niedziela, 1 kwietnia 2012

Mawata silk hankies - powiedzmy, że tutorial

Na ten temat już pisałam, ale minęło od tamtej pory trochę czasu, więc myślę, że warto nieco przypomnieć.
Do powstania tutoriala zainspirowała mnie Chmurka, bo pierwotnie chciałam tylko pokazać farbowanki. Ale myślę, że warto napisać o tym jak się obchodzić  z tym ciekawym włóknem, nawet jeśli już ktoś o tym pisał, a pisała choćby Basia-Fanaberia na swoim praskim blogu.

Chusteczki jedwabne to produkt całkowicie naturalny, który powstaje przez ręczne rozciąganie gotowanych kokonów jedwabnych i układanie ich na specjalnych ramkach. Jedna chusteczka to jeden rozciągnięty kokon. Filmik doskonale pokazuje tę czynność.


I tak sobie pani rozciąga kokony, aż nazbiera się sterta chusteczek. Praca chyba dość żmudna.
Taki produkt poukładany i wyschnięty można kupić m.in. w angielskim WoW
Chusteczki można prząść, dodawać do filcowania (choć sam jedwab się nie filcuje). Ale przed przędzeniem, dla lepszego i przyjemniejszego efektu, można sobie takie chusteczki pofarbować, na przykład tak:




Przy czym jeśli chcemy mieć chusteczki pofarbowane bardzo dokładnie, to należy zwrócić szczególną uwagę na brzegi chusteczek, które są najgrubsze i wymagają dużej ilości farby. W innym wypadku brzegi będą niedofarbowane. To nie wygląda źle, nawet ciekawie, no ale nie zawsze potrzebujemy takiego efektu.


Tak samo może się zrobić na środku, jeśli farbujemy na raz zbyt grubą warstwę chusteczek. Ja dziele je na partie ok 30 gramowe, i farbuję z obu stron. 

Gdy już mamy pofarbowane i wyschnięte chusteczki, musimy je porozdzielać na sztuki.


Poszczególne chusteczki są bardzo cieniutkie, a mimo to dość trudne w przędzeniu, przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze jest to jedwab- najbardziej wytrzymałe włókno jakie zna ludzkość, przez co przędzenie, a dokładnie rozciąganie włókien jedwabnych wymaga nieco siły.

Druga trudnosć to ta, że jedwab jest śliski i po uprzędzeniu jednego fragmentu trudno jest przyłączyć kolejny. Nawet dołożenie "na zakładkę" dość długiego fragmentu nie zawsze zdaje egzamin.  Włókna lubią się rozjeżdżać.


Wrzucam filmik o przędzeniu chusteczek, na filmiku bardzo dobrze pokazane jest jak rozciągać chusteczki przed przędzeniem, oraz jak łączyć poszczególne pasma ze sobą. Włókna mawaty można wykorzystywać od razu do dziergania, bez przędzenia - ogólnie przy obu czynnościach postępuje się podobnie.


Chciałam wrzucić jeszcze jeden filmik, o przędzeniu mawaty na kołowrotku. Niestety nie mogę go wrzucić bezpośrednio na stronę, jakiś błąd chyba, wiec podaję LINK

I jeszcze jedna, dość upierdliwa, trudność pojawiająca się podczas pracy z jedwabiem. Jedwab, przez to, że składa się z cieniutkich, pajęczynowych niteczek/włosków, czepia się niemal do wszystkiego. Na poniższym zdjęciu dość dobrze widać te włoski. Jedwab przyczepia się do ciuchów, obić mebli oraz linii papilarnych na dłoniach.

Warto dość intensywnie kremować ręce przez kilka dni przed przędzeniem - to zmniejsza czepianie się, ale nie zawsze je  likwiduje. Przez tę czepliwość trudno też rozdzielić poszczególne chusteczki, zawsze jakieś niteczki się ciągną. Wtedy warto je (te ciągnące się niteczki), chwycić porządnie w dłonie i rozerwać. Próby rozciągania kończą się podobnie jak z serem na pizzy - włókna ciągną się w nieskończoność.


To chyba wszystko co mi przychodzi do głowy na temat jedwabiu i różnic w przędzeniu między jedwabiem a wełną. Wiadomo, że aby naprawdę wiedzieć "z czym to się je", trzeba spróbować i trochę poprząść.

Nie mam pod ręką zdjęcia uprzędzionej mawaty, ale przędza wychodzi dość artystyczna, całkiem inna niż przędza z jedwabiu mulberry w pasmach, bardziej niesforna i nieregularna.

Prawie na koniec jedwabne farbowanki, które popełniłam ostatnio. E-welenko, może znajdziesz tu jakąś kolorystyczną inspirację :).







A na sam koniec temat z całkiem innej beczki. Dziś radiowa Trójka obchodzi pięćdziesiąte urodziny. Świętuje z tego powodu na całego, wiec jeśli ktoś lubi tę rozgłośnię a nie wie o święcie, to zachęcam do włączenia radia - okrągły jubileusz nieprędko się powtórzy. A posłuchać naprawdę warto, bo leci dużo bardzo dobrej muzyki . To na tyle. Pozdrawiam

10 komentarzy:

  1. Justyna, bardzo fajnie i jasno to opisałaś! Dzięki. Miałam okazję porozciągać chusteczkę mawaty u Appolinar (miała ją od Ciebie zresztą) i faktycznie trzeba zdecydowania i siły aby zrobić z niej cienkie pasemko, lepi się też i to trochę jak babranie się w pajęczynie:(
    Piękne kolory wyszły Ci w farbowaniu - czysta energia.
    Słucham dziś Trójki od rana - polecam:)
    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. a pewnie że, znajdę u Ciebie kolor :)
    Zaglądam bardzo często do osób, które farbują każda ma swoje ulubione tonacje i sposoby na nakładanie koloru co daje niesamowite efekty.
    U Ciebie zachwyca mnie intensywność i nasycenie barw a ten dyniowo-żółty już mi chodzi po głowie :D
    No i jeszcze taki świetny opis jak to Iza trafnie zauważyła "pajęczyny" sama przyjemność to czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię oglądać Twoje farbowanki, bardzo mi się te wszystkie kolory podobają. Podziwiam farbiarskie umiejętności i "oko" do połączeń kolorystycznych. Opis świetny. Bardzo dziękuję i pozdrawiam

    Dziękuję też za wizytę w moim "gospodarstwie"i miłe słowa

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że podobają się Wam kolorki.

    Iza, jakoś tak fajnie się słucha Trójki akurat dziś. Lubię to radio na co dzień, ale przy róznych świętach dodatkowo to radio ma jakiś niesamowity klimat. Dziś właśnie jest taki dzień.

    E-wełenko, ja też zaglądam w rózne miejsca, gdzie są fajne kolorki wełen, czasem tak się naoglądam, że już nic nie potrafię zdecydowac ani ufarbować ;P. Ten pomarańcz to pumpkin orange z jacquarda, a żółty to najczęściej mieszanka bright yellow i odrobiny ochry.

    Rogata Owco, ja Ciebie też serdecznie u siebie witam... zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za opisanie postępowania z mawatą. Też mam kilka chusteczek i jakoś brakuje mi czasu ,więc tylko na razie oglądam. A kolorowo i ślicznie ty u Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki dzięki dzięki :)) to wyczerpuje wszystkie moje pytania :)
    Wszystko jasne i czytelne , i jeszcze filmiki :))
    Twoje chusteczki są prześliczne,zapierają dech, aż chyba pofarbuję i swój :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolorystyka kręci zwłaszcza w taki dzień.
    Tylko, co dalej... Skoro takie trudnawe w przędzeniu na kołowrotku, to jak na wrzecionie ?
    A te kokony rozumiem, kupuje się w formie nierozpostartej. Coś kiedyś widziałam na aukcji na A... ale bardziej kombinowałam jak to użyć do filcowania, bo w takim kontekście występowało w ofercie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chmurko, a proszę bardzo, zachęciłaś mnie do roboty a to dobrze :)

    JotHa, nie wiem jak to jest na wrzecionie, bo do tej pory się w takowe nie zaopatrzyłam, ale podejrzewam, że się da, trudno, ale się da ;P Ogólnie mawaty nie należą do najłatwiejszych włókien, sana właśnie psioczę przędąc. Na WOW kupuje się w formie rozpostartej, w postaci chusteczek w rozmiarach 26x26 cm.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepiękne kolory!
    Kocham te chusteczki, ale coraz częściej myślę, że najbardziej nadają się do nici artystycznych. Z niefarbowanych zaczęłam robić chustę. Zachwyca lekkością, ale jest nienoszalna :(
    Do wszystkiego się czepia i na wszystkim zaciąga, zostało mi zaledwie kawałek do skończenia i zabrakło entuzjazmu...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nooo, faktycznie jeśli to sie tak czepia w fazie przędzenia, to jak to nosić. Ja chusteczki to uważam za takie urozmaicenie przędzalnicze :) A pomysł z artystycznymi nićmi całkiem ciekawy, w końcu to z jedwabnych nici powstają przepiękne hafty japońskie.

    OdpowiedzUsuń