Dotychczas u mnie wyglądało to tak
Rozwieszona wełenka, obciążona a to butelką z wodą, a to ołowianym odważnikiem, dyndała sobie radośnie wzbudzając z początku ciekawość sąsiadów - potem przywykli.
Problem zaczynał się późną jesienią i trwał do przedwiośnia. Bo gdzie tu uwiesić to dobro, by cieknąca zeń woda nie nakapała na podłogę i by wełenka w miarę szybko wyschła, w końcu wełenka w lagu ma swoją grubość i schnięcie ciut jej zajmuje. Kończyło się na wieszaniu na strychu, nieogrzewanym, i czekaniu w nieskończoność.
Kolejny mankament tej metody to jej niedokładność. Motowidło nie jest proste tylko wygięte w łuk a i włóczki nie nawija się w jednym i tym samym miejscu. Więc po zdjęciu z motowidła poszczególne nawoje włóczki mają minimalnie inną długość. Po powieszeniu i obciążeniu lagi niektóre nawoje bywają nie naciągnięte, a przez to nie prostują się jak należy. Mam na to sposób - przed obciążeniem skręcam lagę, obracając ją wokół środka...
... i najczęściej świetnie się to sprawdza. Problem pojawia się przy singlach i włóczkach cieniutkich, bo mimo skrętu coś tam się zawsze źle naciągnie, nie do końca wyprostuje i w niektórych miejscach pozostają brzydkie zawijasy.
Ale to wszystko do czasu... te problemy są już dla mnie przeszłością.
Już dawno temu na blogu Basi-Fanaberii, zoczyłam sprytną machinę do prostowania wełny, która mnie zaintrygowała. Chyba z rok pomysł dojrzewał w głowie mojej i Chłopa (oboje mamy często spory okres inkubacji zarazka pomysłowości). Aż wreszcie przyszedł czas na to by nasz wyrób manufaktury piwnicznej ujrzał światło dzienne. Piszę "nasz", choć mój udział w tworzeniu był bardzo skromny.
Nieprawdaż, że śliczna robota?
Może to nieskromne, że tak się (a właściwie Chłopa) chwalę, ale bardzo mi się toto podoba, a poza tym wielką radością napawa mnie fakt, że aby taką rzecz mieć trzeba ją samemu zrobić. Tego nie da się kupić w sklepie, więc jest tak jak przed wiekami, gdy ludzie sami robili sobie sprytne wynalazki. No owszem, kiedyś nie było piły taśmowej, tokarki czy szlifierki mechanicznej, ale i tak posiadanie takiego sprzęta napawa mnie radością i dumą. Chyba jestem gadżeciarą ;)
A gadżet jest sporej wielkości. Długi na 59 cm (z korbką), wysoki na 27 cm, koła mają po 20 cm.
Porównanie włóczki zdjętej z motowidła i prostowanej
No mieć takiego zdolnego chłopa to skarb ;) Super sprzęt, bardzo mi się podoba :D i wełenka też jest cudowna
OdpowiedzUsuńaaa i jaki śliczny haft norweski na ostatnim zdjęciu
OdpowiedzUsuńDziękuję Chmurko, a haft norweski to mój ulubiony haft, uwielbiam go, najbardziej właśnie białe na białym, tylko to straszna dłubanina.
Usuńno właśnie, mnie szczerze zachwyca, ale z tego względu, że to taka dłubanina nigdy nie próbowałam, ja zwykle tracę cierpliwość przy zwykłych krzyżykach.
UsuńChyba się zagapiłam i nie złożyłam życzeń, więc nadrabiam swój błąd
UsuńSTO LAT i przede wszystkim zdrówka, bo jak będzie zdrówko to resztę sobie wykombinujesz sama, pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Ci Chmurko :) A wracając do hardangera - mi się udało coś tam wydziergać, a coś tam dalej rozgrzebane leży i czeka na skończenie. Za dużo różnych zajęć mam a do tego potrzeba długich jesiennych wieczorów i braku zajęcia :)
UsuńNo w Twoim przypadku brak zajęcia chyba jest niemożliwy ;)
UsuńPosta, to ja dopiero poczytam, ale spieszę się złożyć Ci urodzinowe życzenia !
OdpowiedzUsuńWiec wszystkiego najlepszego urodzinowego Ci życzę ;-)
Asiu, pamiętałaś? Bardzo, bardzo dziękuję :) Nigdy nie mogę wyjść z podziwu nad pamięcią do rocznic, urodzin czy imienin , ja jej kompletnie nie posiadam. Bardzo mi miło :)
UsuńPo przeczytaniu posta: wiem, że się powtórzę z zapytaniem, czy Twój Pan Chłop nie rozwinąłby się w owej produkcji przydasiowej ? ;-)
OdpowiedzUsuńWiesz, pewnie by się rozwinął, jeśli by było zapotrzebowanie.
UsuńNamawiam go też na zrobienie kilku różnych wrzecion - pomysł dojrzewa.
Bardzo dobra odpowiedź ;-)
UsuńGdy w końcu ogarnę swą zmieniająca się rzeczywistość, to kto wie, kto wie, czy nie będzie nam po drodze. ;-)
O delikatniejszym wrzecionie też myślę od dłuższego czasu, ale zakupy takowego, w ciemno gdzieś poza granicami jakoś mnie się nie uśmiechają.
Jeśli będziesz chciała to coś podziałamy :)
UsuńBaaardzo profesjonalne:)
OdpowiedzUsuńZachwyt i pochwała dla Chłopa!
A efekt prostowania spektakularny:)
Pozdrawiam.
Przydasiowe urządzenie wykonane perfekcyjne. Zdolnego masz Chłopa:-)
OdpowiedzUsuńChłop faktycznie zdolny, promuję go na tym blogu ;P
UsuńOooo, masz urodzinki!
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia wobec tego,
i niech się darzy!!!
ściskam serdecznie:)
Bardzo dziękuję Izo :)
UsuńDużo zdrowia z okazji urodzin!:) A Chłopa to masz zdolnego!:) Co dwie głowy to nie jedna:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńViolu, dziękuję ślicznie :)
UsuńCzytam komentarze i wiem, że dziś zaczynamy od sto lat :)
OdpowiedzUsuńSto lat Justynko i setek kilogramów wełen do przędzenia i farbowania!
Co do urzędzenia - piękne jest! Ja, zaczęłam nazywać swoje motowidłem bębnowym. No i uwielbiam to wszystko, co mąż dla mnie robi, więc rozumiem Twoją radość :)
Właśnie testuję nową zabawkę - warsztat tkacki pionowy z pasem tylnim. Nazwa nie oddaje idei, ale zupełnie nie wiem jak przetłumaczyć angielski termin : backstrap. Oczywiście jak to u mnie, chcę używać go z kilkoma nicielciami - nie tak jak robią to np. w Peru, więc akcja kreowania ciągle trwa :)
Basiu, dziękuję serdecznie za życzenia, no i za inspirację :) Ja mam przy moim Chłopie często takie odczucie, że nawet jeśli nastąpiłby jakiś kataklizm albo coś podobnego i udało by nam się przeżyć, to byśmy sobie dali radę. I to mi daje poczucie bezpieczeństwa. Jakoś oboje nas kręci samowystarczalność (oczywiście w zdrowych granicach) i robienie różnych rzeczy samemu.
UsuńMam nadzieję, że pochwalisz się swoją nową formą rozrywki :) Jestem bardzo ciekawa jak ten warsztat wygląda.
To ja dziękuję!
UsuńI na pewno Cię nie zdziwię jak napiszę, że co do Chłopa, mam podobie. Wiem, że z nim nie zginę. Na początku naszego małżeństaw....dawno temu :), chłop skonstruował telewizor, bo dostępne były tylko te w pewexie. Zrobił też własny komputer, kiedy ja nosiłam pieluchy w zębach, teraz testuje 100% auto elektryczne (nie zrobił sam oczywiście, tu liczą tylko na jego wrażenia). Wiem, że gdziekolwiek będziemy On obsieje pole i skosi zoboże. A ja uszyję mu portki i dam coś do zjedzenia. I choć feminizm to moje drugie imię, żyjemy zgodnie z prawami naszych dziadów, bo tak chcemy i taki był nasz wybór :)))
Krosnami będę się chwalić, bez dwóch zdań. Tylko muszę nabrać przy nich doświadczenia żeby wiedzieć, co napisać :)
No i właśnie o to chodzi by żyć tak jak się chce. Niech się każdy zajmuje tym co lubi najbardziej i co najlepiej umie. Z tymi portkami i zasiewami dokładnie tak samo by było i mi się to podoba :)
UsuńWszystkiego najlepszego i ode mnie:)
OdpowiedzUsuńPrzydasiowe urządzenie jest świetne i ta satysfakcja, że zrobione własnoręcznie:)
Pozdrawiam i miłego świętowania życzę:)
Marlena
Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPrzede wszystkim wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńPrzydaś fantastyczny jest - genialny! Tak zdolnego chłopa z pewnością nie wypożyczasz, więc może rzeczywiście rozwinęlibyście tę wynalazczo-konstruktorską działalność o element usługowy. Świetne!
Chłop na godziny, no nie wiem ;P To zalezy co by wchodziło w zakres jego obowiązków :DDD
UsuńWszystko musi dojrzeć i nabrać mocy prawnej, ale pomysł z działalnością twórczo-konstruktorską co jakiś czas powraca "na tapetę".
Pozdrawiam i dziękuję za życzenia :)
Ech, Wyście się dobrali jak w korcu maku... zazwyczaj albo jedno ze stadła albo drugie ma jakieś manualne zainteresowania i ZDOLNOŚCI. A u Was - takie uzupłnienie... cudo!!!
OdpowiedzUsuńNo tak się jakoś złożyło i świetnie. Jesteśmy do siebie bardzo podobni w sposobie myślenia, w reagowaniu na rzeczywistość. Takie dopełnienie się.
Usuńja tez zacznę komentarz od Wszystkiego Najbardziejszego, kilogramów przeróżnej czesanki do uprzędzenia i żebyś się dziergać nauczyła o! :) a gadżet masz wyczesany fiu fiu :) gratuluję Chłopa, mój konstruktorem też bywa, ale sprzętu do obróbki drewna niestety brak :)
OdpowiedzUsuńZa życzenia bardzo dziękuję, mam nadzieję, że się spełnią :) Sprzęt to w sumie lata zbieractwa, bo Chłop ciągle coś kupuje, zamawia albo szuka, ewentualnie sam robi.
UsuńNawet nie zdążyłam napisać, że ten nagietek w poprzednim poście się do mnie uśmiecha a tu już następne nowości :))
OdpowiedzUsuńSerdeczności urodzinowe wszelkiego rodzaju od przyziemnych do tych wzniosłych :))
Urządzenie piękne i bardzo przydatne, zaraz pomyślałam o suszeniu na nim jedwabiu przypuszczam, że będzie po takiej prostownicy wyglądał rewelacyjnie :))
Wyjątkowo zdolny ten Pan Mąż :))- mój ojciec i ja mamy podobny zmysł techniczny za to mój mąż to artysta plastyk do tego po rzeźbie, więc jak sobie bym coś takiego uczyniła to mogłabym się spodziewać z boku jakiejś płaskorzeźby :D
Serdeczności
Bardzo dziękuję za życzenia :) Oooo to Twój Mąż też zdolniacha i to nawet artystycznie, prostownica z płaskorzeźbą to by dopiero było coś :)
UsuńWszystkiego Najlepszego :)
OdpowiedzUsuńUrządzenie wygląda świetnie! Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, nawijasz ma mnie mokrą wełnę?
Jola
Dziękuję :)
UsuńDokładnie tak, nawijam na nie mokrą wełnę i zostawiam do wyschnięcia.
Urodzinowe najlepsze życzenia. Kilometry przędzy, hektolitry farb i radości.
OdpowiedzUsuńTaki Chłop to skarb. Ty i Basia-Fanaberia nie zginiecie z Waszymi Mężami, a mój ze mną, ale nie umiem sobie takiego pięknego sprzętu zrobić i pozostaje mi, to co Ty miałaś wcześniej - hak i obciążnik. Chętnie kupiłabym "motowidło bębnowe" marki Yarn&Art, gdyby Chłop ruszył z produkcją. Serdecznie pozdrawiam
Owieczko, jak chłop się obrobi z robotą (zasuwa teraz po 12 godzin dziennie), to pewnie się coś urodzi. I jeśli będziesz chętna to się pewnie dogadamy.
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam :)
Fajne! Tak się zastanawiałam, czy robi się z czesanką coś ekstra po zdjęciu ze szpuli. Użyłam po praniu takiego wieszaka ze sprężynkami do wieszania spódnic i też zadziałał.
OdpowiedzUsuńPo zdjęciu ze szpuli już się nic nie robi z wełną, jest prosta, sucha i gotowa do użycia. Tak naprawdę każda metoda która działa jest dobra. Można prostować nawet na pokrywce nad garnkiem z parą, jak to się dawniej robiło ;)
UsuńJustynko - uściski serdeczne spóźnione... wybacz, zalatanie mnie nie nie opuszcza.
OdpowiedzUsuńMęża podziwiam, gadżet niesamowity! Pięknie wykonany, zazdroszczę!
Aniu, bardzo dziękuję. No i bardzo dziękuję za komplementy, przekaże zainteresowanemu, choć sam podczytuje bloga :)
UsuńTo niech wie, że ma fankę, pewnie niejedną :). Szacun wielki Mistrzu!
Usuń