Atmosfera była bardzo miła, uśmiech ścielił się gęsto ;) Ludzie, którzy nas mijali oglądali się z zaciekawieniem. Nie często zdarza się widzieć na własne oczy wrzeciono czy kołowrotek, a kilka na raz i do tego w ruchu, to już w ogóle rzecz prawie nierealna.
Panie zgodziły się na publikację zdjęć, więc wrzucam kilka. Jakość może być nie najlepsza, gdyż aparat tylko z telefonu.
Eliza i Agata, pięknie uśmiechnięte w tle Beata i jej siostra |
To dopiero podzielność uwagi ;) Agnieszka ekwilibrystka |
Beata |
od lewej Alicja, Agata, druga Alicja, Eliza, schowana Agnieszka |
Bardzo cieszę się ze spotkania i poznania tylu miłych osób. W końcu udało mi się poznać w realu Agatę, z którą bezskutecznie umawiam się na kawę od dobrych kilku miesięcy.
Stwierdziłyśmy, że spotkanie było bardzo dobrym pomysłem i koniecznie trzeba je powtórzyć.
A mój prywatny sukces to pierwsze metry wełny uprzędzionej na wrzecionie. To może się wydawać co niektórym dziwne, ale nigdy wcześnie nie przędłam z użyciem wrzeciona. Zaczęłam od razu od kołowrotka i nie czułam jakiejś specjalnej potrzeby by coś w tym temacie zmieniać. A tu powód, jakby to rzec, się sam nawinął...
Myślę, że gdy się umie prząść na kołowrotku, to nauka obsługi wrzeciona jest o wiele prostsza, choć nie obyło się bez zonków i błędów, nitka kilka razy się zerwała a wrzeciono zaliczyło glebę.
Ale jest coś w tym "wrzcionowaniu", jakaś specyficzna magia. Sam fakt, że wrzeciono można zabrać ze sobą prawie wszędzie i prząść "w kolejce do lekarza", czyni je bardzo atrakcyjnym. Wiem, że na pewno zabiorę je ze sobą na wakacje.
Ależ fajna relacje. Z wypiekami na policzkach wpatrywałam się w zdjęcia. Rozpoznałam tylko roześmianą Agatę. Mogłabyś ponazywać Was wszystkie ? ;-)
OdpowiedzUsuńZazdraszczam wcale nie skrycie. ;-)
Asiu, wedle życzenia, ponazywałam. Nie znam tylko imienia siostry Beaty, tej która przyszła z nami podziergać na drutach.
UsuńMnie na zdjęciach nie ma, bo pstrykałam.
Kilka dodatkowych fotek, jeszcze bez opisu i krótki filmik jest też w tym miejscu: krecsiekrec.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDzięki za linka :), już sobie obejrzałam i "zalajkowałam" :)
UsuńJola
Dzięki Beatko za linka :)
UsuńHej. Również dziękuję za zdjęcia!
UsuńZazdroszczę spotkania :). Bardzo chciałam wziąć udział, ale na cały lipiec dostałam pod opiękę dużego psa, a nie miałam sumienia męczyć go tyle kilometrów w samochodzie :(.
OdpowiedzUsuńZa to solidaryzowałam się z Wami w przędzeniu :), moje wrzeciono też się kręci od rana z przerwą na uzupełnienie bloga zdjęciami nowych nitek i dzianinek :).
Gratuluję pierwszych nitek na wrzecionie, od razu widać, że robiła wprawiona ręka :) i kolor jest śliczny.
Zaintrygował mnie kołowrotek mężowskiej konstrukcji, wygląda bardzo profesjonalnie.
Pewnie będą kolejne spotkania, więc może wtedy uda się :)
UsuńPokraśniałem z dumy. Mąż-konstruktor ;-)
OdpowiedzUsuń:))) No trza się doceniać :)))
UsuńTo ja też chwalę Konstuktora i Designera, bo widziałam na filmie, że fajnie działa ale też bardzo ładnie i nowocześnie wygląda :)
UsuńJola
Ale super, ale super :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądacie.
Magia jest nie tylko we wrzecionie, ale w samych spotkaniach również.
U mnie doszło do tego,że przestałam wyciągać wrzeciono z torby w ogóle. Uzupełniam tylko czesankę :) Nitka z wrzeciona niczym nie różni się od tej kołowrotkowej. A fakt, że można na nim zrobić navajo lub 2ply bez dodatkowych narzędzi mocno podnosi jego atrakcyjność :)
Dzięki Basiu :)
UsuńU mnie też może się tak skończyć, bo noszę przepastne torby i wrzeciono pewnie też się tam zmieści. A odnośnie 2ply, to Alicja pokazywała jak to się robi, tak, że co nieco liznęłam.
Jak wszyscy będą tak chwalić wrzeciono to przestanę marzyć o kołowrotku :). Ale potwierdzam, że navajo robiło się super i bezproblenowo, 2ply trochę mniej, bo w końcu trzeba było pilnować dwóch nitek a nie jednej.
UsuńJola
Justynko, ćwicz bo przyda się na pewno. Zwłaszcza na wyjazdach. Mam co prawda mały składany kołowrotek, ale podczas wakacji wolę wrzeciono.... doskonałe nawet na plażę :)
Usuństyle, bo wrzecionko naprawdę jest rewelacyjne :)
Basiu,
Usuńskoro mówisz, że nitka z wrzeciona niczym się od kołowrotkowej nie różni, to zdecydowanie będę ćwiczyć :)
o jacie ale wam zazdroszcze .jak ja bym chetnie w gronie posiedziala i poprzedla eh mozna pomarzyc
OdpowiedzUsuńKażdą z Was podziwiam! Moja Babcia obsługiwała kołowrotek...Wielki szacunek dziewczyny!
OdpowiedzUsuńGratuluję super zabawy !!! Jak ja bym tak chciała......
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ach, jak się cieszę, że się nam udało! a o mały włos by mnie tam nie było - najpierw szykowało się, że w tym czasie będę "wyjechana", a wczoraj cały czas myślałam, że jest czwartek...
OdpowiedzUsuńMiejsce było świetne, jak wyszłyśmy z tego zielonego tunelu, to się okazało, że jest upał ;) Eliza dzielnie ze mną wytrwała, aż skończę prząść 2ply z nadgarstka, bo jechać rowerem z taką bransoletką z doczepionym wrzecionem byłoby ciężko ;)
Bardzo się cieszę z "naocznego" poznania znanych i nieznanych ludzi ;) dzięki za spotkanie!
Agatko, liczę na Ciebie na kolejnych spotkaniach. Mi też było niezmiernie miło wreszcie spotkać się w realu :)
UsuńGrunt to dobra zabawa - widzę, że humorki dopisywały! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńByło mi bardzo miło uczestniczyć w spotkaniu, gratuluję pomysłu zorganizowania. Poznanie Was osobiście sprawiło mi ogromną radość, wymiana doświadczeń bezcenna :-)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejne spotkania - pozdrawiam serdecznie uczestniczki spotkania i czytelniczki bloga - Beata.
ps.siostra ma na imię Aldona
Mi też było bardzo miło, i mam nadzieję, że na kolejne spotkania będą się często zdarzać.
UsuńPozdrawiam całą Waszą trójkę :))
Super, bardzo mi się podoba takie spotkanie :D Szkoda że Ciebie nie ma choć na jednym malutkim zdjątku. Ja chyba wrzeciona nigdy nie pojmę- nie umiem wprawić go w ruch. Ta zieleń jest śliczna
OdpowiedzUsuńChmurko, przyjedź kiedyś do nas to na pewno pojmiesz, tym bardziej, że masz już doświadczenia w przędzeniu. A zdjęcia z moim udziałem podrzuciła Beata, szukaj w komentarzach.
UsuńPropozycja kusząca, choć trochę mam daleko, a zdjęcia już widziałam i jestem usatysfakcjonowana :D
UsuńPozdrawiam
Ha, tak wyglądam na tych zdjęciach, że gdybym nie wiedziała, że jestem zielona, to bym pomyślała, że jestem profesjonalistką i potrafię prząść;D
OdpowiedzUsuńWróciłam do domu i przędłam:) I przędę dalej i prząść będę - to kiedy to następne spotkanie??? :))
Wkręciło mnie na dobre!
Dziękuję za świetne spotkanie, doborowe towarzystwo i wprowadzenie do tajemnej sztuki przędzenia:)
Eliza:)
Tak, było baaardzo miło! A kiedy następne spotkanie, myślę, że nie stoi nic na przeszkodzie by się skrzyknąć może za jakiś miesiąc - tak myślę.
UsuńSuper pomysł, zazdroszczę spotkania i spontaniczności Pań prządek.
OdpowiedzUsuńżałuję tylko,że Poznań jest tak daleko, bo było by nas więcej....
Zakręcone pozytywnie!!!!!
Asiu, ale możecie przecież zorganizować coś u Was, skrzyknijcie się, poznacie się i na pewno nie pożałujecie. Pozdrówka.
Usuńtrzeba kliknąć moje imię i przekieruje na stronę gdzie są inne zdjęcia
OdpowiedzUsuńz autorką niniejszego bloga włącznie
ojacie! ale nas Pan Mąż obfocił!! świetne zdjęcia :)
UsuńHej dziewczyny, fajnie miałyście. Właśnie udało mi się zwieźć siano dla wełnistych i czytam i oglądam Prządki Poznańskie, a zaraz sobie poprzędę na wrzecionie. Sama, bo sama, ale i tal lubię. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie odpisałam Ci w poprzednim poście, ale tu nadrobię. Rozumiem, że posiadanie zwierząt (i to wielu) zobowiązuje, i to bardzo, ale wychodzi na to, że spotkania wejdą nam w krew, więc może jeszcze nic straconego. Pozdrawiam :)
UsuńA jeszcze jedno czy jakiś namiar na dziewczynę z mężem konstruktorem można dostać????
OdpowiedzUsuńNamiar na mnie - kliknij w imię :-)
UsuńNie wszystkim odpisałam z osobna, ale bardzo dziękuję za wszystkie wpisy. Widzę, że temat cieszy się ogromnym zainteresowaniem, z czego wnioskuję, że wiele z nas łaknie towarzystwa prządkowego, dzielenia się doświadczeniami, czy po prostu miło spędzonego czasu wśród "swoich". Po spotkaniu we Wrocławiu i w Poznaniu chyba pora na inne miasta. Kto następny???
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu czaję się właśnie z tym pomysłem, żeby w Warszawie takie spotkanie zorganizować. Myślałam nawet, żeby w tym samym czasie jak było to wrocławskie, ale termin miałam innymi sprawami zajęty i tak to odkładałam. Justynko, chyba mnie wreszcie zmobilizowałaś.
OdpowiedzUsuńCieszę się i czekam na relację :)
OdpowiedzUsuńDanke, dass ich den Link zu meinem Blog bei dir gefunden habe.
OdpowiedzUsuńSchöne Feiertage wünscht
Sabine aus Bad Driburg