Pierwszew szlify na Suzie to małe próbki wełenek splatanych w 2ply i navajo. Są to naprawdę małe moteczki, wielkością porównywalne do motków wełny gobelinowej.
W zależności od ustawień można prząść grubiej lub cieniej, choć uważam, że to kołowrotek stworzony do cienizn i takie niteczki przędzie mi się na nim najlepiej. Na poprzednim nie udawało mi się wyciągać aż tak cienkiej nitki, choć jest też całkiem do rzeczy.
Od góry dwa moteczki 2ply i dwa moteczki navajo.
Grubsza 2ply
Na początku przekręcałam, coś mi nie szło, ale to tylko chwilowa niemoc była. Gdy się przyzwyczaiłam, troszkę pomieszałam w ustawieniach, to już było dobrze, wyczułam jak kołowrotek chciałby pracować.
Po tych pierwszych próbach zamarzyło mi coś mocno cienkiego, wzięłam się więc za mieszankę Ashforda, o nazwie Spice, czyli przyprawy (80% merino, 20% silk), którą kupiłam razem z kołowrotkiem w Wollinchen
zdjęcie z oficjalnej strony Ashforda - www.ashford.co.nz |
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym z jaką łatwością na Suzie można kręcić takie cienkie niteczki. Do tej pory myślałam, że takie cienizny są kwestią umiejętności, bardzo zaawansowanych umiejętności, których ja nie posiadam. A tu niespodzianka. Z 53 gram czesanki otrzymałam 360 metrów wełenki (WPI - 28), więc ze 100 gram wyszłoby jakieś 700 metrów dubelka! A to jeszcze nie jest szczyt możliwości. Tę wełenkę przędłam na przełożeniu 13, a jest jeszcze przełożenie 16 i czułam, że nitkę można by jeszcze wyciągnąć, choć w sumie na razie wystarczy tej cienkości - tak jak jest bardzo mi się podoba. Wełenka bardzo ładnie się mieni w świetle, co pewnie trudno dostrzec na zdjęciach. Jest bardzo delikatna w dotyku i nie puchata - jak potrafi być merino.
W kwestii kociej, sprawy mają się bardzo pozytywnie. Marcyś po dwóch dniach od operacji zaczął się bawić, a teraz szaleje już z myszką i piłeczką po całym pokoju. Musiałam mu dać zabawki, bo choć nie powinien za dużo szaleć, to nie jestem tego w stanie kotu wytłumaczyć, nie mając zabawek zajmował się zaczepianiem, podgryzaniem i drapaniem domowników.
Rana na nóżce goi się bardzo ładnie, a i kość chyba się zrasta, bo kot coraz bardziej podpiera się tą nogą.
Masza wystaje pod drzwiami do tego pokoju, w którym jest Marcel i bardzo chce się tam dostać. Choć na pierwszy kontakt wzrokowy zareagowała paniczną ucieczką. Za to teraz jest bardzo ciekawa, co mieszka w tym pokoju ;)
Nie mam kolejnych zdjęć Marcela, za to na koniec pokażę zdjęcie z cyklu "Tu mnie jeszcze nie było..."
W tym worku oprócz kota jest oczywiście czesanka. Stosunek kota do czesanki nasuwa się sam...
wełenka cudna,kolorek boski. A kołowrotek bajeczny.
OdpowiedzUsuńDo wszystkiego trzeba serca i wprawy, on też chce serca delikatności i cierpliwości jak mężczyzna, z tym,że On Kołowrotek potrafi się nam odwdzięczyć a z facetami to już różnie bywa....
Asiu, świetne porównanie, z tym że Suzie to taki delikatny, acz fachowy facecik, który zna się na rzeczy i dobrze prowadzony potrafi zdziałać cuda ;)
UsuńPróbeczki wyglądają przecudnie!
OdpowiedzUsuńTy zgadzasz się ze mną, a ja z Tobą. Zupełnie nie wiem, co by się stało, gdybym kupiła Susi jako początkująca prządka. Być może uznałabym, że : O co tyle hałasu. Teraz... marzy mi się kolejny Majacraft :)
To są absolutnie rewelacyjne kołowrotki.
Suzi daje całe spektrum możliwości.
Cienizny wychodzą Ci super i śmiało możesz prząść merinosa koło 40-60 wpi. Dodatkowo merynos ashforda jest tak preparowany, że w cienki niciach daje cudny efekt gładkości. Zwłaszcza w przędzeniu " worsted".
Oj czuję, że zakochacie się w sobie bez pamięci :)))
Basiu, tak czytam Twój wpis, zwłaszcza o tym "przedzeniu worsted" i zachodzę w głowę co miałaś na myśli. Co prawda wiem czym jest worsted, na czym polega róznica między woollen a worsted, ale pierwsze słyszę o takim rodzaju przędzenia. Mogłabyś przybliżyć co dokładnie miałaś na myśli?
UsuńTo fakt, czesanka Ashforda jest bajecznie gładka, czasem tylko pojawi się jakiś "kundelek".
Ja poprzestanę na tym jednym kołowrotku Majacraft, nie uczę ludzi, więc mi w zupełności wystarczy, a nie mam miejsca by zakładać kolekcję - nie mówię, że bym nie chciała ;).
Aaaa, to nic skomplikowanego. Worsted do przędzenie , czesanki, w której wszystkie włókna ułożone są równolegle z pasma. Najczęściej też na szkoleniach worsted to pierwsza technika, jakiej uczą się prządki . Dłoń trzymająca czesankę oddalona jest od tej wyciągającej włókna max. na 10cm. Nić wychodzi silna, gładka i nie ma w niej dodatkowego powietrza.
UsuńTwój Spice
Przepyszne są te Twoje przyprawy. Widać, widać, jak się mieni i jak ładnie się kolory przenikają. Świetnie, że się z Suzie rozumiecie:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że z Suzie to dopiero początek owocnej współpracy i z czasem porozumienie będzie się tylko zacieśniać. Nie mam wielkiego doświadczenia z różnymi kołowrotkami, ale ten zdecydowanie mi odpowiada.
UsuńTa niteczka przypraw, jest po prostu bajeczna, i do tego taka cieniutka!!!!!!
OdpowiedzUsuńMarcyś o ile nie dostaje bardzo silnych leków przeciwbólowych sam sobie będzie dozował ruch.
Zdjęcie Maszy jest bombowe :)
pozdrawiam
Takie cienkości z tym kołowrotkiem to bułka z masłem, robią się prawie same ;)
UsuńMarcel nie dostaje w tym momencie żadnych leków przeciwbólowych, a jedynie antybiotyk i probiotyk. Też myślę, że skoro zaczyna wywijać, to go już tak noga nie boli, choć weterynarze kazali pilnować go by nie biegał i nie skakał. Jest to sprawa trudna, jeśli nie niemożliwa, bo kocię swoje prawa ma i w jednym miejscu spokojnie nie usiedzi, a ja nie mam sumienia by go ciągle w klatce trzymać. Na początku drżałam widząc jego wygibasy, ale już trochę przywykłam.
:) no waśnie zwierzętom nie daje się "za dużo" leków p-bólowych bo żeby nie przeciążały chorych kończyn, no właśnie kociaki są ruchliwe :) jestem przekonana że wszystko idzie ku dobremu :)
Usuńpozdrawiam
Następna cudna wełna... aachh :)) No i Maszka niesamowita :))
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :))
UsuńMasza mnie rozłożyła :D
OdpowiedzUsuńDo posiadania kołowrotka to mi jeszcze strasznie daleko, ale i tak "notuję w głowie" tajne informacje o przełożeniach i innych sekretach, których absolutnie nie kumam. A ta przyprawiona wełna jest tak cudna, że normalnie szok. O.
Agato, nie ma obawy, pokumasz, to raczej mało zaawansowana technika, tylko bez realnej podkładki w postaci doświadczenia brzmi zagmatwanie. Chodzi o stosunek obrotów dużego koła do małego, napędzającego skrzydełko. Powinnam napisać 13:1 i 16:1. Na kołowrotek namawiam, bardzo fajna zabawa :)
UsuńJustyno ale mi namieszałaś :)), wyjdzie na to, że jeszcze poczekam z ostateczną decyzją co do rodzaju następnego kołowrotka.
OdpowiedzUsuńRozbudowałam "Fantazję" i najwyższe przełożenie mam 1:20 ale "Fantazja" nie ma regulacji zespołu skrzydełka i naciąg, który chodził na niższych przełożeniach ma luzy na wyższych. Niby to nie przeszkadza ale od czasu do czasu jest lekki furkot i szpula nie kręci się równomiernie - konstrukcja Suzi eliminuje te niedogodności :)) No i ma dwa pedały co dla mnie jest również zachęcające :))
Zaś "Polonez" ma skrzydełko Jumbo do grubasów i przełożenie 1:25 niestety jeden pedał ale cena daje do myślenia.
Trochę to jeszcze potrwa zanim będę miała fundusze więc będę zaglądać do Ciebie i chłonąć wiedzę :)))
Kot w worku - rozbrajający :D
A ja się do dwóch pedałków nie mogę przekonać. Nauczyłam się na poprzednim kołowrotku prząść siedząc do niego trochę bokiem i teraz mi niewygodnie siedzieć całkiem na wprost. Do tego kręcenie jedną nogą idzie mi zdecydowanie bardziej płynnie. Mimo wszystko polecam Suzie, jest niewiarygodnie delikatna w swojej pracy. Delikatna w tym przypadku nie znaczy, że "księżniczka" ;)
UsuńNiteczki i kolorki są śliczne, chociaż mój ulubiony to ten żółto-czerwony. Nie mogę się doczakać aż sama będę miała kołowrotek. Mój ma być z tych "tradycyjnych", ale czekam pewnie tak samo niecierpliwie jak Ty na Susi :).
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jakie będzie pierwsze spotkanie Marcelka i Maszy. Tak pomyślałam, że może na początek powinien być w klatce, aby się spokojnie obwąchały. Maluszki bywają często zbyt uciążliwe dla dorosłych, spokojnych zwierząt a szkoda by było jakby Masza się zraziła. Dwa zwierzaczki to dużo ciekawsza bajka niż jeden, jest co obserwować. U mnie cały lipiec gości drugi kot i zaczyna mnie kusić aby dokupić Arabellce towarzysza :)
Pozdrawiam Jola
Ja już od jakiegoś czasu chciałam dla Maszy kolegę, ale Chłop tak jakoś zwlekał, a tu się sam towarzysz napatoczył. Co do Maszy, to ona wciąż ma w sobie dużo z kociaka (w końcu to dopiero 11-miesieczny kot), poluje na psa, czasem biega po całym domu jak szalona i myślę, że jak już się poznają z Marcelem i zaakceptują, to zabawa będzie przednia.
OdpowiedzUsuńZ tym poznawaniem się przez pręty klatki, też myślę, że to dobry pomysł i bezpieczny dla obojga, w razie jakiś agresywnych zapędów.
Piękne próbki,a te brązowe przyprawy bardzo mi się podobają.Cudnie uprzędzione.
OdpowiedzUsuńAleż bajkowa nitka! Pokazuj następne, cudnie je robisz!
OdpowiedzUsuńStaram się :) Wiesz ile siły i dobrych emocji dają Twoje słowa?
Usuń