piątek, 24 czerwca 2011

Nowy nabytek...

Mam dziś strasznie zagoniony dzień, ale niech się wali i pali, muszę napisać posta. Dziś będę się jawnie i otwarcie przechwalać.

Już jest... mój całkiem nowy kołowrotek. Mój tż ma złote ręce.



Kołowrotek jest od początku do końca autorski. Sami robiliśmy projekt (maczałam w tym paluszki) a mój D. powołał go na świat. Wzorowany jest na kołowrotku Ashforda, ale tak nie do końca. Niektóre rozwiązania się całkiem odmienne, inne trzeba było wymyślić samemu bo trudno tak do końca wszystko wywnioskować ze zdjęcia. Niektórych rzeczy nie dało się zrobić tak samo z powodu niedomagań i braków sprzętowych - to jednak jakby nie było prototyp.

Mój nowy kompan waży z 10 kg, ma napięcie "Scotch tension" czyli jest na jeden sznurek (właściwie gumę) i hamulec, którym reguluje się obroty szpulki - czy bardziej skręca czy nawija. Ma sporej wielkości oczka na skrzydełku, dzięki czemu można na nim prząść grube włóczki (do 17mm średnicy). Ma trzy przełożenia - 5, 7 i 10. Do tego jest składany, wiec zajmuje mało miejsca.

Na razie uprzędłam na nim może ze 30 metrów czesanki, ale już go kocham. Dzięki temu, że sporo waży, jest stabilny, nie to co mój staruszek który cały się trząsł i trzeszczał - choć darzę go wielkim sentymentem, bo to w końcu na nim nauczyłam się prząść.  Zaczyna się nowa kultura przędzenia :D .

Miłego oglądania :))








Piękny, prawda? :D

12 komentarzy:

  1. Gratuluje efektu wspólnego działania. Mnie się bardzo podoba, bo jest inny niż kołowrotki, które widywałam. I ma piękny kolor. :-) Przepraszam, ale ja się kompletnie nie znam, podoba mi się jako przedmiot i pracę własną, tym bardziej cenie sobie. Niech się więc dobrze kręci ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki.
    Może się jeszcze kiedyś przekonasz do kołowrotka :) Kolor faktycznie jest piękny, miało być cappuccino, a wyszedł takie coś - lakier tak "wyciągnął" kolor.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przekonana, to ja pewnie i jestem, ale patrzę na moje możliwości. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest piękny :) Gratuluję i życzę wielu lat wspólnej pracy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem pod wrażeniem! zrobić samemu kołowrotek - nie mieści mi się w głowie ;)
    śliczny sprzęt!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to zazdroszczę , a to podobno grzech:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Viola, ale pogrzeszyć troszeczkę zawsze można. ;-) Trochę czasu upłynie, a może po tym prototypie polecą następne, piękne, ręcznie robione, nie tam jakaś masówka. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. PODPISUJĘ SIĘ OBIEMA RĘKAMI POD aGATĄ. sAMA MYŚL, ŻE MOŻNA SAMEMU ZROBIĆ KOŁOWROTEK BRZMI DLA MNIE RÓWNIE PRAWDOPODOBNIE JAK LOT ZWYKŁEGO OBYWATELA W KOSMOS.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak kogoś interesuje przysłowiowe "dłubanie" w drewnie i metalu i ma do tego smykałkę, to jest to nawet do pomyślenia.

    Mój D. robi (od jakichś 3 miesięcy - z przerwami)lirę korbową, a przy tym to nawet ja jestem w szoku :)

    OdpowiedzUsuń
  10. I jak Ci się przędzie na tym kołowrotku?

    OdpowiedzUsuń
  11. Elu, świetnie mi się przędzie, jestem bardzo zadowolona, to całkiem inna praca. Stary poszedł w odstawkę.

    OdpowiedzUsuń