia. I to co zostanie można sobie samemu obrobić, poskładać na stosy i zabrać za niewielką (w porównaniu z drewnem opałowym) opłatą. Oczywiście po wcześniejszym ustaleniu wszystkiego z leśniczym.

W ten sposób pozyskaliśmy już jakieś 30 m3 drewna, czyli ilość potrzebną do ogrzania domu na jakieś półtorej zimy. I co najlepsze - choć to bardzo ciężka robota, szalenie mi się ten samowyrób podoba. Zajęciem tym zajmują się w większości mężczyźni, ale ja bym nie odpuściła takiej okazji do kontaktu z naturą.

Tak wygląda stos (zwany potocznie kupką) w które układa się drewno. Leśniczy mierzy taki stos, potem drewno się wykupuje, a następnie zabiera traktorem lub ciężarówką do domu.



Trochę widoczków - strumyczek płynący obok miejsca pozyskiwania drewna 




I coś co dla mnie było ciekawostką, zaskoczeniem i czymś pięknym - tak wygląda mokra olszyna (to pomarańczowe) , jak było naprawdę mokro, na przykład po deszczu, to nie mogłam się napatrzyć na różne odcienie pomarańczu - od złota do ciemnego, niemal czerwonego oranżu i rudego brązu. Coś naprawdę pięknego. Podobnie wygląda mokra czeremcha. 


A co w tematach robótkowych... w Święta skończyłam szalo-komin.




 


Szalo-komin powstał mniej więcej według TEGO wzoru. Jest bardzo prościutki. Wydziergałam go z wełny norweskiej, własnoręcznie pofarbowanej i uprzędzionej. Właściwie szal powstał z pięciu różnych motków, każdy miał nieco inne odcienie i nasycenia kolorów. Razem jakoś to wszystko zagrało nawet fajnie. Włóczka miała mniej więcej 170-180m /100 gram. Szal jest dość ciężki, zużyłam na niego prawie pół kilo wełny.Wełna owiec norweskich jest dość szorstka i prymitywna, ale o dziwo nie gryzie. Bardzo mocno grzeje, szal jest mięsisty i cieplutki, można go nosić jako szalik/zamotkę albo jako komin.

Trochę wcześniej uszyłam też dwie podusie patchworkowe z tkanin firmy Moda. Poduszki też prościutkie, pozszywane razem paseczki, w środku ocieplinka polarowa (naprawdę wole ją od jakiejkolwiek innej, nawet bawełnianej, bo jest mięciutka, podczas prania i prasowania nic się z nią nie dzieje i zachowuje formę nawet po wielu praniach). Z tyłu białe płótno bez ociepliny, z wstawionym suwakiem. Pikowanie
po liniach prostych, wzdłuż szwów. 




I to tyle na dziś, zaraz zabieram się do dziergania jakiejś czapeczki, bo zima tak straszy, flirtuje z nami, ale kto wie co styczeń przyniesie... Pozdrawiam :)

16 komentarzy:

  1. tak kiedyś przechodziłam to ściaganie drewna osobiście, teraz już kupuje ;) a podusie - urocze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tak pół na pół, trochę kupiliśmy, a trochę sami zrobiliśmy. Trzeba poczynić solidne zapasy, żeby nie trzeba było martwić się o opał na kolejne zimy. Zresztą drewno musi przeschnąć przynajmniej 1 sezon. Na przyszły rok będzie jak znalazł. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Mnie by się też podobało to pozyskiwanie drewna,uwielbiam tyrać na powietrzu ale nie mam czasu,możliwości a podejrzewam ,ze i siły :)))Drewno kupuję po prostu:))Śliczne te poduszeczki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to o czym piszesz jest z pewnością potrzebne. Trudno jest zimą znaleźć czas na pracę w lesie, bo dzień krótki. Potem wychodzi tak jak u nas, że kazdą wolną chwilę (soboty, dni wolne) spędza się w lesie. Siła też jest potrzebna i też nie można się forsować, bo człowiek przemęczony jest mniej ostrożny, a w lesie bardzo szybko można sobie zrobić krzywdę. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Justynko - ale się u Ciebie dzieje! Zacznę od komina - ma przepiękne kolory, ale to nie dziwi wcale, w końcu Twoje farbowanki to mistrzostwo świata! (córcia właśnie paraduje w sweterku z wełny spod Twojej ręki :), komin świetnie się układa, a to ważne. Poduszki są cuuudne! Śliczne kolory i piękne wykonanie. A co lasu - my kochamy las, często spacerujemy, tylko na drzewach jakby mniej się znamy (mąż zna się na zwierzętach), ale podziwiamy zawsze.
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przyjemnie czytać takie miłe słowa. Niech się sweterek córci dobrze nosi :) Co do lasu - ma swoją niepowtarzalną aurę, swoją własną energię. Jakoś tak zawsze (poza 10 latami mieszkania w Poznaniu) mieszkałam bardzo blisko lasu, i to często las był miejscem moich dziecięcych zabaw, choć ciągle odkrywam tam coś nowego - choćby te kolory olchowego drewna. Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku również dla Ciebie :)

      Usuń
  4. O ! Tysia udziergała komin ! :)
    Powolutku, powolutku i w dzierganiu się rozkręcasz. Bardzo miło mi to pisać.
    Co do drewna, drzewa kominkowego, to ja trochę w temacie jestem. Ale tylko trochę, bo zawsze nabywałyśmy z mamą pod kątem kominka, ale na chłodne lato, czy mokrą wczesnojesień. Zawsze stawiałyśmy na drewno z drzew liściastych, grab, buk, by długo się palił i był dość energetyczny. Pieńki też raczej większe, często do rozdrabniania klasyczną siekierą. Ehhh, ten zapach.... :)
    Brak mi tego w blokowisku.
    Poduszki przede mną, na razie jednak tylko temat, bo trzeba zacząć od kanapy !

    Pozdrawiam w 2015 i niech Wam się dobrze mieszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drzewo liściaste jest najlepsze i odradza się palenie iglastym (ze względu na żywicę która osadza się w piecu i kominie), choć ludzie wymyślają różne sposoby na tę "smołę" - sosna i świerk są jednak o wiele tańsze. U nas jest wszystkiego po trochę. Grubiznę kupiliśmy w leśnictwie - dostaliśmy naprawdę bardzo grube drewno i aż trudno z niektórymi klockami dać sobie radę, ale nikt nie narzeka, bo drewno jest piękne.

      Tobie też wszystkiego najlepszego w tym Nowym Roku :)

      Usuń
  5. Bardzo bardzo podoba mi się ten komin i Ty w nim mi się podobasz... bardzo energetyzujące barwy piękne...
    Poduchy też śliczne pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu, bardzo mi miło to czytać :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Tysia o jak ci zazdroszczę tych klimatów. Nie mam odwagi wyprowadzić się z miasta, moją namiastką obcowania z naturą jest pobyt w stajni. Po trzech godzinach pobytu na dworze mam kolory jak dziecko. Ja również z chęcią pozyskiwałabym w ten sposób opał do kominka, a potem dziergała przy tym kominku. Jak koty znalazły się w tym nowym otoczeniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty odnalazły się dobrze i bardzo szybko, a kominek baaardzo przypadł im do gustu - kot, zwierzę ciepłolubne stworzone jest do wygrzewania się, a tu taki wielki "wygrzewacz". Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Pamiętam takie przygotowywanie drewna opałowego z wczesnej młodości. W moim domu było 5 kobiet i mój tato, więc ktoś musiał mu pomóc w tym :-) Dzięki tym wyprawom uwielbiam las :-)
    Komin doskonały - cudne kolory.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mamy podobne doświadczenia, bo ja jako nastolatka pomagałam przy drewnie dziadkowi, głównie przy cięciu i układaniu. Ciągle i nieprzerwanie uwielbiam układanie stogów, choć teraz szopa jest wielka i nie ma takiej potrzeby by sztaplować drewno w stogi. Ale praca przy drewnie to dla mnie taki trochę powrót do przeszłości. Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Ładnie masz w okolicy.
    Podusie cudne. A widzę, że i dzierganego bakcyla złapałaś. Zima ma jednak swoje prawa: drewno na opał, dzierganie...
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okolice faktycznie są bardzo naturalne i czyste, lasy jak okiem sięgnąć. Dzierganie to dla mnie dziwne hobby, coś co nie przyszło mi wcale łatwo, ale jakoś kusi i nęci. Zima w tym roku przypomina raczej porę monsunową niż prawdziwą polską zimę, ale i to ma swoje oczywiste plusy, choćby w postaci mniejszej ilości opału uciekającego przez komin. Pozdrawiam :)

      Usuń