Niesiona na fali sukcesu kwiatowego, postanowiłam zabrać się za coś jeszcze bardziej ambitnego. Zrobiłam szal. To co powstało, nie do końca odpowiada moim zamierzeniom w rozważaniach teoretycznych. Popełniłam też kilka sporych błędów, ale i dużo się nauczyłam.
Czuję, że brakuje mi wiedzy, a przede wszystkim doświadczenia i wprawy. Szal z założenia miał być grubszy i trochę mniejszy. Użyłam też tego co miałam, czyli bfl-a z jedwabiem ręcznie farbowanego (bfl jest bardziej puszysty i jego włókna są pofalowane, co daje inny efekt niż merino, poza tym jest w pewnym sensie delikatniejszy i mniej "stabilny") oraz mieszanki merino z jedwabiem, a także chusteczek jedwabnych i loczków wensa.
Mimo wszystko pierwsze koty za płoty, szal jest, trzyma się przysłowiowej kupy, nie rozłazi się w rękach, więc - zważywszy na moje 3-dniowe doświadczenie i brak jakiegokolwiek przygotowania merytorycznego - i tak jestem bardzo zadowolona.
Pozdrawiam :)
O kurczaki!!!1 ale świetny i jakie piękne jesienne kolory, uwielbiam rudości w Twoim wykonaniu :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO tych rudościach to wiem, że lubisz. Ciągle zachęcam :D
UsuńTo chyba dobrze, że duży. Takiego pięknego nigdy dosyć!
OdpowiedzUsuńTo raczej kwestia założeń i umiejętności ich wypełnienia. A z ilością tego dobra to chyba jak z kobietami - kochanego ciałka nigdy dość ;)
UsuńOch, och, jak ładnie się prezentuje :) Dasz pomiziać?
OdpowiedzUsuńPomiziać... zawsze :)
UsuńPrześliczny szal, eh aż ckni mi się za filcem, a tu ani czasu ani miejsca...
OdpowiedzUsuńKwiatki pięknie Ci tez wyszły. Ale ten szal, te kolory... cudny!
Może jeszcze i czas i miejsce się na filcowanie znajdzie, tego Ci życzę :)
Usuńależ Cię wzięło na filcowanie... ;-) !
OdpowiedzUsuńAno wzięło jak jasna ... :D
UsuńUpss, poszalałaś. :-)
OdpowiedzUsuńSzale, co prawda, to nie mój klimat, ale zdaję sobie sprawę ile męki wymaga ufilcowanie takiej powierzchni, bo z tego, co rozumiem, jest w całości z czesanki, nie jest na bazie tkaniny jedwabnej. Sama padam przy małej torebce i chęć zrobienia większej pozostaje nadal tylko chęcią.
Mówisz, ze ciut duży. A od czego gorąca woda ? ;-)
Niech się dobrze nosi. Jesienny, ale energetyczny.
Szalej dalej !
Może i racja z tą gorącą wodą. Musze się zaopatrzyć w jakąś literaturę, bo choć internet duży, to typowo technicznych informacji aż tak wiele w nim nie ma. Za to od diabła kursów. W każdym razie szal jest cały z czesanki, jedwabie to jeszcze dla mnie za wysokie progi ;) Dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńOooobłędne kolory:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, jednak jak samemu się pofarbuje to wychodzi inaczej niż z fabrycznie barwionej wełny.
UsuńWłaśnie! Powtórzę, że fouzune. Obłędne! Rzuciłam na nie okiem już przy podkładce, ale teraz to coś więcej!
OdpowiedzUsuńMyślę, że do wszystkiego dojdziesz za parę dni. W końcu to nie czarna magia, a Ty jesteś wyjątkowo utalentowana,więc sukces murowany.
Mnie do niedawna wydawało się, że praca na krośnie z nicielnicami mnie przerasta...., a wzięła mnie taka do nich miłość :)
No tak, poszłyśmy obie w nieco różnych kierunkach (choć ciągle w temacie wełnianym) bardzo dziękuję Ci za dobre słowo, od Ciebie zawsze miło je usłyszeć :)
UsuńFakt, filcowanie czarną magią nie jest, choć czasem siedzę, patrzę na czyjąś pracę i za nic nie mogę dojść jak to zostało zrobione.
Prezentuje się bardzo ale to bardzo ładnie. Wyobrażam sobie również, że jest przyjemnie miękki. Pewnie następny będzie arcydziełem!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Mięciutki jest i leciutki. Ja też mam nadzieję, że z kazdym kolejnym wytworem będzie lepiej. Pozdrówka :)
UsuńAle Ty jesteś zdolna. Szal jest piękny, a te kolory - marzenie. Zastosowałaś tyle dodatków, jeśli możesz objaśnij mi co to jest bfl i loczki wensa? Taki dodatki bardzo wzbogacają wyroby, muszę też więcej stosować różnych "ozdobników". Jeszcze raz gratuluję. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje, choć może będę brzmieć zbyt skromnie, ale powiem, że i tak nie wyszedł mi do końca tak jak miał wyjść ale jest jak najbardziej "naszalny".
UsuńWidzisz, te wszystkie ozdobniki znam z przędzenia i mam je z eksperymentów z drum carderem (gręplarką). Bfl to wełna owiec razy Bluefaced Leicester, angielskiej rasy owiec o delikatnym włosie. Wełna tej rasy jest powszechnie stosowana do przędzenia, jest w miękkości porównywalna do merino, choć sama wełna jest nieco inna ( tworzy bardziej puchatą taśmę i włos jest lekko falowany, zwłaszcza po zmoczeniu). Z kolei loki wensa to loki owcy rasy Wensleydale. Ta owca daje długie i lśniącą wełnę, choć nie tak delikatną potrafi mieć nawet 20- centymetrowe loczki. Mi od zawsze wensleydale przypomina anielskie włosy. Loczki można dostać czasem w Polsce w małych paczuszkach właśnie jako dodatek do filcowania (po 2-5 gram). Na zachodzie można je kupić w większych paczkach.
Chusteczki jedwabne to mawata silk hankies (pod taką nazwą są znane na zachodzie). Jedna chusteczka to rozciągnięty na małej ramce jeden kokon jedwabnika.