niedziela, 20 stycznia 2013

Znikająca włóczka, wiosenny motyl inne różności

Troszkę mi się nudzi dzierganie szalika z Araucanii, mam go prawie pół. Przeleżał długich parę tygodni bez ruszenia, ale ostatnio sporo (jak na moje tempo) go zrobiłam. Ale jednolity, nie zmieniający się wzór nuży mnie i po prostu chce mi się spać przy robótce. Skończę ten szalik, ale etapami. Zresztą ja lubię pięć srok za ogon trzymać ;)



Wczoraj ufarbowałam włóczkę, która nie wiem do końca czy mi się podoba. Taka wiosenna jest i radosna, ale nie do końca jestem przekonana, czy aby nie jest za - no właśnie jaka? Sama nie wiem co sprawia, że nie jestem przekonana. Najcześciej wiem od razu czy mi się coś podoba czy nie... Postanowiłam wiec zrobić z niej coś by zobaczyć jak się układają kolory w robótce.. Na początku miał to być tylko próbnik, ale tu się pojawił mój praktycyzm. Mam robić coś po to by to potem spruć? A nigdy w życiu!

Trafiłam na Butterfly Effect Iwony Ericsson.  Znacie tę chustę, bo już się przewijała i tu i tam na blogach. Bardzo pomocne dla mnie jest to, że Iwona wrzuciła na Youtube objaśnienia, co dla mnie, takiego drutowego żółtodzioba, jest jak znalazł.

No i mam kawałeczek tego motyla, wiosennego, a może nawet wielkanocnego. Do Wielkanocy pewnie uda mi się skończyć :DDD




I sprawa techniczna, dotycząca farbowania.
Nie wiem jak Wam, ale mi znika włóczka z motka ;) Brzmi dziwnie? A jednak. Włóczka kupiona od producenta ma w motku ok 102-103 gramy. Po całym procesie farbowania zostaje jej ok 99-98 gramów, choć nie ucinam nitek, nie robię nic co by miało sprawić ubytek. Jeśli przewijam nitkę na przewijarce, by pomieszały się kolory, to robię to z jak najmniejszą stratą nitki.

Wydaje mi się, że jedyne co może być powodem tego znikania to wilgotność powietrza. Włóczka w wytwórni ma jakąś określoną wilgotność. WofW piszą nawet jaka jest wilgotność w zakładzie - ale nie pamiętam teraz. U mnie w pracowni jest sucho i ciepło. Może za sucho i za ciepło jak na wymagania włóczki (?) Czy Wy też macie takie doświadczenia?

Na koniec troszkę porządnej zimy. Nawet koty nadworne przypruszyło w trakcie jedzenia...






No właśnie, kot w karmniku, dziwna sprawa. Póki co żadnego ptaszka chyba nie upolował, ale skwarki wyżera aż miło. Kulki tłuszczowe dla ptaków zaczęłam wieszać na gałęzi, tak by koty nie dosięgnęły i kulek i ptaków. Dzwonek, ze skwarków i smalcu, koty pożarły ;)

25 komentarzy:

  1. Piękne wełenki!!!Obie bardzo mi się podobają,będzie piękny motyl z żółtka:)
    Mamy zimkę a ja już myślę o wiośnie:))
    Pozdrowionka cieplutkie:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No będzie prawie cytrynek :) Mi zima pasuje, a jedyne czego mi w niej brakuje to światło. Jak jest mroźna i słoneczna zima to jestem wniebowzięta. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Zasadniczo nie ważę włóczek, ale coś w tym musi być, skoro często podaje się wagę motka z jakimś tam oznaczeniem +/- ile może się wahać ze względu na wilgotność.

    A szalik zapowiada się świetnie. ie robisz na czas, to choćby i rok miało trwać kończenie, to i tak jest ok :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to nie wyścigi, choć dziewczyny czasem tak szybko dziergają i już pokazują kolejny udzierg. U mnie to jest totalnie na luzie, to i tak sukces, że się nauczyłam, więc nie zamierzam się spinać :) Pozdrówka.

      Usuń
  3. Chyba masz rację,co do tej wilgotności. U mnie nie znika waga, ale czasem co bardziej wrażliwe wełny zmieniają długość. Te z jedwabiem się wyciągają,a czysty merinos np.18.5 mic się kurczy ( pare metrów,ale jednak).
    Waga znika mi przy czesance. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się ze 100gram czesanki zrobić 100 gram wełny. Nawet jeśli ważę ubytki,brakuje i trzeba dołożyć.
    I też myślę,że to wilgotność oraz środki zabezpieczające.

    Wełenka bardzo radosna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bladego pojęcia nie mam o długościach sprzed, jak i po farbowaniu, bo nie mierzę. Ale pewnie macie rację, bo czym innym to tłumaczyć.
      Mnie długości wełen zastanawiają od strony przerobu i dzianiny, bo często się dziwię, jak ludzie podają ile metrów jakiej grubości poszło na wyrób. Zawsze to za mało. :-)
      Co do Twych dziergadeł, to nawet skłonna byłam zapytać, co w temacie zielonego szala słychać. Czasami potrzeba odpocząć od konkretnego dzieła, ale osobiście raczej nie praktykuję. Dla większości początkujących, odłożenie robótki jest jednoznaczne z zaniechaniem. Ale to przecież nie o Tobie. ;-)
      Pokaż to farbowanie, bo potrzebuję inspiracji.

      Usuń
    2. Basiu, pamiętam Twój post o czesance, czasami mi się on nawet przypomina i tak sobie myślę, co było przyczyną utraty na wadze. Jakoś sama nie zwracałam specjalnie uwagi na to ile było czesanki a ile potem wełenki. Dopiero jak zaczęłam farbować włóczkę to zmiana na wadze przykuła moją uwagę. I to w sumie jest spora zmiana, ze 103 gram na 98 to moim zdaniem sporo. Co do zmiany długości przędzy, to już w ogóle nie kontrolowałam tego parametru. Mierzyłam raz i to wszystko, więc nie umiem się wypowiedzieć. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Asiu, ja chyba mam za dużo zajęć na raz by coś zrobić od początku do końca bez przerwy. Z drugiej strony to też taka taktyka, od zawsze pięć rzeczy na raz robiłam i było mi z tym dobrze. Mam etapy, robię coś, odkładam, zajmuję się czymś innym a potem wracam. Moje działania zataczają koła i choć długo to trwa to najcześciej kończę co zaczęłam.

      To farbowanie to jest włóczka użyta do Butterfly Effect, ale jeśli chcesz to mogę pokazać całe farbowanie bo porobiłam fotki.

      Usuń
  4. i to wlasnie lubie w robieniu na drutach -usypianie hahah. fajne kolorki ci wyszly szczegolnie tez zielonkawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie nie lubię nużącej pracy, mnie się i bez tego całą zimę spać chce ;)

      Usuń
  5. Szal prezentuje się pięknie, ja zazwyczaj robię kilka robótek na raz, tzn. zaczynam kilka i dziergam na zmianę, a to dlatego żeby mi się każda z nich nie znudziła.
    Co do znikającej wełny, hmm nie mam pojęcia, ale zaintrygowałaś mnie i chyba będę ważyć przed i po farbowaniu ( tylko na razie na horyzoncie nie mam farbowania). Też jestem skłonna uwierzyć że to kwestia wilgotności lub czymś tę wełnę napuszczają co potem rozpuszcza się w wodzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje mi się, że to nie jakieś środki konserwujące czy inne, bo nawet włóczka, która sobie leży na powietrzu traci na wadze, bez jakiegokolwiek kontaktu z wodą. Wysycha i już. Różnica w wilgotności musi być.

      Aż mi się przypomina stara historia z węglem, jak sprzedawcy węgla co dzień rano polewali węgiel wodą by był cięższy ;) Po wyschnięciu z tony robiło się 800 kilo ;) Nie oskarżam tu bynajmniej nikogo o oszustwo, WofW (a i ich wełny ten problem dotyczy) uczciwie podaje wilgotność swojej wełny, pewnie u mnie w pracowni jest niższa i tyle - tak mi się tylko z tym węglem przypomniało :D

      Usuń
  6. Justyno dokładnie tak jak piszesz waga zależy od wilgotności powietrza, wełna jest szczególnie na to podatna.
    Przerabiałam to wielokrotnie, bardzo dawno temu jak usługowo gręplowałam wełnę na kołdry, wystarczyło wynieść w wilgotny dzień do grępla (stał w nieogrzewanym garażu), na wadze przybywało i to całkiem sporo.
    Co do długości nitek nie mogę się wypowiedzieć bo w tamtych czasach jak mi brakło na skarpetę to doprzędłam i się nad tym nie zastanawiałam :))

    Ptaków zimą nie dokarmiam z powodu mojej kotki, która upodobała sobie dziki "drób" i wielokrotnie znajdowałam ślady jej łowieckich zapędów.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wyjaśnienie doświadczonej gręplarki :) Ta wilgotność to było jedyne co wydaje mi się sensowne. Teoretycznie wełna mogła być czymś nasączana i się wypłukać w wodzie, ale zauważyłam, że nawet cewka, wyjęta z worka i postawiona "na powietrzu" traci na wadze, czyli musi wysychać.

      Też się zastanawiam nad tym dokarmianiem ptaków. Przez koty w tym roku pomieszały mi się szyli i mam ogrodowy konflikt interesów ;) Choć żadnych dowodów mordu na razie nie widziałam, a koty są młode i niedoświadczone, ale mimo wszystko chyba lepiej ptaków nie dokarmiać, niż zwabiać je kotom do pysków. Pozdrówka.

      Usuń
  7. Mi się też kurczy, i na wadze, i na długość, i czesanka po farbowaniu też. Nie wiem, co Cię nie przekonuje w tej włóczce na Efekt Motyla, ja lubię takie "rozsypane" po robótce kolory, a są przecież bardzo harmonijne, nawet ta zieleń (co to w zestawieniu z oranżem podobno kicz) u Ciebie jest "mięciutka", bez zgrzytu wnika w te żółte i pomarańczowe odcienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to miło słyszeć, ze nie jestem jedyna :) Sama nie wiem co mnie nie przekonuje, ale muszę przyznać, że im dalej tego motyla dziergam tym jestem bardziej przekonana. Zieleń faktycznie wyszła nieagresywna, dużo w niej żółci, wiec się dobrze komponuje. Może to kwestia przekonania o tym kiczu właśnie...

      To podobny zestawik, co Twoja wielkanocna farbowanka z września. Naprawdę można na nim polegać.

      Usuń
  8. Coś ładnego powstaje :) ewa

    OdpowiedzUsuń
  9. Obie prace są w pięknych, wiosennych kolorach i bardzo ładnie Ci wychodzą :). Masz rację, że można się trochę nudzić przy robieniu prostych wzorów. Ja w takiej sytuacji, gdy biorę druty do ręki, to zawiązuję kawałek nitki przy ostatnim rządku. Wtedy od razu widzę ile robótki przybyło za każdym razem.
    Pozdrawiam Jola

    OdpowiedzUsuń
  10. To samo mam, czyli wilgotność najbardziej prawdopodobna, ale ostatnio na metraż się przerzuciłam, większą temu uwagę poświęcam, chociaż stare nawyki jeszcze nie do wyplenienia jak coś dziergam i obliczam ilość włóczki :)

    OdpowiedzUsuń