niedziela, 8 września 2013

Szal filcowy - pierwsze starcie

Niesiona na fali sukcesu kwiatowego, postanowiłam zabrać się za coś jeszcze bardziej ambitnego. Zrobiłam szal. To co powstało, nie do końca odpowiada moim zamierzeniom w rozważaniach teoretycznych. Popełniłam też kilka sporych błędów, ale i dużo się nauczyłam.





Czuję, że brakuje mi wiedzy, a przede wszystkim doświadczenia i wprawy. Szal z założenia miał być grubszy i trochę mniejszy. Użyłam też tego co miałam, czyli bfl-a z jedwabiem ręcznie farbowanego (bfl jest bardziej puszysty i jego włókna są pofalowane, co daje inny efekt niż merino, poza tym jest w pewnym sensie delikatniejszy i mniej "stabilny") oraz mieszanki merino z jedwabiem, a także chusteczek jedwabnych i loczków wensa.

Mimo wszystko pierwsze koty za płoty, szal jest, trzyma się przysłowiowej kupy, nie rozłazi się w rękach, więc - zważywszy na moje 3-dniowe doświadczenie i brak jakiegokolwiek przygotowania merytorycznego - i tak jestem bardzo zadowolona. 

Pozdrawiam :)

20 komentarzy:

  1. O kurczaki!!!1 ale świetny i jakie piękne jesienne kolory, uwielbiam rudości w Twoim wykonaniu :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tych rudościach to wiem, że lubisz. Ciągle zachęcam :D

      Usuń
  2. To chyba dobrze, że duży. Takiego pięknego nigdy dosyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej kwestia założeń i umiejętności ich wypełnienia. A z ilością tego dobra to chyba jak z kobietami - kochanego ciałka nigdy dość ;)

      Usuń
  3. Och, och, jak ładnie się prezentuje :) Dasz pomiziać?

    OdpowiedzUsuń
  4. Prześliczny szal, eh aż ckni mi się za filcem, a tu ani czasu ani miejsca...
    Kwiatki pięknie Ci tez wyszły. Ale ten szal, te kolory... cudny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze i czas i miejsce się na filcowanie znajdzie, tego Ci życzę :)

      Usuń
  5. ależ Cię wzięło na filcowanie... ;-) !

    OdpowiedzUsuń
  6. Upss, poszalałaś. :-)
    Szale, co prawda, to nie mój klimat, ale zdaję sobie sprawę ile męki wymaga ufilcowanie takiej powierzchni, bo z tego, co rozumiem, jest w całości z czesanki, nie jest na bazie tkaniny jedwabnej. Sama padam przy małej torebce i chęć zrobienia większej pozostaje nadal tylko chęcią.
    Mówisz, ze ciut duży. A od czego gorąca woda ? ;-)
    Niech się dobrze nosi. Jesienny, ale energetyczny.
    Szalej dalej !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i racja z tą gorącą wodą. Musze się zaopatrzyć w jakąś literaturę, bo choć internet duży, to typowo technicznych informacji aż tak wiele w nim nie ma. Za to od diabła kursów. W każdym razie szal jest cały z czesanki, jedwabie to jeszcze dla mnie za wysokie progi ;) Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, jednak jak samemu się pofarbuje to wychodzi inaczej niż z fabrycznie barwionej wełny.

      Usuń
  8. Właśnie! Powtórzę, że fouzune. Obłędne! Rzuciłam na nie okiem już przy podkładce, ale teraz to coś więcej!
    Myślę, że do wszystkiego dojdziesz za parę dni. W końcu to nie czarna magia, a Ty jesteś wyjątkowo utalentowana,więc sukces murowany.
    Mnie do niedawna wydawało się, że praca na krośnie z nicielnicami mnie przerasta...., a wzięła mnie taka do nich miłość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, poszłyśmy obie w nieco różnych kierunkach (choć ciągle w temacie wełnianym) bardzo dziękuję Ci za dobre słowo, od Ciebie zawsze miło je usłyszeć :)

      Fakt, filcowanie czarną magią nie jest, choć czasem siedzę, patrzę na czyjąś pracę i za nic nie mogę dojść jak to zostało zrobione.

      Usuń
  9. Prezentuje się bardzo ale to bardzo ładnie. Wyobrażam sobie również, że jest przyjemnie miękki. Pewnie następny będzie arcydziełem!!!
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięciutki jest i leciutki. Ja też mam nadzieję, że z kazdym kolejnym wytworem będzie lepiej. Pozdrówka :)

      Usuń
  10. Ale Ty jesteś zdolna. Szal jest piękny, a te kolory - marzenie. Zastosowałaś tyle dodatków, jeśli możesz objaśnij mi co to jest bfl i loczki wensa? Taki dodatki bardzo wzbogacają wyroby, muszę też więcej stosować różnych "ozdobników". Jeszcze raz gratuluję. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje, choć może będę brzmieć zbyt skromnie, ale powiem, że i tak nie wyszedł mi do końca tak jak miał wyjść ale jest jak najbardziej "naszalny".

      Widzisz, te wszystkie ozdobniki znam z przędzenia i mam je z eksperymentów z drum carderem (gręplarką). Bfl to wełna owiec razy Bluefaced Leicester, angielskiej rasy owiec o delikatnym włosie. Wełna tej rasy jest powszechnie stosowana do przędzenia, jest w miękkości porównywalna do merino, choć sama wełna jest nieco inna ( tworzy bardziej puchatą taśmę i włos jest lekko falowany, zwłaszcza po zmoczeniu). Z kolei loki wensa to loki owcy rasy Wensleydale. Ta owca daje długie i lśniącą wełnę, choć nie tak delikatną potrafi mieć nawet 20- centymetrowe loczki. Mi od zawsze wensleydale przypomina anielskie włosy. Loczki można dostać czasem w Polsce w małych paczuszkach właśnie jako dodatek do filcowania (po 2-5 gram). Na zachodzie można je kupić w większych paczkach.
      Chusteczki jedwabne to mawata silk hankies (pod taką nazwą są znane na zachodzie). Jedna chusteczka to rozciągnięty na małej ramce jeden kokon jedwabnika.

      Usuń